„Rozmowa Tygodnia”. Miro-Pekka Saarelainen: Musimy ograniczyć minuty karne
Napastnik GKS-u Katowice, Miro-Pekka Saarelainen, opowiedział nam w cyklicznym formacie „Rozmowa Tygodnia” o ćwierćfinałowej rywalizacji z Zagłębiem Sosnowiec, swojej dyspozycji na lodzie i sile fińskiego hokeja.
HOKEJ.NET: – Cztery mecze ćwierćfinałowej serii za wami. Jak podsumowałbyś dotychczasową rywalizację z Zagłębiem?
Miro-Pekka Saarelainen: To bardzo twarde i wyrównane boje. Żadne spotkanie nie było łatwe i wiedzieliśmy o tym już przed startem play offów. Dobrze, że prowadzimy w serii, ale nie wolno nam zwolnić i stracić koncentracji. W każdym meczu musimy dać z siebie 100 procent.
Jak wyglądało przygotowanie do tej rywalizacji i jak odbywa się bieżąca analiza taktyczna? Więcej czasu poświęcacie na waszą grę czy na przeciwnika?
– Myślę, że proporcje rozkładają się po połowie. Wszystko zależy od materiału, który dla sztabu jest ważny. Musimy analizować swoją grę, żeby wiedzieć, co poprawić, ale ważne też, żeby reagować na to, co robi rywal.
Co musicie poprawić?
– Łapiemy za dużo kar. Musimy ograniczyć minuty karne, które dostajemy. W poszczególnych momentach brakuje nam zimnej krwi, spokoju i opanowania.
A jakie silne strony Zagłębia potrafiłbyś wskazać?
– To drużyna, która jest aktywna i agresywna. Świetnie jeżdżą i nie odpuszczają w żadnej sytuacji. To dobra zespół, który jest niezwykle zmotywowany do walki i potrafi wykorzystywać swoje szanse, np. w przewagach.
Opuściłeś kilka gier jeszcze w sezonie zasadniczym. To efekt kontuzji?
– Tak, zmagałem się z drobnym urazem.
Czujesz się już optymalnie na lodzie?
– Nie odczuwam już żadnego bólu, jeśli o to pytasz. Oczywiście, każdy powrót po kontuzji jest trudny. Trzeba odpowiednio wejść w trening i rytm meczowy. Każda tercja na lodzie działa jednak na moją korzyść.
Widzisz w twojej grze obszary, które mogłyby wyglądać lepiej?
– Chciałbym poprawić grę z krążkiem. W tym obszarze widzę jeszcze u siebie spore rezerwy i myślę, że z każdym meczem będzie lepiej, co przełoży się na sytuacje bramkowe. Na ten moment trochę mi ich brakuje.
Polska to twój pierwszy zagraniczny przystanek w karierze. Skąd decyzja, by opuścić Finlandię?
– Czułem, że potrzebuję czegoś nowego. Usłyszałem, że w Katowicach występują inni Finowie i ta opcja wydała mi się całkiem sensowna. Dzisiaj uważam, że to był dobry wybór na ten moment mojej kariery.
Rozmawiałeś przed przybyciem do Katowic z którymś z fińskich graczy GieKSy?
– Jasne. Z Jooną Monto występowałem w tej samej drużynie przed trzema laty, więc dobrze się znamy. Zapytałem go o klub i ligę, a on przekazał same dobre wieści. Moim przyjacielem jest też Lauri Huhdanpää, który pomógł mi w wielu kwestiach, opowiedział o poziomie rozgrywek i namówił, by spróbować w Polsce.
Znałeś też Matiasa Lehtonena?
– Tak, ale występowaliśmy w lidze Mestis w przeciwnych drużynach, więc nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy.
Oglądasz hokej w telewizji czy internecie?
– Zdarza się. Najczęściej NHL, jeśli mecze odbywają się o korzystnych porach. Śledzę też naszą Liigę, ale częściej sprawdzam wyniki, niż oglądam na żywo.
Jesteś kibicem którejś drużyny?
– Jestem kibicem hokeja. Nie kibicuję szczególnie żadnemu teamowi. Raczej oglądam z miłości do gry.
Ale na pewno kibicowałeś Finlandii podczas olimpijskiego finału.
– Dopiero od drugiej tercji, bo ten mecz zaczynał się bardzo wcześnie.
Czyli przyniosłeś szczęście, bo po pierwszej tercji Finowie przegrywali.
– Rzeczywiście. Kiedy już oglądałem, bramki zdobywała tylko Finlandia.
Z czego wynikają fińskie sukcesy w ostatnich latach, jeśli chodzi o hokej reprezentacyjny? Najpierw mistrzostwo świata, kilka lat później historyczne złoto olimpijskie.
– Mogę tylko zgadywać jako kibic, ale widać w drużynie narodowej charakter i jedność. W każdym meczu zawodnicy pracują w kolektywie, mają wspólny cel, doskonale wiedzą, co robić na lodzie. To tak zwany “team spirit”. Myślę, że właśnie zespołowość jest największym atutem naszej reprezentacji.
Rozmawiał: Dominik Kania
Komentarze