Róbert Kaláber: Nie ma w tej chwili żelaznej jedynki. Zagrają obaj bramkarze
O absencjach kluczowych zawodników, braku żelaznej „jedynki” i ostatecznej selekcji przed turniejem kwalifikacyjnym do Zimowych Igrzysk Olimpijskich porozmawialiśmy z Róbertem Kaláberem. Selekcjoner reprezentacji Polski zdradził nam też, który z rywali będzie tym najgroźniejszym.
HOKEJ.NET: – Do ostatniego dnia trwała batalia z czasem o powrót do zdrowia Johna Murraya. Niestety nie zdołał w pełni wyleczyć swojego urazu.
Róbert Kaláber: – Nie jest gotowy do gry, więc nie ma kompletnie sensu wystawiać kontuzjowanego zawodnika do Jest z nami Maciej Miarka i David Zabolotny, trenują od początku zgrupowania i dostaną szansę gry.
Kto zostanie jedynką w bramce biało-czerwonych?
– Nawet Murray nie broniłby trzech meczów. Dlatego obydwaj będą bronić, a decydować będziemy o tym tuż przed spotkaniem. Jak ich rozstawimy? O tym będziemy rozmawiać właśnie teraz. Ustalimy nasz plan działania i zobaczymy, jak to będzie wyglądać. Jeden bramkarz będzie bronił dwa mecze, a drugi jeden mecz. Będziemy reagować na bieżąco, bo w tej chwili nie ma żelaznej jedynki.
Kontuzje w kadrze znacząco pokrzyżowały Wam plan na ten turniej?
– Nie mamy aż pięciu podstawowych zawodników. Nie ma Johna Murraya, Macieja Kruczka, Arkadiusza Kostka, Alana Łyszczarczyka i Filipa Starzyńskiego. Wszyscy zawodnicy byli na ostatnich mistrzostwach i mają swoją jakość. „Kruger” to siłowy zawodnik, Kostek do rozgrywania w defensywie, „Łyżka” prowadzi grę, rozgrywa krążek i potrafi wziąć ciężar gry na siebie. Z kolei Starzyński to lider osłabień.
Są zawodnicy co dzięki temu dostaną szansę pokazania się na wymagającym turnieju.
– W Nottingham - co się rzadko zdarza po play-offach - wszyscy najlepsi zawodnicy byli zdrowi. W tamtym roku się wszystko pięknie ułożyło. A teraz mamy inną sytuację, ale co zrobić. Nie mamy aż tylu zawodników na tym poziomie i to jest nasz problem. Dlatego trzeba stale nad tym pracować, aby mieć więcej młodych zawodników, których poziom będzie stale rósł. Konieczne jest to, aby stwarzać im dobre warunki do rozwijania się.
W meczu towarzyskim z Koreą Południową wysoko wygranym przez Polaków 6:0 nie było aż tak widać braków w kadrze.
– Nie można się do tego meczu zbyt mocno odnosić, bo Azjaci mieli daleką podróż i zmianę strefy czasowej. Nie muszę chyba nikomu wyjaśniać, jak spora jest daleko Polska leży od Korei. Było widać ich zmęczenie po podróży, stracili szybkie bramki i to ustawiło ten mecz. W turnieju mecz z nimi będzie kompletnie inny. Zresztą już drugim meczu Koreańczycy zaprezentowali się znacznie lepiej i przegrali z Ukrainą 3:4 po dogrywce. Inna sprawa, że Ukraińcy zagrali luźniejszy mecz, a w ich składzie nie było czterech zawodników. Wydaje mi się, że to właśnie oni będą naszym najgroźniejszym rywalem w tym turnieju.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze
Lista komentarzy
Slavomirio
Brak słów że PZHL nic nie zrobił przez tyle czasu żeby Tomas Fucik miał obywatelstwo na taki turniej