Nie taki diabeł straszny, jak go malują – to przysłowie mogą śmiało powtarzać hokeiści reprezentacji Polski. Biało-czerwoni dopiero po dogrywce przegrali z Kazachstanem, czyli faworytem kijowskiego czempionatu. Złotego gola dla Kazachów zdobył Kevin Dallman.
To było jedno z najlepszych spotkań, rozegranych przez biało-czerwonych w ostatnim czasie. Nasz zespół z pietyzmem grał w obronie, blokował uderzenia rywali, nie unikał twardych starć i ofiarnych interwencji. Poza tym miał spore oparcie w osobie Przemysława Odrobnego, który imponował spokojem i co najważniejsze – świetnym refleksem.
Na tle silniejszego kadrowo rywala, spadkowicza z elity, wyglądaliśmy naprawdę bardzo dobrze. Świetnie radziliśmy sobie w ofensywie. Od samego początku rzuciliśmy się na Kazachów i byli bliscy pokonania Witalija Kolesnika. W czwartej i ósmej minucie, po uderzeniach Krzysztofa Zapały i Mateusza Rompkowskiego kazachskiego golkipera uratowała poprzeczka! Z kolei podczas wykluczenia Martina St. Pierre'a kąśliwe oddali też Wajda, Bryk i Kruczek.
Pod posterunkiem „Wiedźmina” w pierwszej odsłonie najgroźniej zrobiło się, gdy uderzali Maksim Siemionow i Konstantin Puszkariow. Z kolei w 23. minucie do polskiego bramkarza uśmiechnęło się szczęście, wszak krążek po strzale Romana Starczenki ostemplował słupek.
Bardzo dobrze w naszym zespole prezentował się Patryk Wronka. Walczył w defensywie, był kreatywny i nie bał się uderzyć. W 27. minucie po jego strzale z wysokości lewego bulika, a także niezbyt pewnej interwencji Kolesnika, „guma” zatańczyła na linii bramkowej.
Później na lodzie trwała prawdziwa wojna nerwów. Obie drużyny dochodziły do sytuacji strzeleckich, ale ze swoich zadań skutecznie wywiązywali się obaj bramkarze. Dopiero w końcówce spotkania optyczną przewagę uzyskali podopieczni Eduarda Zankawca. Przemysław Odrobny nie dał się jednak pokonać.
Z racji tego, że w regulaminowym czasie gry nie poznaliśmy zwycięzcy, sędziowie zarządzili pięciominutową dogrywkę. Składy obu ekip zostały skurczone do trzech graczy, co było pewnego rodzaju handicapem dla lepiej wyszkolonych technicznie Kazachów.
W 99. sekundzie dodatkowego czasu gry o losach spotkania przesądził Kevin Dallman. 36-letni defensor wpierw wypuścił Nigela Dawesa, później dobrze przyjął jego podanie, a na samym końcu zakończył akcję precyzyjnym uderzeniem z korytarza między bulikami. Dwa punkty trafiły na konto Kazachstanu.
Kazachstan – Polska 1:0 d. (0:0, 0:0, 0:0, d. 1:0)
1:0 – Kevin Dallman – Nigel Dawes (61:39).
Sędziowali: Roy Stian Hansen (Norwegia), Andreas Harnebring (Szwecja) - Franco Castelli (Szwajcaria), Artem Korepanow (Ukraina).
Minuty karne: 4-6.
Strzały:29-30.
Wznowienia: 36 - 30.
Widzów: 1536.
Kazachstan: Kolesnik – Dallman, Siemionow; Dawes, Boyd, Bochenski (2) – Sawczenko, Stiepanow, Michailis, Puszkariow, Saint-Pierre (2) – Lipin, Połochow; Sagadiejew, Markiełow, Starczenko – Łakiza; Chudiakow, Iwanow, Kuczin oraz Paniukow.
Trener: Eduard Zankawiec.
Polska: Odrobny – Wajda, Bryk; Wronka, Pasiut, Malasiński – Ciura, Pociecha; Kolusz, Zapała (2), Łopuski (2) – Kruczek, Wanacki; Chmielewski, Bryniczka, Galant – Rompkowski; Urbanowicz, Dziubiński, Kapica oraz Jeziorski (2).
Trener: Jacek Płachta.
Czytaj także: