Puchar Polski dla tyszan!
GKS Tychy po raz siódmy w historii zdobył Puchar Polski. Podopieczni Jiříego Šejby w finałowym starciu pokonali Comarch Cracovię 3:0.
W składzie tyszan, w porównaniu do wczorajszego półfinału, zabrakło Štefana Žigárdy'ego. Czeski bramkarz po wczorajszym meczu rozchorował się, a zastępujący go Kamil Kosowski... spisał się rewelacyjnie. Obronił 35 strzałów i zachował czyste konto.
Tyszanie okazali się zespołem bardziej dojrzałym, świetnie radzącym sobie z prawidłami taktycznymi, kreatywnym i co najważniejsze skuteczniejszym.
Decydujące 135 sekund
Optyczna przewaga trójkolorowych zarysowała się już po pierwszej tercji. To oni znacznie częściej strzelali (17-7), ale nie potrafili znaleźć sposobu na dobrze interweniującego Rafała Radziszewskiego. Golkiper "Pasów" wielokrotnie ratował swój zespół, ale w 32. minucie został pokonany przez Patryka Koguta. 25-letni skrzydłowy po podaniu Jana Semoráda odjechał defensorom "Pasów" i niezwykle precyzyjnym uderzeniem w długi róg zaskoczył "Radzika".
135 sekund później ekipa ze Śląska miała już dwubramkową zaliczkę. Tym razem na listę strzelców wpisał się Filip Komorski.
Po tym trafieniu Rudolf Roháček zdecydował się wziąć czas. Z pewnością chciał tchnąć ducha w swoją drużynę, jednak na niewiele się to zdało. GKS tuż przed zakończeniem drugiej odsłony był bliski podwyższenia wyniku. W sytuacji sam na sam z golkiperem znalazł się Komorski, ale został nieprzepisowo powstrzymany przez Marka Wróbla i sędzia podyktował rzut karny. Do krążka podjechał sam poszkodowany, ale „Radzik” wyczuł jego intencję i wynik pozostał bez zmian.
Akcja - palce lizać!
Losy spotkania całkowicie rozstrzygnęły się na początku ostatniej odsłony. Gdy na ławkę kar za faul na Marcinie Koluszu powędrował Filip Drzewiecki, tyszanie zdobyli trzeciego gola. Piękną indywidualną akcją popisał się Mateusz Bepierszcz, który z gracją wjechał do krakowskiej tercji, oszukał dwóch rywali i wystawił gumę jak na tacy Janowi Semorádowi. Czeski środkowy musiał tylko dopełnić formalności.
Później tyszanie starali się kontrolować spotkanie. Spokój w ich grze zmącił nieco Richard Jenčík, który zdecydował się na strzał z wysokości lewego bulika. Choć guma zatrzymała się na poprzeczce, to sędziowie dla pewności sprawdzili jeszcze zapis wideo. Po krótkiej analizie nie uznali bramki.
W końcówce hokeiści z grodu Kraka złapali dwa wykluczenia i stało się niemal jasne, że nie zdołają odwrócić losów tego spotkania. Puchar Polski po raz siódmy trafił w ręce hokeistów GKS-u Tychy!
Powiedzieli po meczu:
Rudolf Roháček, trener Cracovii: - Najlepiej prezentowaliśmy się na początku meczu, było to przez około dziesięć minut. Ale tak trzeba było grać przez cały mecz. Kluczowy moment tego spotkania? Sytuacja sam na sam Damiana Kapicy z Kamilem Kosowskim. Nie wykorzystał jej, poszła kontra i rywale zdobyli gola.
Jiří Šejba, trener GKS Tychy: - Zgraliśmy bardzo dobrze taktycznie. W takich spotkaniach od pierwszej do ostatniej minuty trzeba grać konsekwentnie i nie można pozwolić sobie nawet na najmniejszy błąd w defensywie. Po dwóch tercjach mieliśmy dwubramkową zaliczkę, a w trzeciej tercji kontrolowaliśmy wydarzenia na tafli.
Comarch Cracovia - GKS Tychy 0:3 (0:0, 0:2, 0:1)
0:1 - Patryk Kogut - Jan Semorád (31:02),
0:2 - Filip Komorski - Bartłomiej Jeziorski, Josef Vítek (33:17),
0:3 - Jan Semorád - Mateusz Bepierszcz (44:10, 5/4).
Sędziowali: Przemysław Kępa, Zbigniew Wolas (główni) - Tomasz Przyborowski, Wiktor Zień (liniowi).
Minuty karne: 8-6 (w tym 2 minuty kary technicznej).
Strzały: 35-34.
Widzów: ok. 1500.
Cracovia: Radziszewski - Noworyta, Novajovský; Šinágl, Svitana, Drzewiecki (2) - Rompkowski, Kolarz (2); Urbanowicz, Dziubiński, Kapica - Maciejewski, Wajda; Jenčík, Słaboń, Kalus - Dąbkowski, Dutka (2); Wróbel, Chovan (2), Domogała.
Trener: Rudolf Roháček.
GKS Tychy: Kosowski - Kuboš, Ciura; Jeziorski, Komorski, Vitek - Zaťko, Kotlorz; Bepierszcz, Semorád, Kogut - Bryk, Górny; Vozdecký, Kristek, Kolusz - Pociecha, Gazda (2); Witecki (2), Rzeszutko, Bagiński.
Trener: Jiří Šejba.
Komentarze