Wieloch: Tercet rosyjski robił różnicę
O sezonie zasadniczym, największym rozczarowaniu rozgrywek i drużynach, które pokazały się z dobrej strony porozmawialiśmy ze Sławomirem Wielochem, byłym reprezentantem Polski i strzelcem 340 bramek w polskiej lidze.
HOKEJ.NET: - Czy fakt, że Tauron KH GKS Katowice wygrał sezon zasadniczy jest dla pana zaskoczeniem?
Sławomir Wieloch: - Nie i założę się, że dla pana również nie. Już przed sezonem rozmawialiśmy na ten temat i nasze przypuszczenia się potwierdziły. Największe szanse dawaliśmy katowiczanom i tyszanom, bo te dwa zespoły dysponowały najsilniejszymi kadrami. W zasadzie do ostatniego meczu toczyła się rywalizacja o pierwsze miejsce. Przypadło ono podopiecznym Toma Coolena, którzy w sezonie zdobyli aż 201 bramek i swego czasu mogli pochwalić się imponującą serią 22 zwycięstw z rzędu. W zasadzie o wszystkim przesądziło bezpośrednie starcie między obiema drużynami.
Nie da się ukryć, że największym rozczarowaniem sezonu zasadniczego była Unia Oświęcim...
- To prawda. W kuluarach wiele mówi się na temat postawy oświęcimian i wszyscy są zgodni, że ten zespół powinien zająć wyższe miejsce. Choćby dlatego, że ma mocniejszy skład od tego z zeszłego sezonu. Tymczasem jesteśmy świadkami pewnego paradoksu. Przed rokiem biało-niebiescy uplasowali się na szóstej lokacie, w tym roku dopiero na ósmej.
Co poszło nie tak?
- W mojej opinii nie jest to kwestia związana z jednym czynnikiem. Było ich znacznie więcej.
A to, że do drużyny już w trakcie sezonu sprowadzani byli kolejni zawodnicy było jednym z nich?
- Owszem. Do szkieletu zespołu, tego czerwcowego, we wrześniu i październiku zaczęto dokładać kolejne cegły. W efekcie nastąpiło wiele zmian w składzie, ale nie przełożyły się one na podniesienie „team spiritu”, czyli ducha zespołu.
Mówiło się też o grupkach w szatni, braku atmosfery, ale nie wiem, na ile było to prawdą. Więcej w tej kwestii mogliby powiedzieć sami zawodnicy lub przedstawiciele zarządu.
Prezes Paweł Kram w liście do kibiców napisał, że chimeryczna postawa zespołu wynikała z faktu, iż w grudniu zespół zbyt mało trenował.
- Przyznam szczerze, że przed publikacją tego listu nie wiedziałem, że coś takiego miało miejsce. Zgodzę się z faktem, że to kluczowy miesiąc na to, by zawodnicy mocniej potrenowali i oczywiście podładowali akumulatory przed fazą play-off. Tak, by sił starczyło do połowy kwietnia. Widać, że ta praca nie została należycie wykonana, bo forma poszczególnych zawodników była daleka od ideału. Pojawiało się zbyt wiele przestojów w grze.
Odejście trenera Jiříego Šejby oraz dwóch obrońców Miloslava Jáchyma i Aleša Ježka przełożyło się na morale zespołu?
- Może na linii trener Šejba – zawodnicy coś się rzeczywiście wypaliło. Świadczyć mogą o tym choćby wypowiedzi czeskiego szkoleniowca, który winę często zrzucał na zespół. Być może chciał on ochronić siebie, swoje błędy i niedopatrzenia.
Co do odejść Jáchyma i Ježka, to na pewno wpłynęły one na atmosferę w zespole. Nie było to eleganckie rozstanie, głównie ze strony Jáchyma, który niepotrzebnie silił się na oświadczenie. Zapewne dostał lepszą ofertę ze strony Cracovii i postanowił się tam przenieść. Była to sytuacja, jakich w hokeju wiele. Może jednak cieszyć się, że działacze Unii nie zachowali się tak, jak szefostwo „Pasów”, którzy wręczyli Peterowi Novajovský'emu i Lukášowi Zíbowi 14-dniowe wypowiedzenia i niejako zablokowali im możliwość kontynuacji kariery w Polskiej Hokej Lidze.
Który z zespołów pozytywnie Pana zaskoczył?
- KH Energa Toruń. Beniaminek pokazał, że potrafi urwać punkty GKS-owi Tychy, Tauronowi KH GKS-owi Katowice i Comarch Cracovii. Nie da się ukryć, że trener Juryj Czuch wykonał naprawdę solidną pracę. Widać, że zespół jest przygotowany zarówno pod względem motorycznym, fizycznym, jak i taktycznym. Zatrudnili też świetnych obcokrajowców.
Nie da się ukryć, że znakomicie w realiach PHL odnalazł się rosyjski tercet Siemion Garszyn – Robert Karczocha – Daniił Oriechin.
- Stanowili o sile „Stalowych Pierników”. Widać, że była to formacja, która robiła różnicę, a przy tym realizowała założenia taktyczne trenera. Karczocha był jednym z najlepszych środkowych w lidze, Oriechin wspólnie z Andrejem Themárem został najlepiej punktującym graczem sezonu zasadniczego, a Garszyn ex aequo ze Słowakiem strzelił najwięcej bramek.
Trzeba przyznać, że swoje w bramce zrobił też Patrik Spěšný, który wiele razy ratował swoich kolegów.
Wracając do poprzedniego pytania, to fajnie zaprezentowało się też Zagłębie Sosnowiec i TatrySki Podhale Nowy Targ. W ekipie z Sosnowca dzieje się coraz lepiej. Ba, takiej stabilizacji finansowej nie było od dawna. Przy tym zespół budowany jest według zasady „sami swoi”, co bardzo mnie cieszy. Jeśli szefostwo wyciągnie wnioski z tegorocznych rozgrywek, a sytuacja finansowa się nie pogorszy, to w przyszłym sezonie zbudują jeszcze silniejszy zespół.
A „Szarotki”?
- Na początku narzekano, że nowotarżanie nie grają z finezją i że ich styl jest toporny. Tymczasem 90 punktów, to bardzo dobry wynik. Trener Tomek Valtonen pokazał, że zna dobrze swój fach, choć w tym roku skończy dopiero 39 lat.
Podobała mi się też jego otwartość i styl wypowiedzi. Widać było, że nie boi się mocniejszych słów, ale też świetnie diagnozuje problemy w zespole. Mam tu na myśli cofnięcie do linii defensywnej Jarosława Rożańskiego, a później Marcina Kolusza. Widać, że trener Valtonen szybko zauważył, że w polskiej lidze gra niewielu defensorów, potrafiących wyprowadzić krążek, wjechać z nim do tercji i oddać niesygnalizowany strzał.
W tym sezonie nie zabrakło także informacji o problemach finansowych Orlika Opole i Polonii Bytom...
- Ten temat wraca do naszej ligi bardzo często. Jeśli chcemy mieć w pełni profesjonalne rozgrywki, to musimy sprawić, aby proces licencyjny był zdecydowanie bardziej rygorystyczny.
Podoba mi się bardzo postawa działaczy JKH GKS-u Jastrzębie, którzy nie są potentatem finansowym i wszystko robią z głową. Operują realnymi kwotami i stawiają na wychowanków. W tym sezonie zdobyli już Puchar Polski, co na pewno jest pewnym zaskoczeniem. Pokrzyżowali plany znacznie silniejszym kadrowo i finansowo katowiczanom.
Sporo złego mówiło się o tym, że Polski Związek Hokeja na Lodzie zmienił obowiązujące zasady wówczas, gdy część zespołów zbudowała już swoje kadry. Chodzi mi o fakt, iż zmniejszono kwotę za nadprogramowego obcokrajowca.
- Protokół z komisji sejmowej jednoznacznie wskazuje, że pomysł ten powstał, aby załatać finansową dziurę. Kluby w krótkim czasie diametralnie zmieniły swoją taktykę i zaczęły ściągać obcokrajowców, bo zaczęło im się to opłacać. Niemniej zgodzę się z tym, że reguły według których będzie toczyć się sezon powinny być zaakceptowane już w lutym, bądź marcu, czyli przynajmniej na pół roku przed startem rozgrywek. Wtedy byłoby normalniej.
Rozmawiał: Radosław Kozłowski
Część druga wywiadu już jutro. W niej rozmawiamy o ćwierćfinale play-off.
Komentarze