Texom STS Sanok w czwartym spotkaniu ćwierćfinałowym fazy play-off TAURON Hokej Ligi uległ na własnym podwórku zwycięzcy sezonu zasadniczego, GKS-owi Tychy 1:5 i tym samym zakończył obecny sezon. My natomiast postanowiliśmy podsumować ten mecz Filipem Świderskim.
HOKEJ.NET: – Play-offy za Sanokiem, jak ocenisz ich przebieg oraz mecze w Sanoku, w których pokazaliście serce do walki.
Filip Świderski: – Podsumuję to krótko – daliśmy z siebie wszystko, zostawiliśmy na lodzie mnóstwo serca, walczyliśmy ile mogliśmy. I tyle.
Chyba fajnie było pokazać się w Sanoku swoim kibicom i udowodnić, że Tychy jednak nie takie straszne.
– Wiadomo, u siebie zawsze gra się lepiej, nasza społeczność kibicowska jest super i chcemy im podziękować naszym zaangażowaniem i walką na lodzie za cały sezon wsparcia pomimo trudów, które nas napotkały. Czujemy wsparcie z trybun.
Czy podczas tych spotkań w Sanoku czuliście gdzieś za plecami, że przyszłość hokeja w naszym mieście jest niepewna a ten mecz, że może był – odpukać – ostatnim tutaj?
– Myślę, że nie. My wychodzimy na lód i robimy swoje, pomimo wszystkich trudności nie złożyliśmy broni. Graliśmy dalej z nadzieją, że w najbliższych latach coś jednak z tego będzie.
Sporo było interwencji w tym meczu, zwłaszcza twoich. Jako bramkarz możesz być pewnie zadowolony z tego, że dostałeś swoją szansę.
– Pewnie, że tak! Fakt, miałem dużo roboty, ale myślę, że dobrze to wyglądało. Nie mam sobie wiele do zarzucenia, chociaż na pewno trzeba to będzie wszystko jeszcze przeanalizować i poszukać błędów. Kiedy jednak gra się w czternastu zawodników i to dzień po dniu to wychodzi zmęczenie i widać było, że trochę fizycznie odpadamy. Ale, myślę, że było dobrze.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
CAŁOŚĆ RÓWNIEŻ W MATERIALE WIDEO
Czytaj także:
