W piątkowym meczu przeciwko STS-owi Sanok Kamil Wróbel powrócił do gry w niecały miesiąc po nieszczęśliwej kontuzji, jakiej doznał w towarzyskim meczu z KH Energa Toruń. W weekendowych meczach rozegranych przed własną publicznością jastrzębianie zainkasowali komplet punktów, a 23-letni napastnik z optymizmem spogląda w przyszłość.
Przypomnijmy, iż 26 sierpnia Wróbel doznał makabrycznie wyglądającego urazu po starciu z Jegorem Szkodienką.Upadający Rosjanin zahaczył nieumyślnie o twarz jastrzębianina ostrzem łyżwy, co przyniosło fatalne skutki. Spowodowało to jego kolejną przymusową przerwę w przygotowaniach, gdyż wcześniej cały zespół JKH GKS Jastrzębie musiał zawiesić treningi ze względu na koronawirusa, który rozprzestrzenił się w szatni drużyny. Mimo splotu nieszczęść, hokeiście dopisuje humor.
– Czuję się już dużo lepiej pod kątem fizycznym, odbudowuję się także psychicznie; nie mam też lęku ani strachu przed graniem. Mam nadzieję, że ta seria niefortunnych zdarzeń dobiegła końca i pod każdym względem będzie już tylko lepiej – mówi Kamil Wróbel.
W sporcie niejednokrotnie byliśmy świadkami, kiedy to po ciężkim urazie głowy lub twarzy zawodnicy dbali o permanentną ochronę podczas swoich występów. Po raz kolejny jednak sprawdza się powiedzenie, iż hokeiści są ulepieni z innej gliny. Co prawda jastrzębianin występuje na razie w kasku z kratownicą, lecz w przyszłości zamierza powrócić do standardowej osłony z pleksiglasu.
– Uważam, że u niejednego zawodnika takie zajście mogłoby doprowadzić do zakończenia kariery, u mnie efekt był jednak odwrotny. Chciałem za wszelką cenę powrócić na lód, co też mi się udało. Teraz spoglądam tylko w przyszłość. Na razie gram w kracie, ale myślę, że kiedyś powrócę do pleksy – wyjaśnia jastrzębianin.
W drugim meczu po powrocie na Wróbla czekał derbowy pojedynek z GKS-em Katowice, który obfitował w wiele emocji. Z meczu zwycięską ręką wyszli gospodarze, którzy wciąż są niepokonani na własnym lodowisku.
– W drugiej tercji przytrafiło się nam kilka niepotrzebnych kar i w efekcie niemalże przez całą odsłonę broniliśmy się czwórką zawodników. W tym bardzo ciężkim okresie pomógł nam Patrik Nechvátal, który miał spory wkład w wygraną. Później wykorzystaliśmy swoje okazje, a mecz potoczył się po naszej myśli – tłumaczy 23-letni hokeista.
JKH GKS Jastrzębie aktualnie zajmuje drugą pozycję w tabeli PHL. Już 2 października czeka ich wyjazdowy mecz z Tauronem Podhale Nowy Targ, które po sześciu meczach na swym koncie zgromadziło siedem „oczek”.
– Podhale to bardzo dobry przeciwnik, niezwykle groźny na swoim terenie. Będzie to bardzo ciężkie spotkanie, ale nasze założenia są proste i niezmienne w każdym starciu – wyjeżdżamy na lód, by sięgnąć po trzy punkty. Na pewno możemy spodziewać się więc emocjonującego widowiska – zapewnia napastnik brązowych medalistów Polskiej Hokej Ligi.
Czytaj także: