Kolejnym gościem „Rozmowy Tygodnia” był Jakub Gimiński. 28-letni defensor KH Energi Toruń opowiedział o fatalnej serii porażek, spróbował zdiagnozować, co nie funkcjonuje w zespole „Stalowych Pierników” i ocenił akcję toruńskiego klubu dla hospicjum „Nadzieja”.
HOKEJ.NET: – Nie wiedzie się Wam ostatnio najlepiej. Seria porażek nadal trwa, co Twoim zdaniem wymaga największej poprawy w Waszej grze?
Jakub Gimiński, obrońca Energi Toruń: – Tak na dobrą sprawę to uważam, że wszystko jest do poprawy w tym momencie. Na pewno mamy jakiś problem mentalny, ale z drugiej strony nie wiem co powiedzieć. Na ten moment jesteśmy chyba najgorszą drużyną ligi i musimy bardziej myśleć o defensywie, nie możemy przy korzystnym wyniku cały czas przeć do przodu i szukać bramek. Musimy też poświęcić się zadaniom defensywnym.
Jak przy takiej serii wygląda atmosfera w szatni?
– Bardzo źle. Chyba sam jestem pierwszy raz w takiej sytuacji, że zdarza mi się seria, aż tylu porażek z rzędu. Nie za bardzo wiemy co z tym zrobić. Już próbowaliśmy wszystkiego: mocnych słów, próbowaliśmy też troszkę lżej i się zintegrować. Na ten moment nic nie wychodzi.
Odejdźmy teraz na chwilę od hokeja. W Toruniu ostatnio przekazano kupcy koszulkę Kamila Kalinowskiego, podpisaną przez zawodników San Jose Sharks. Zebrano 3000 złotych dla hospicjum „Nadzieja” w Toruniu. Jak oceniasz tę akcję?
– Super akcja. Słowa uznania dla Marcina, naszego człowieka od marketingu. Wiele osób pewnie myślało, że są znikome szanse, by nasza koszulka dotarła do samolotu San Jose i przyleciała razem z nimi na mecz. Bardzo fajnie, że oprócz samego faktu mogła pomóc jeszcze tym najbardziej potrzebującym.
Czy masz jakieś swoje ulubione miejsca do, których lubisz wracać na hokejowej mapie Polski?
– Na pewno teraz najbardziej się cieszę na przyjazd do Jastrzębia, dużo lat swojej kariery tutaj spędziłem. Moja żona pochodzi z Jastrzębia, więc wiadomo jest to okazja do spotkań z rodziną i na pewno jest to miły aspekt dostrzec wiele znajomych twarzy na trybunach.
Wróćmy z powrotem do tematów hokejowych, czy uważasz, że w ostatnich sezonach liga mocno się wyrównała?
– Powiedziałby „tak”, gdyby nasz zespół radził sobie lepiej. Oczywiście mówię teraz o tym momencie sezonu. Myślę, że to dobrze, że każdy może z każdym wygrać. Widać to nawet po tym, że chociażby zespół z Katowic jest w stanie zanotować serię kilku porażek z rzędu, a to wcześniej nie zdarzało im się to zbyt często. Chciałbym, żebyśmy też się dołączyli do tej gry, bo tego nam najbardziej brakuje.
A co powiesz o poziomie polskiej ligi, uważasz, że idzie on w górę?
– Tak, chociażby rozgrywki międzynarodowe pokazały w tym sezonie, że przy odpowiednim zarządzaniu klubem polskie zespoły są w stanie dorównać innym europejskim drużynom. Mam nadzieję, że utrzyma się to dalej na poziomie europejskim.
Jaki jest Wasz cel na dalszą część sezonu?
– Myślę, że naszym najważniejszym celem jest teraz przełamanie się. Myślę, że to też trochę siedzi w naszych głowach. Uważam, że jak już wygramy ten pierwszy mecz, to już to pójdzie dalej. Musimy teraz z meczu na mecz myśleć żebyśmy lepiej mentalnie wchodzili w spotkania, żebyśmy grali całe sześćdziesiąt minut, a nie pół spotkania lub mniej.
Jak oceniasz swoją indywidualną formę w tym sezonie?
– Myślę, że jeśli chodzi o grę z tyłu, to jest całkiem w porządku. Chciałbym dołożyć i pomóc trochę drużynie w ofensywie. Ciężko pracuję, żeby to się udawało, choć - tak jak wspomniałem - najważniejsza jest dla nas pewniejsza gra w defensywie.
Rozmawiał: Kamil Przegendza
Czytaj także: