Martin Čakajík i Dušan Devečka to para podstawowych obrońców lidera polskiej ligi. Słowaccy defensorzy mają swój duży wkład w to, że ekipa Tauron KH GKS Katowice od dwudziestu jeden pojedynków nie zaznała porażki. Oto jak ocenili ostatnią wyjazdową wygraną 4:2 z Unią Oświęcim.
–To był ciężki mecz. Było wdać, że oświęcimianie solidnie przygotowali się do tego spotkania. Zagrali dobrze w obronie, a do tego w wielu sytuacjach świetnie spisywał się ich bramkarz Michal Fikrt– powiedział Čakajík – My natomiast łapaliśmy dużo kar, co oczywiście nie pomaga w grze. Dobrze, że Kevin (Lindskoug – przep. red.) ratował nas swoimi interwencjami.
W tych opiniach wtórował mu również Devečka, którego zdaniem gra zespołu powinna być bardziej zdyscyplinowana, tak aby unikać niepotrzebnych osłabień. To właśnie w czasie gdy 38-latek przebywał w boksie kar, oświęcimianie zdołali wyrównać na 1:1 za sprawą trafienia Juhy Kiilholmy.
–Mecz z Unią sami sobie skomplikowaliśmy – podsumował Devečka –Łapaliśmy dużo kar. Ja sam się do tego przyczyniłem, o co jestem zły na siebie. Do tego jeszcze dochodziły nasze niewykorzystane sytuacje. To są elementy, nad którymi musimy pracować. Trzeba je jak najszybciej poprawić.
Pojedynek był bardzo wyrównany. Po 40 minutach tablica świetlna w hali przy Chemików 4 wskazywała remis 1:1, a to oznaczało, że ostatnia partia meczu mogła przynieść jeszcze wiele rozwiązań, włącznie z zakończeniem zwycięskiego pochodu katowiczan po polskich lodowiskach.
–Trzecia tercja to było takie 50/50. Kto strzeli ten wygra – zauważa Čakajík –Mieliśmy szczęście, że udało się dosyć szybko wyrównać na 2:2. Potem dołożyliśmy kolejną bramkę.
W 44. minucie Unia objęła prowadzenie 2:1, a w sercach kibiców zgromadzonych w oświęcimskiej hali zagościły nadzieje na to, że to właśnie ich pupile będą mogli nosić dumne miano tych, którzy zatrzymali rozpędzonych katowiczan. Hokeiści „GieKSy” byli jednak spokojni i skupieni na rzetelnym wykonywaniu swoich obowiązków.
–Do zakończenia meczu było jeszcze jakieś 15 minut, więc czasu było sporo – tłumaczy Čakajík –Wiedzieliśmy, że jakiegoś gola pewnie uda się strzelić, tak żeby było 2:2. No, a że wyszło tak, iż wygraliśmy 4:2 to po prostu super. Dobrze się ta końcówka ułożyła.
W podobnym tonie o sytuacji na tafli na kwadrans przed zakończeniem piątkowego meczu wypowiedział się również Devečka, przyznając, że nie miał wątpliwości, co do snajperskich umiejętności swoich kolegów i co do tego, że z pewnością padną kolejne bramki dla podopiecznych Toma Coolena.
–Nie denerwowaliśmy się przegrywając 1:2. Do końca meczu pozostawało jeszcze sporo czasu – powiedział wychowanek klubu z Liptowskiego Mikułaszu –Wiedzieliśmy, że grając dalej swoje, w końcu strzelimy bramki. Tym bardziej, że okazji w tym meczu nie brakowało, tylko szwankowała skuteczność.
Unia Oświęcim w ostatnim czasie znacznie poprawiła swoją grę, przez co pojawiło się więcej wygranych. Nawet w meczach, w których biało-niebiescy muszą przełknąć gorycz porażki, widać dużo walki i postawy, która daje optymizm przed kolejnymi spotkaniami. Solidną formę tej ekipy widzą również gracze lidera naszej ekstraklasy.
–Zagrali bardzo dobrze – zauważa Čakajík –Myślę, że Jiři Šejba wykonuje w tym klubie dobrą pracę. Unia jest poukładana taktycznie. Dużą wartością tej drużyny jest Fikrt w bramce, natomiast z przodu dobrze pokazuje się Sebastian Kowalówka, no i wiadomo Andrej Themár.
Katowiczanie choć „golą” kolejnych rywali i nie ma dla nich znaczenia, która z drużyn PHL wyjeżdża przeciwko nim na taflę, to jak sami twierdzą nie mają poczucia, że rywalizacja w rodzimej lidze stała się dla nich zbyt łatwa.
–Dla nas każdy mecz jest ciężki – tłumaczy Čakajík –Przyjechaliśmy do Oświęcimia z dwudziestoma wygranymi z rzędu, ale to nie jest tak, że nam się gra łatwo. Każda drużyna chce przerwać tę naszą passę. Poszczególne zespoły mocno przygotowują się na mecze z nami, co sprawia, że zawsze ciężko się gra.
Devečka zapewnia, że ta wspaniała zwycięska passa będąca udziałem jego drużyny nie wpływa w żaden sposób na rozprężenie w zespole, jak również, że poziom mobilizacji przed kolejnymi meczami nie ulega zmianie, a każde spotkanie to oddzielna bitwa, którą należy rozstrzygnąć na swoją korzyść.
–Nie mamy najmniejszego problemu z mobilizacją – przekonuje najlepszy strzelec rozgrywek postsezonowych 2017/18 wśród obrońców –Każdy zawodnik chce zawsze wygrywać, dlatego bez znaczenia jest, czy masz za sobą 21 wygranych pojedynków, czy tylko 2, albo serię porażek. Wychodzisz na lód i chcesz wygrać, niezależnie od tego, kto stoi naprzeciwko i jaka jest ranga spotkania.
Devečka zapowiada, że to nie koniec popisów GKS-u, a najlepsze dopiero przyjdzie. Jego zdaniem w zespole drzemią jeszcze spore rezerwy, które mogą się ujawnić w najważniejszych momentach sezonu, wtedy gdy rozgorzeje walka o medale mistrzostw Polski.
–Najważniejsze dopiero przed nami, Teraz to jest taka rozgrzewka. Gra się zacznie od play-offów – tłumaczy dwukrotny triumfator słowackiej ekstraklasy –Wierzę, że będziemy prezentować się jeszcze lepiej. Moja opinia to nie tylko pobożne życzenia. Uważam tak, ponieważ w Belfaście zagraliśmy lepszy hokej niż pokazujemy w lidze, więc to oznacza, że mamy jeszcze jakiś zapas, który z biegiem czasu należy uwolnić.
Na polskich lodowiskach wciąż brakuje spotkań stojących na wysokim poziomie, które trzymałyby w napięciu do ostatniej chwili. Tak właśnie wyglądają w tym sezonie rozgrywane w Oświęcimiu mecze pomiędzy miejscową Unią w wicemistrzami Polski. Poprzedni pojedynek, rozegrany 28 października miał podobny charakter, choć Tauron KH GKS wygrał 4:1. Po tamtym meczu swojego zadowolenia z poziomu rywalizacji nie krył Tomasz Malasiński. Kapitan „GieKSy” wskazywał na potrzebę jak największej ilości zaciętych spotkań, stojących na odpowiednim poziomie. Po piątkowym meczu jego opinię podzielił również Čakajík.
–Czym więcej takich spotkań jak nasz mecz z Unią tym lepiej polscy zawodnicy będą grać, bo takie spotkania dają rozwój – powiedział wychowanek Dukli Trenczyn –Każdy uczestnik meczu na nim skorzystał. W PHL powinno być jak najwięcej takich wyrównanych, zaciętych pojedynków, wtedy prestiż tych rozgrywek będzie rósł.
Czytaj także: