Tyszanie o krok od finału! „Szarotki" walczyły jak lwy
Arcyważne zwycięstwo odnieśli dziś hokeiści GKS-u Tychy. Trójkolorowi pokonali na wyjeździe TatrySki Podhale Nowy Targ 3:2 i w półfinałowej rywalizacji, która toczy się do czterech wygranych, prowadzą już 3:1.
Oba zespoły kolejny raz stworzyły świetne, emocjonujące widowisko. Szkoda tylko, że ciężaru tego spotkania nie udźwignęli sędziowie.
Początek meczu to dominacja gości, którzy mocno nacierali na bramkę Podhala, co dało efekt w postaci bramki zdobytej w 9. minucie przez Białorusina Gleba Klimienkę. Przyjezdni grali wówczas w liczebnej przewadze, która była konsekwencją kary technicznej nałożonej na Podhale za nadmierną ilość graczy na lodzie.
Po zdobytym golu goście jeszcze z większym animuszem ruszyli do przodu, ale w 12. minucie zostali skarceni przez Mateusza Michalskiego, który po indywidualnej akcji wyrównał stan meczu na 1:1.
Minęło parę chwil i nowotarżanie – konkretnie Elvijs Biezais – po raz drugi trafili do bramki Johna Murraya. Gol nie został jednak uznany, bowiem chwilę wcześniej arbiter sygnalizował karę dla zawodnika Podhala, Oskara Jaśkiewicza.
Zamiast prowadzenia, gospodarzom przyszło drugi raz tego dnia bronić się w liczebnym osłabieniu. Tym razem jednak udało się im to zrobić i już do końca pierwszej tercji wynik zmianie nie uległ.
W tej odsłonie Podhale straciło Filipa Wielkiewicza. Skrzydłowy trzeciej formacji Podhala ewidentnym faulu Alexa Szczechury - który jakoś umknął uwadze arbitrów - nabawił się kontuzji i został przewieziony do szpitala.
Bardzo podobnie jak pierwsza, wyglądała druga tercja. Dalej to goście byli stroną dominującą, ale mieli duże problemy ze skutecznością. W 31. minucie przyjezdni dopięli jednak swego. Błąd nowotarżan we własnej tercji wykorzystał Michael Cichy. Krążek po jego strzale co prawda wypadł z bramki i w pierwszym momencie sędziowie gola się nie dopatrzyli, ale po analizie video decyzję zmienili i tyszanie objęli po raz drugi w tym meczu prowadzenia. „Szarotki” znów jednak szybko odpowiedziały, golem Dmitrija Samarina, który wykorzystał tym razem złą interwencją Murraya i z bliska wepchnął „gumę” do bramki.
Trzecią tercję to znów tyszanie lepiej zaczęli. W 43. minucie Bartosz Ciura zaskoczył z niebieskiej linii zasłoniętego Odrobnego. Ten gol jak się okazało rozstrzygnął losy tego spotkania. Potem już goście starali się kontrolować wydarzenia na tafli, niemniej w końcowych 10 minutach dwukrotnie przyszło bronić się im w liczebnym osłabieniu. 105 sekund przed końcem trener Podhala zdecydował się na manewr wycofaniem bramkarza i Podhalanie grali w szóstkę przeciwko czwórce tyszan. Bliski szczęścia był Ogorodnikow, ale trafił w słupek (arbiter sytuację tą weryfikował jeszcze na wideo).
– Bardzo trudne spotkanie, ale najważniejsze, że zwycięskie. Wydaje mi się, że byliśmy lepsi niż wczoraj, choć Podhale po raz kolejny postawiło twarde warunki – powiedział napastnik GKS-u Tychy Adam Bagiński.
– Nie zawsze wszystko idzie tak, jakby człowiek chciał. To spotkanie od samego początku nam się nie układało. Nie załamujemy się. Przegrywamy 1:3, ale broni nie składamy. Jestem święcie przekonany, że wrócimy jeszcze z tą rywalizacją do Nowego Targu – ocenił gracz PodhalaKrzysztof Zapała.
– Przegraliśmy, ale po twardej walce. Po tych dwóch bardzo wyrównanych tercjach można było wywnioskować, że kto strzeli gola w trzeciej tercji wygra to spotkanie. Udało się to przeciwnikowi, któremu dopisało w tej akurat sytuacji dużo szczęścia. Nie chcę się jednak w ten sposób tłumaczyć, zwłaszcza że sami nie wykorzystaliśmy wielu szans. Przegraliśmy, ale absolutnie to jeszcze nie jest koniec. Jedziemy do Tychów z mocną wiarą w to, że uda się nam tę serię przedłużyć – zapowiada Marcin Kolusz, kapitan „Szarotek”.
– Kolejne dobre spotkanie w wykonaniu obu drużyn. Mnie cieszą akcję, po których zdobywaliśmy gole. Jedyne o co mam żal do swoich zawodników, to prezenty, jakie dajemy przeciwnikowi. To niedopuszczalne w play-off. Generalnie jednak jestem zadowolony z gry zespołu. Teraz wracamy do domu, a w Nowym Targu planuję być najszybciej w maju. Wtedy umówiłem się ze swoim przyjacielem Markiem Batkiewiczem – ocenił trener GKS Tychy Andrej Husau.
– Przegraliśmy, ale bardzo chciałbym podziękować swoim zawodnikom za ten mecz. Planowaliśmy zacząć go na cztery formacje, ale kontuzja Wielkiewicza pokrzyżowała nam plany. W dodatku odczuwaliśmy trudy wczorajszego meczu. Pierwsza tercja jeszcze „otwarta”. Od drugiej przeciwnik już zmienił taktykę i było nam trudniej. Mimo to mieliśmy sporo okazji, ale tym razem szczęście było po stronie przeciwnika – przyznał Andriej Parfionow, szkoleniowiec Podhala.
TatrySki Podhale Nowy Targ – GKS Tychy 2:3 (1:1, 1:1, 0:1)
0:1 - Gleb Klimienko - Michael Cichy, Bartłomiej Pociecha (8:10, 5/4),
1:1 - Mateusz Michalski (11:44),
1:2 - Michael Cichy - Alex Szczechura, Mateusz Bepierszcz (28:52),
2:2 - Dmitrij Samarin - Marcin Kolusz, Siergiej Ogorodnikow (32:17, 4/4),
2:3 - Bartosz Ciura - Kamil Kalinowski (42:36).
Sędziowali: Paweł Meszyński, Mariusz Smura (główni) – Paweł Kosidło, Marcin Młynarski liniowi).
Minuty karne: 8 (w tym 2 minuty kary technicznej) - 10 (w tym 2 minuty kary technicznej).
Strzały: 37-39.
Widzów (wg protokołu): 1700.
Stan rywalizacji: 3:1 dla GKS Tychy.
Kolejny mecz: w niedzielę w Tychach.
Podhale: Odrobny – Samarin, Sulka; Kolusz, Ogorodnikow, Biezais – Jaśkiewicz (2), Tomasik; Michalski, Zapała, Różański – K. Kapica, Pichnarčík (2); Siuty, Neupauer (2), Wielkiewicz – Wojdyła, Mrugała; Svitac, Kondraszow, Wolski.
Trener: Andriej Parfionow.
GKS Tychy: Murray – Pociecha, Ciura (2); Galant, Kalinowski (4), Witecki – Bryk, Górny; Gościński, Rzeszutko (2), Huovinen – Kotlorz, Kolarz, Bepierszcz, Cichy, Szczechura – Klimienko, Komorski, Bagiński oraz Kogut.
Trener: Andrej Husau
Komentarze