„Rozmowa Tygodnia” z Miiką Elomo. „Każdy zespół powinien inwestować w pracę nad młodymi”
W projekcie pod tytułem Ciarko STS Sanok postawiono na fińską myśl szkoleniową. Jej uosobieniem jest Miika Elomo, mający doświadczenie pracy z juniorskimi reprezentacjami Finlandii. O podejściu do młodych, pierwszych wrażeniach z polskich tafli i rodzinnych planach rozmawialiśmy ze szkoleniowcem sanoczan w naszym cyklicznym formacie.
HOKEJ.NET: – Długo zastanawiał się pan nad ofertą z Sanoka?
Miika Elomo, trener Ciarko STS Sanok: – To była łatwa decyzja. Po tym, co zobaczyłem i usłyszałem podczas mojej przedświątecznej wizyty w klubie, nie miałem żadnych wątpliwości. Prezes Radwański zaprezentował mi cele i plany, a ja je w pełni zaakceptowałem, dlatego podjęcie decyzji było relatywnie proste.
Jaki największy problem zidentyfikował pan podczas pierwszych treningów czy meczów?
– Praktycznie żadnych wielkich problemów STS nie miał. Widać było, że drużyna ciężko pracowała także przed moim przyjazdem. Czasem musisz coś zmienić: poszczególne elementy czy podejście. Taki jest hokej i dlatego jestem w Sanoku.
Coś pana zaskoczyło po przyjeździe?
– Poświęciłem trochę czasu na research, więc wiedziałem, gdzie będę pracował. W mieście widać, że hokej to dla sanoczan numer jeden wśród sportów. Ludzi naprawdę interesuje drużyna i wspaniale jest pracować w takim miejscu.
A poziom rozgrywek?
– Moim zdaniem liga jest o wiele lepsza niż wielu sądzi i można być dumnym z jej poziomu. Powinniśmy robić wszystko, by budować wspólnie jej renomę. Mam też na myśli współpracę między klubami. Każdy zespół powinien inwestować w pracę nad młodymi, utalentowanymi zawodnikami. Hokej to najszybsza gra zespołowa na świecie. Ma wielki potencjał sponsorski i kibicowski. Jeśli ktoś pozna i zagłębia się w hokej, od razu się w nim zakochuje!
W Sanoku widać inwestycje w młodzież. Co decyduje, że dany młody zawodnik dostaje u pana szansę?
– Obserwuję szczególnie uważnie młodych. Muszą pokazywać każdego dnia, że chcą i są gotowi, by być profesjonalistami. Jeśli to widzimy wraz ze sztabem, zrobimy wszystko, by pomóc w osiągnięciu im indywidualnych celów. Wraz z Marcinem Ćwikłą i prezesem Radwańskim oglądaliśmy mecze Niedźwiadków i w ten sposób zauważyliśmy chociażby Filipa Sienkiewicza. Zauważyć to jedno, później młodzi muszą pokazywać charakter na lodzie. Wtedy nasza współpraca ma sens.
Rywalizował pan z niemal każdą drużyną PHL. Która wydaje się najmocniejsza?
– Chyba nie wskażę. Tutaj każdy mecz jest trudnym wyzwaniem, niezależnie czy rywalizujesz z ostatnią drużyną w tabeli czy z aktualnym mistrzem.
Pana bracia to także hokejowi trenerzy (Teemu - 2. liga norweska i Tommi - 2. liga fińska - przyp. red.). Macie takie plany, by kiedyś pracować razem w ramach jednego teamu trenerskiego?
– To profesjonaliści w swoim fachu. Kiedyś mieliśmy sporą frajdę ze wspólnej gry w tej samej drużynie. Może kiedyś będziemy mieli okazję być częścią tego samego klubu jako trenerzy? To byłoby świetne doświadczenie, bo mam ogromny szacunek do ich warsztatu, poziomu rozumienia gry i postrzegania pracy trenerskiej. Przeszliśmy w rodzinnym domu przez hokejową drogę wspólnie. Taka współpraca byłaby ciekawym rozdziałem naszej historii.
Który sport poza hokejem ogląda pan w telewizji najchętniej?
– Piłkę nożną. Uprawiałem tę dyscyplinę do 16. roku życia. Wtedy musiałem wybrać pomiędzy futbolem a hokejem. Vladimir Jursinov zaprosił mnie do treningów z pierwszą drużyną TPS, zrobiło się poważnie i to był moment, kiedy musiałem podjąć decyzję. Piłkę jednak wciąż lubię i cenię.
Rozmawiał: Dominik Kania
Komentarze