Przedwcześnie zakończył się jeden ze sparingów przed nowym sezonem rozgrywany w Czechach. Powodem były rasistowskie wyzwiska kibiców pod adresem gracza wybranego w drafcie NHL.
Sytuacja miała miejsce w Prościejowie, gdzie miejscowa drużyna Jestřábi, występująca w drugiej klasie rozgrywkowej, podejmowała ekstraklasowy zespół HC Vítkovice.
Na 57 sekund przed upływem regulaminowych 60 minut zawodnik gości Dominik Lakatoš skierował krążek do opuszczonej już po wycofaniu bramkarza bramki "Jastrzębi" i podwyższył prowadzenie ekipy z Ostrawy do wyniku 4:2. Chwilę później wdał się w kłótnię z graczem rywali Martinem Novotným. Obu rozdzielali sędziowie, by nie doszło do bójki. Publiczność zaczęła gwizdać i buczeć, a po chwili rozległo się pod adresem gracza gości skandowanie: "Cygan! Cygan!" W odpowiedzi 22-letni hokeista dodatkowo prowokował kibiców, ironicznie zachęcając ich do głośniejszych okrzyków.
Mecz nie został już wznowiony, bo drużyna HC Vítkovice na znak protestu zeszła do szatni. Zdecydował o tym trener i generalny menedżer klubu Jakub Petr, który zawołał z tafli graczy gotowych już do wznowienia gry. Trener i hokeiści gości uznali okrzyki skierowane do Lakatoša za rasistowskie. - Żyjemy w XXI wieku, a to, co się stało na końcu naprawdę nas zdenerwowało - powiedział później Petr w rozmowie z oficjalną stroną internetową swojego klubu. - Zdecydowaliśmy się na zejście do szatni, bo jesteśmy jedną rodziną, a żadna rodzina nie może się na coś takiego zgadzać.
Dominik Lakatoš urodził się w Libercu w czesko-romskiej rodzinie, choć sam mówi, że ani nie zna romskiego języka, ani nie jest szczególnie związany z kulturą narodu swojego ojca. Jest jednak uważany za pierwszego hokeistę romskiego pochodzenia, który zagrał w jakiejkolwiek reprezentacji Czech. Występował w kadrach U16, U17 i U20 naszych południowych sąsiadów. W barwach Bílí Tygři Liberec w 2016 roku sięgnął po mistrzostwo Czech i został wybrany debiutantem sezonu czeskiej extraligi. Rok później zdobył srebrny medal i był najskuteczniejszym juniorem całych rozgrywek, a także awansował z "Białymi Tygrysami" do półfinału Hokejowej Ligi Mistrzów. New York Rangers wybrali go wówczas z numerem 157 draftu NHL, ale do najlepszej ligi świata nie trafił.
Poprzedni sezon nie był jednak dla niego zbyt udany. Nie wiodło mu się w drużynie z Liberca, więc został wypożyczony do Berani Zlin. Wrócił jednak na play-offy do rodzinnego miasta i znów zdobył srebrny medal mistrzostw kraju. W trakcie półfinałowej rywalizacji stał się obiektem rasistowskich wyzwisk ze strony kibiców Komety Brno, którzy skandowali "Lakatoš jest je***ym Cyganem". Klub z drugiego największego czeskiego miasta musiał za zachowanie swoich kibiców zapłacić karę w wysokości 30 tysięcy koron, czyli ok. 5 tysięcy złotych.
Po meczu w Prościejowie trener miejscowej drużyny "Jastrzębi" Jiří Vykoukal dolał oliwy do ognia, mówiąc, że zejście do szatni zawodników HC Vítkovice "to wstyd dla nich, a nie dla nas". - Chłopak cały czas jeździł, prowokował i wszystkich irytował. Prowokował też kibiców, więc mu odpowiedzieli - skomentował Vykoukal. - Powinni to raczej rozwiązać wewnętrznie w klubie. Ktoś powinien z nim porozmawiać, żeby nie zachowywał się w ten sposób. A skoro już zagrali prawie cały mecz, to mogli dograć te 57 sekund.
Lakatoš, który trafił do zespołu z Ostrawy w przerwie między sezonami, odpowiada: - To jakaś niedorzeczność, że ja mam być za to odpowiedzialny. Trener Vykoukal ma większe doświadczenie ode mnie, nikt mu tego nie odbiera. Zastanawiam się tylko nad jego człowieczeństwem. On uważa, że coś takiego jest w porządku? Nikt nie może być obwiniany za to, kim się urodził. Vykoukal nie jest królem świata, żeby mógł sobie pozwalać na coś takiego. Nie wiem, z jakiej racji on mówi takie rzeczy.
Lakatoš jest znany z ostrej gry i nieprzyjemnego zachowania wobec przeciwników. Zapytany czy prowokował rywali, 22-letni hokeista mówi: - Nic mi nie wiadomo, żebym jeździł i krzyczał coś na ludzi. Natomiast jako zespół przegrywaliśmy w tym meczu i staraliśmy się ich wybić z rytmu, "zajść im za skórę". To wszystko gdzieś eksplodowało po moim golu. Mecz już wcześniej miał dość nerwowy przebieg. Doszło w czasie jego trwania do trzech pojedynków na pięści.
Kapitan Vítkovic Jan Výtisk przyznał, że jego kolega na tafli prowokował rywali. - Jasne, on taki jest. Ale jakieś normalne okrzyki każdy może przyjąć, a to, co się stało przekroczyło granicę - mówi. - Jeśli któremuś zawodnikowi przeciwników coś się nie podobało, to mógł się z nim pobić na lodzie. A jeśli chodzi o kibiców, to wiadomo, że zawsze będą gwizdali i coś krzyczeli, ale atakować kogoś ze względu na rasę? Na to nie może być zgody. Gdyby to się zdarzyło w Ameryce, to byłoby o tym głośno jeszcze przez pół roku.
Dominik Lakatoš mówi, że za pozytywną stronę całego zdarzenia uważa zachowanie swoich kolegów z drużyny i trenera. - Zupełnie się tego nie spodziewałem. Takie sytuacje zdarzały mi się już w przeszłości, właściwie prawie od małego - mówi. - Czasem cię to obraża, a czasem się tylko śmiejesz. Doceniam to, co zrobiła drużyna. Pokazaliśmy, że jesteśmy zjednoczeni i trzymamy się razem.
Czytaj także: