„Rozmowa Tygodnia”. Wołosz: Mam nadzieję, że w ciągu najbliższego roku czy dwóch rozmowy przyniosą efekt

Hokeiści Polonii Bytom swój ostatni mecz na taflach ekstraligi rozegrali 27 stycznia 2019 roku, kiedy to w Bytomiu podejmowali JKH GKS Jastrzębie. Od tego czasu sześciokrotni mistrzowie Polski, pomimo że od czerwca 2021 roku dysponują nowoczesnym lodowiskiem, występują tylko w Młodzieżowej Hokej Lidze. O przyszłości bytomskiego hokeja, poszukiwaniu sponsorów, a także działalności miejskiej spółki rozmawialiśmy z prezydentem miasta Mariuszem Wołoszem, który w latach 2005-2007 był prezesem Towarzystwa Miłośników Hokeja Polonia Bytom.

HOKEJ.NET: – Panie prezydencie, kiedy hokejowa Polonia Bytom wróci do gry? Prawdziwej gry. Chciałbym usłyszeć konkrety i obietnicę personalnych zmian w spółce, jeśli po raz kolejny nie uda się zgromadzić odpowiedniego budżetu gwarantującego start drużyny w przyszłym sezonie TAURON Hokej Ligi.

Mariusz Wołosz, prezydent Bytomia: – Nie przeceniałbym roli prezesa w tej kwestii, bo pozyskanie dzisiaj z rynku kilku milionów złotych od sponsorów nie jest łatwe. Chyba, że ma się w mieście potężną państwową spółkę, bądź firmę, której właściciel jest pasjonatem hokeja lub byłym graczem.

Jest na przykład Węglokoks Kraj...

– Jest, ale to spółka, która zajmuje się wydobyciem węgla, a wiemy jaka jest sytuacja w górnictwie. W przypadku finansowania bytomskiego hokeja raczej nie będzie to jeden duży sponsor. Ze względu na to, że finansowanie drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej to duży wysiłek finansowy, będziemy starali się zaangażować większą liczbę sponsorów. Osobiście angażuję się w takie działania i mam nadzieję, że w ciągu najbliższego roku czy dwóch przyniosą one pozytywny efekt. Niestety cały czas mierzę się ze słabościami ludzkimi i różnymi animozjami.

Mówimy o animozjach w środku spółki Bytomski Sport?

– I tej spółki, i innych oraz w samym urzędzie.

Sam pan prezydent daje do zrozumienia, że to wymaga zmian, korekt...

– Miasto jest żywym organizmem, zmiany personalne cały czas w nim zachodzą. Ale jeśli będzie potrzeba wprowadzenia jakichkolwiek korekt, to w pierwszej kolejności dowiedzą się o tym osoby bezpośrednio zainteresowane.

Bytom jeśli chodzi o sporty drużynowe, które przecież najbardziej interesują kibiców, jest obecnie nieliczącym się w ogóle miastem w Polsce, taką sportową „prowincją”. Zgodzi się Pan z takim określeniem?

– Absolutnie nie.

Mamy po spadku w poprzednim sezonie trzeci poziom w koszykówce, piłka nożna również trzeci poziom rozgrywkowy, gdzie obecnie piłkarze znajdują się w strefie spadkowej i zapowiada się ciężka walka o utrzymanie, z kolei hokej w amatorsko-juniorskiej I lidze. Hokeiści nie mogą z tej ligi awansować drogą sportową, tylko konieczne jest wykupienie „dzikiej karty”. Trzeba mieć określony budżet.

– Osiągamy wyniki na miarę swoich możliwości i potencjału gospodarczego miasta. Jeszcze do niedawna tak naprawdę te wszystkie kluby były na skraju upadłości. Koszykówka była w całkowitym rozpadzie i bez szansy na start. Koszykarze jednak zaczęli grać i awansowali do pierwszej ligi. O piłce nożnej nie będę mówił, bo to jest długa historia. Ogromne zaległości finansowe, wiele kłopotów, również natury prawnej. Oczywiście gdybym miał bytomski sport oceniać jako kibic, chciałbym żeby było lepiej, ale proszę pamiętać, że mieliśmy pięć lat na to, żeby ustabilizować spółkę finansowo, wybudować od zera zaplecze hokejowe i piłkarskie. Jeżeli ktoś ocenia to tylko i wyłącznie pod kątem dzisiejszych wyników sportowych, to uważam, że to jest wysoce niesprawiedliwe.

Ciągle powtarza się o tym, że najważniejsza jest młodzież i jej szkolenie, władze chwalą się akademiami. Pełna zgoda, ale jaką będą mieć motywację młodzi wychowankowie, mając świadomość, że po zakończeniu wieku juniora pozostanie im zawiesić łyżwy na kołku, bądź przeprowadzić się do innego klubu. Duża grupa wychowanków Polonii występuje w ościennych klubach. Czy Polonia Bytom ma tylko szkolić zawodników dla innych polskich klubów? Ma być dostarczycielem hokejowego narybku?

–  Zdecydowanie nie. Tak jak powiedziałem przed chwilą pracujemy nad tym, żeby Polonia zagrała w najwyższej klasie rozgrywkowej, lecz potrzeba do tego olbrzymich pieniędzy. Po awansie też będziemy musieli zmierzyć się z innym problemem. Mam nadzieję, że wtedy też obiektywnie pan na to spojrzy, bo część zawodników, którzy dziś w drużynie grają i osiągają świetne wyniki, niestety w zespole seniorów miejsca nie znajdzie. Niestety taki jest sport, że zagrają najlepsi i będą musieli umieć przynajmniej na początku sprostać temu, co jest dzisiaj w najwyższej klasie rozgrywkowej. A poziom jest naprawdę bardzo wysoki. Nigdy nie byłem hokeistą, ale już mam na tyle wiedzy, że potrafię ocenić, że awans szybko zweryfikuje tych, którzy nie są przygotowani do niego mentalnie i fizycznie.

W jaki sposób utrzymać lodowisko, jeśli nie odbywają się na nim imprezy? W tym sezonie nie było takiej.

– Nie było? A mecz Polska-Węgry? A mecze, które zorganizujemy bezpośrednio przed mistrzostwami świata w Czechach? A wizyta Luca Tardifa w Bytomiu w grudniu 2022 roku? Prezydent Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie pierwszy raz od ćwierć wieku odwiedził Polskę i przyjechał właśnie do Bytomia. Zarówno on, jak i Petr Bříza (wiceprezydent IIHF - przyp. red.) byli pod wrażeniem obiektu, który oglądali w trakcie trwających Mistrzostw Świata U20 Dywizji IB.

Mówię o tym sezonie, nie o poprzednich. Tamte mamy już za sobą...

– Ja mówię o tym, co wydarzyło się w ciągu roku. To mnie interesuje. Skoro jest tak źle i nic się nie dzieje, to dziwne, że wszyscy w koło narzekają, że jest za mało godzin lodu, bo ciągle mamy jakieś imprezy.

Powinna być druga tafla...

– Zgadzam się z panem. Gdyby tak było w Bytomiu i wszystkich innych miastach hokejowych, to na pewno polski hokej rozwijałby się dużo szybciej, bo niestety w wielu miejscach, tak jak i u nas, hokej trzeba łączyć z rekreacją. Proszę pamiętać, że budujemy obiekty z pieniędzy podatników, którzy powinni z nich korzystać. Nie tylko siedząc na trybunach jako kibice, ale też korzystając ze ślizgawek.

Na bandach lodowiska znajdują się reklamy tylko lokalnych firm. Czy miasto ma na to pomysł? To jest ważne, z tego są pieniądze.

– Nie jestem specjalistą od reklamy. Kiedy rozgrywane były mecze międzypaństwowe, które były transmitowane przez telewizję, to pojawiały się reklamy różnych innych firm, łącznie z państwowymi spółkami. W związku z grą w TAURON Lidze Hokeja Kobiet na stałe eksponowane jest logo tej firmy. Ekspozycja reklam na bandach jest zależna od organizatora danego przedsięwzięcia. Przecież w Bytomiu jeśli mamy rozgrywki ligi juniorskiej, to nie powinniśmy się spodziewać żadnych wielkich sponsorów na bandach. Tym bardziej, że te rozgrywki nie są transmitowane w telewizji, a reklamodawcom chodzi głównie o szeroki zasięg.

W tym sezonie lodowisko zostało zamrożone dopiero w połowie sierpnia. Jak w tej sytuacji można mówić o prawidłowym szkoleniu zawodników?

– Proszę wybaczyć, ale ja nie decyduję o tym, kiedy to lodowisko będzie mrożone, a kiedy nie. Dyrektorem Ośrodka Sportu i Rekreacji, który zarządza lodowiskiem, jest wybitny, utytułowany hokeista, ligowiec i reprezentant Polski (Zbigniew Bryjak - przyp. red.) i on podejmuje decyzje.

Co mają sukcesy do późnego terminu zamrażania lodowiska?

–  Proszę wybaczyć, ale wybitny zawodnik, olimpijczyk, trener wie, kiedy należy rozpocząć mrożenie tafli.

Czyli połowa sierpnia to jest odpowiednia pora, aby hokeiści rozpoczynali treningi na lodzie?

– Pan czyni mi zarzut, a ja o tym nie decyduję. Jest kompetentny dyrektor, który decyduje, kiedy to lodowisko ma być mrożone. To jest jego decyzja, która zawsze bazuje na potrzebach określonych przez samych hokeistów i na realiach finansowych.

Chciałbym przejść do pana prezesa Sławomira Kamińskiego. Z kim prowadzono rozmowy w sprawie sponsoringu klubu?

– Jak będzie podmiot, który podpisze umowę i się zdecyduje na współfinansowanie drużyny hokeja, to z chęcią poinformuję, kto to jest. W tej kadencji przeżyłem już kilka sytuacji w przypadku sekcji piłkarskiej, kiedy pojawiali się potencjalni sponsorzy, którzy mieli współpracować z klubem. Wszyscy „piali z zachwytu”, po czym przychodziła bardzo szybka weryfikacja, że podmiot okazywał się niewypłacalny lub z innych względów rezygnował ze sponsoringu i ostatecznie nie wpłacił do klubu tysiąca złotych.

Jaka to była firma, z którą Pan prowadził rozmowy? O jakich rocznych dochodach? Była to większa firma, o globalnym zasięgu, czy lokalna?

– To była firma, która ma roczny obrót w wysokości miliarda złotych.

Gdyby te rozmowy się powiodły, Polonia Bytom występowałaby w TAURON Hokej Lidze?

– Mówiliśmy o sponsoringu na poziomie kilku milionów złotych dla sekcji hokejowej.

Ile odbyło się takich rozmów w ciągu ostatniego roku?

– Ja odbyłem dwie. Niestety jedna rozmowa z dużą firmą nie zakończyła się dlatego, że wybuchła pandemia i wszyscy zaczęli wycofywać się ze wszystkiego, z czego mogli. Ale być może ten temat wróci.

Jakich argumentów używano w rozmowach, aby zachęcić firmy do sponsoringu Polonii Bytom?

– Rozmowa była bardzo prosta, mówiliśmy, że chcemy podejść pod grę w najwyższej klasie rozgrywkowej i potrzebujemy stabilnego partnera. Taka była argumentacja. To są ludzie, którzy szukają też reklamy w sektorze sprzedaży detalicznej i byli zainteresowani taką promocją. W czasie takich rozmów można pokazać, jak wygląda dzisiaj polski hokej i jego możliwości promocyjne, a te co roku są coraz większe. To są tylko takie argumenty. Tak jak mówię, staram się najpierw zrobić, a potem mówić, nie odwrotnie.

Czy Pana zdaniem osoby działające w spółce Bytomski Sport Polonia Bytom są merytorycznie przygotowane do rozmów z potencjalnymi sponsorami? Jakie mają doświadczenie i sukcesy na tym polu?

– Poszukiwanie partnera, który zechce współfinansować drużynę jest trudne. Ale starań przedstawicieli spółki Bytomski Sport w tym zakresie nie mogę oceniać negatywnie. To są mniejsze kwoty, ale są. Spółka funkcjonuje dobrze, sprawnie, nie generuje długów. Dobrze organizuje pracę i szkolenie dzieci i młodzieży. Z wszystkiego rozlicza się zawsze bardzo precyzyjnie. To są rzeczy istotne w każdym klubie, choć niewidoczne bardzo często dla kibiców.

Czy jest Pan zadowolony z efektów działalności Panów Sławomira Kamińskiego i Sławomira Budzińskiego? Jeśli tak, to z czego najbardziej?

– Jeśli miałbym oceniać ich pod kątem administrowania klubem, sprawności działania, uczciwości i rzetelności, to oceniam ich bardzo dobrze. Proszę pamiętać, że muszę patrzeć na sprawę z każdej strony i rozważyć jakie są możliwości. Jasne, że najlepszą sytuacją byłoby, gdybyśmy zdobywali mistrzostwo Polski najwyższej klasy rozgrywkowej własnymi wychowankami, ale tak w zasadzie nie dzieje się nigdzie. Jeśli miałbym większe oczekiwania wobec zarządu czy prezesa spółki, to na pewno w kwestii sportowej, jednak trzeba wziąć pod uwagę, że jest to sport i wyniki nie zawsze są takie jakich byśmy oczekiwali.

Podsumowując jest Pan zadowolony?

– Tak, jestem zadowolony.

To jest Pan w wąskim gronie osób, które są zadowolone z ich dotychczasowej działalności.

– Mamy zupełnie inny sposób patrzenia na spółkę. Pan ocenia jako kibic, co widzi na wierzchu, a ja – oceniam od środka, z perspektywy właścicielskiej. Wiem, jak trudna jest to praca i ile wiąże się z tym problemów. Pan ma ten komfort, że może oceniać tylko to, co widać z zewnątrz, a ja muszę z każdej strony.

Czy uważa Pan, że są to osoby kompetentne do funkcji, które sprawują?

– A jakie mam podstawy żeby uznać, że nie, jeśli ze wszystkich swoich zadań formalnych się wywiązują? Nie narobili żadnego „bigosu”, jak ich poprzednicy wielokrotnie. Drużyny funkcjonują, nie generują strat i tyle. Oczywiście zawsze można coś zrobić lepiej lub gorzej. Progres sportowy jest oczekiwany, ale to nie znaczy, że się on jeszcze nie wydarzy. Mieliśmy mnóstwo zadań do wykonania w ostatnich latach. Powtórzę to jeszcze raz, ustabilizowanie sytuacji finansowej trzech tak naprawdę klubów, plus budowa obiektów. To już za nami. Przyjdzie czas na progres sportowy.

Czy Panowie zarządzający spółką BS Polonia Bytom są rozliczani ze swojej pracy? Jeśli tak, to w jaki sposób?

–  Oczywiście są rozliczani przez radę nadzorczą, bo to leży w jej kompetencjach. Na razie ta ocena każdorazowo była pozytywna.

W tym sezonie w Bytomiu rozgrywały swoje spotkania juniorskie reprezentacje Polski U18 i U20. Na mecze te były darmowe wejścia. Liczba widzów: 120, 150, 200 osób. Lodowisko znajduje się w centrum Bytomia. Nie było żadnej akcji nagłaśniającej spotkania.

– Kto był organizatorem tych meczów?

Polski Związek Hokeja na Lodzie, ostatnio także Śląski Związek Hokeja na Lodzie.

– Bardzo proszę skierować pytanie do organizatorów wydarzeń.

Funkcję się łączą. Adam Fras, wiceprezydent Bytomia, jest także wiceprezesem PZHL-u.

– Tutaj jest wiceprezydentem Bytomia i z tej pracy go rozliczam. Staram się PZHL-owi pomagać, jak tylko mogę, niejednokrotnie udostępniając lodowisko. A to, że kwestie promocji przez PZHL są organizowane w taki czy inny sposób – proszę wybaczyć, nie zamierzam się tym zajmować.

Jeśli chodzi o mecze Polonii Bytom w MHL, to liczby widzów są niestety podobne.

– Zgadza się, mam tego świadomość. Kiedy projektowaliśmy lodowisko, braliśmy dane z Polski oraz reszty Europy. Wiemy, jaka jest średnia liczba widzów podczas meczów ligowych i stąd też nie wybudowaliśmy areny na 20 tysięcy osób.

Chciałbym zapytać o organizowanie meczów różnych sekcji BS Polonii Bytom w tym samym dniu i o tej samej godzinie, co ma później przełożenie na pustki na trybunach. Także zamknięte kasy kilka minut po rozpoczęciu spotkań, przez co ludzie odchodzą z kwitkiem. Kibice muszą kupować bilety online, a starsze osoby mają z tym problem.

– Nie mam wiedzy na temat takiej sytuacji dotyczącej kas, ale jeśli jest problem związany z czasem ich otwarcia, to ja na pewno się temu przyjrzę i postaram się, aby podobne sytuacje nie miały już miejsca.

Drużyna SMS Bytom została zgłoszona do rozgrywek MHL w ostatniej chwili na „wariackich papierach”. Jak dotąd, na 20 rozegranych spotkań, wygrała jedno i to walkowerem. Zdobyła na lodzie 16 bramek, tracąc przy tym aż 264. Były kontuzje, złamana ręka, złamany obojczyk, zwichnięcia, stłuczenia. Szczególnie w początkowej fazie sezonu wyglądało to jak „rzeź niewiniątek”. W rozgrywkach pełnią rolę chłopców do bicia. Czy rozgrywanie takich spotkań ma jakikolwiek sens?

– Proszę wybaczyć, ale nie mnie oceniać postępy sportowe drużyny SMS Bytom. Mogę jedynie kibicować zawodnikom.

 Jeszcze jedno, ostatnie pytanie w ramach podsumowania. Co w takim razie poszło nie tak, że nie udało się zgromadzić odpowiedniego budżetu, gwarantującego zgłoszenie drużyny do THL-u?

– Ogólna sytuacja gospodarcza w Polsce i w Bytomiu.

Ale to jest proste wytłumaczenie…

– Konkurencja o środki na finansowanie sportu jest spora. A rynek jest trudny.

Rozmawiał: Michał Popa

Wywiad autoryzowany