I liga: Podhala ściana płaczu
Po sobotnim spotkaniu nic nie zapowiadało emocji, jakie miały miejsce w niedzielę. Po trzymającym do ostatniej sekundy w napięciu pojedynku, Legia Warszawa pokonała lidera I ligi MMKS Podhale Nowy Targ 4:2.
Wczorajsza dotkliwa porażka,jakiej doświadczyli warszawscy hokeiści musiała wyraźnie podrażnić ich ambicjei w dzisiejszym spotkaniu postawili sobie za punkt honoru nie popełniaćwczorajszych błędów. Dużo lepsza gra w obronie, przede wszystkim już nie takchaotyczna, oraz szybsza gra w ataku, okazały się dobrą receptą na dużo lepiejnotowanego rywala. Warto jednak wspomnieć, że legioniści w tym spotkaniu dysponowalinie tylko receptą, mieli cały zespół medyczny w jednej osobie. Po kolei.
Pierwsza tercja rozpoczęła sięod wymiany uprzejmości. Najpierw Mateusz Solon sprawdził rozpoczynającego spotkaniew bramce Podhala, Bartłomieja Niesłuchowskiego, a chwilę później FilipWielkiewicz odwdzięczył się salwą adresowaną do grającego od pierwszych minut wbramce Legii Krzysztofa Zborowskiego. Nowotarscy hokeiści wyraźnie przeważali odpoczątku spotkania. W 3. minucie Dawid Olchawski ładnie wyłożył krążekBartłomiejowi Neupauerowi, ale jego strzał odbił się od kasku interweniującego Zborowskiego.Od razu radzę się przyzwyczaić do tego nazwiska, ponieważ w relacji z tegomeczu będzie ono często wymieniane. Kiedy już Legii udało się wydostać zeswojej tercji, zrobili to jak trzeba. W 5. minucie Ilya Vecher wykorzystałzamieszanie pod bramką Niesłuchowskiego i z jego pomocą, a dokładniej jego parkanu,umieścił krążek w bramce zdobywając swoją pierwszą bramkę w barwach stołecznejdrużyny. Bramka zdobyta przez stołecznych wyraźnie podrażniła graczy z Podhalai od 6. minuty rozpoczęli oblężenie bramki Legii. Konrad Stypuła podaje doKamila Kapicy… Zborowski. Józef Istocy… Zborowski. W 10. minucie na ławkę zaatak kijem trzymanym oburącz wędruje Michał Porębski. Oblężenie przybiera nasile, a głównym kanonierem jest Sebastian Łabuz. Po raz pierwszy… Zborowski. Poraz drugi… Zborowski. Po raz trzeci… wiadomo. W 11. minucie wykluczeni zostająza próbę niesportowego rozstrzygnięcia różnicy zdań Damian Kran oraz RobertMrugała. Po chwili Legia ponowniewyzwala się na chwilę ze swojej twierdzy, ale Karol Wąsiński nie zdążył przyjąćkrążka od Grzegorza Rostkowskiego i skutecznie zakończyć ładnej akcji w wykonaniuLegii. 14. minuta to kolejne nieporozumienie Krana, tym razem z Rafałem Ćwikłą.Schemat identyczny jak w przypadku wcześniejszej sytuacji – obaj odwiedzająławkę kar. Podhale nie zwalnia i nadal stara się znaleźć sposób na rewelacyjniedysponowanego Zborowskiego. W sytuacji sam na sam, w 16. minucie, FilipWielkiewicz sprytnie podbija krążek, ale to również nie robi wrażenia naZborowskim. Po chwili za niebezpieczną grę ciałem (dwie minuty) orazniesportowe zachowanie (dodatkowe dziesięć), odesłany zostaje Neupauer. Grawraca do równowagi, a Legii ponownie udaje się odwiedzić Niesłuchowskiego wtercji obronnej Podhala. Wymiana podań pomiędzy Karolem Szaniawskim aGrzegorzem Rostkowskim owocuje sprowadzeniem nowotarskiego bramkarza do parterui bramką zaliczoną na konto Rostkowskiego. Niedługo potem Rostkowski odczułkonsekwencję swojego bramkostrzelnego działania i podcięty przez RobertaMrugałę przez chwilę nie podnosił się z lodu. Pół minuty po karze dla aniołazemsty zakończyła się pierwsza tercja.
Po pierwszej tercji nastąpiłazmiana w bramce MMKSu, Niesłuchowskiego zastąpił skutecznie broniący w sobotnimspotkaniu Tomasz Rajski. Druga tercja nie rozpoczęła się najlepiej dla Legii, adokładniej dla jednego z jej hokeistów, mianowicie Jarosława Grzesika, który poostrym zagraniu ciałem przez, wydaje mi się Roberta Mrugałę, musiał zostaćzniesiony przez kolegów z lodu. Kontuzja okazała się na tyle poważna, żeGrzesik nie mógł już kontynuować gry. W 25. minucie ponownie wzmogła sięofensywa Podhala. Bartłomiej Bomba próbował poszukać swojej szansy i zaatakowaćzza bramki Zborowskiego, ale jego skuteczna obrona w parterze zniweczyła planyBomby. Chwilę później krążek wystrzelony przez Tomasza Landowskiego lądujeprosto w rękawicy bramkarza Legii. W 30. minucie w sytuacji sam na sam okazjędo zdobycia swojej drugiej bramki w ogóle i drugiej w tym spotkaniu marnujeVecher. Jak przyznał po meczu, zabrakło kilku dodatkowych ruchów kijem. W tejsamej minucie zawodnicy z Podhala ponownie uzyskują przewagę liczebną po tymjak Karol Szaniawski spowodował upadek Bartłomieja Bomby. Łabuz powraca doulubionych wydaje się strzałów z dystansu, ale ten najgroźniejszy Zborowskiodbija rękawicą posyłając krążek poza lodowisko. Podhale, grające na tym etapiedosyć nerwowo, w końcu zostaje nagrodzone. Grę w przewadze i zamieszanie podbramką Legii wykorzystuje Piotr Ziętara i jako pierwszemu w tym spotkaniu, policznych próbach własnych i kolegów z drużyny, udaje mu się pokonaćZborowskiego. Jednak morale Legii w tym spotkaniu było wyraźnie mocne i trzyminuty później wzmocniło się jeszcze trochę. Rajski obija strzał Maciejki, akrążek ląduje wprost na kiju młodszego z braci Wąsińskich, Karola, który niezastanawiając się długo pakuje krążek wprost do bramki Podhala. 3:1. W 36. minuciena ławkę kar ponownie trafia Kran, tym razem za rzucenie na bandę. Gra wosłabieniu nie przynosi tym razem negatywnych skutków dla Legii, która zaczynawyraźnie przyspieszać. Szaniawski popisuje się ładną indywidualną akcją, alejego próba zmieszczenia krążka między parkanami Rajskiego pozostaje jedyniepróbą. Chwilę później Szaniawski podaje do Karola Wąsińskiego, ale ten trafiawprost w Rajskiego. To nie koniec pracowitego okresu podhalańskiego bramkarza. Tużprzed syreną kończącą drugą tercję po strzale Krana Rajski ma wyraźne problemy,ale Szaniawski nie wykorzystuje dogodnej sytuacji i jego dobitka nie trafia wcel.
Trzecia tercja rozpoczyna sięczwartą już w tym spotkaniu karą dla Krana, a Podhale ponownie szuka swojejszansy. Jednak pierwszy strzał Kamila Kapicy trafia wprost w dobrze ustawionegoZborowskiego, a drugi w blokującego z poświęceniem Patryka Wąsińskiego. StrzałyNeupauera oraz Stypuły zgodnie zatrzymują się na Zborowskim. W 45. minucie naławkę trafia Łabuz po tym jak skutecznie sprowadził do parteru PatrykaWąsińskiego. Legii nie udaje się jednak skapitalizować przewagi. Dwie minutypóźniej krążek z hukiem odbija się od parkanu bramkarza Legii. Czas zaczynawyraźnie działać na niekorzyść zawodników z Podhala. W 48. minucie Wielkiewiczładnie dogrywa krążek przed bramkę do Ziętary, ale Zborowski nie daje sięzaskoczyć. Po chwili jednak Podhale musi zwolnić po tym jak na ławce kar zameldowaćmusi się Mrugała. W 53. minucie rewelacyjną obroną popisuje się Zborowski.Wielkiewicz jest tak zaangażowany w sytuację sam na sam z doświadczonym bramkarzemwojskowych, że nie zauważa momentu, w którym prowadzony przez niego krążekznalazł się w rękawicy Zborowskiego. Legia zepchnięta do obrony popełnia błąd.Połącarz po wybiciu krążka poza lodowisko zostaje ukarany za opóźnianie gry.Warszawskim hokeistom brakuje 6. minut do pełni szczęścia. Kolejna próba Łabuzaz hukiem odbija się od Zborowskiego. Jednak próba Landowskiego okazuje sięskuteczna i bramka kontaktowa dla Podhala na pięć minut przed końcem spotkania stajesię faktem. Końcówka jest wyjątkowo nerwowa w wykonaniu Legii i wzbogacona obardzo niewskazane w tym momencie kary. W 58. minucie na ławkę ponownie w tejtercji trafia Połącarz, tym razem za zahaczanie, a trener Marek Ziętara prosi oczas dla drużyny. Rajski zostaje w boksie, a hokeiści wznawiają grę. Sędzia pochwili przenosi jednak wznowienie do tercji Podhala i Rajski musi wrócić nastanowisko. Nie na długo. Gdy tylko jego koledzy przejmują kontrolę nadkrążkiem, Rajski znika, aby po chwili ponownie wrócić. 50. sekund do końca. Legiatraci kolejnego zawodnika. Marcin Pawłowski zostaje ukarany za rzucenie wferworze walki przeciwnika na bandę. Rajski w boksie. Na placu bitwy pozostająZborowski, Szaniawski, Patryk Wąsiński i Porębski z Legii oraz Mrugała, Łabuz,Wielkiewicz, Bryniczka, Neupauer, Ćwikła. Dysproporcja sił wyraźnie zauważalna.Jednak to legionistom w pewnym momencie udaje się przejąć krążek i dosłownie na4 sekundy przed końcową syreną publiczność wstrzymuje oddech, a Patryk Wąsińskispokojnie z wyczuciem podbija krążek z połowy lodowiska i kieruje go wprost dopustej bramki Podhala. Na tablicy pojawia się wynik 4: 2, który nie ulegnie jużzmianie.
Jak możemy podsumować tenweekend? W sobotę widzieliśmy lidera, który pewny siebie przyjechał po należnemu zwycięstwo. W niedzielę zobaczyliśmy lidera, który oczekiwał powtórki zsoboty, a w zamian otrzymał ruch oporu i tytułową ścianę płaczu w osobieKrzysztofa Zborowskiego. Braki kadrowe mogłyby być usprawiedliwieniem słabszejpostawy Podhala, gdyby tylko ta drużyna była doświadczona przez los. Legii, jakwiadomo, też brakuje kilku zawodników z podstawowego składu. Warszawiakom, coprzyznał sam trener Podhala, nie zabrakło dzisiaj serca i ambicji. Pokazali, żekolektyw z porządną „ścianą” za plecami może się postawić. Krzysztof Zborowski zasługujena wyróżnienie jeszcze w jednym aspekcie. Od samego początku aż do ostatniejsekundy bacznie obserwując poczynania rywali, wspierał swoich kolegów przekazującwskazówki, które mam wrażenie były kluczowe dla osiągnięcia takiego, a nieinnego, rezultatu. Jak to dobrze, że hokej, a sport generalnie, jest nieprzewidywalny.Dobrze, jak czasami ktoś nam o tym przypomni.
Powiedzieli po meczu:
Lubomir Witoszek, trener HUKS Legia Warszawa: - Obiecałem, żebędziemy walczyć i walczyliśmy. Właściwie, tak naprawdę, to chłopcy wywalczylisobie ten mecz. Robili to, co mieliśmy zaplanowane, czyli grali ostrożnie ztyłu, ruszali na kontry i wreszcie zaczęli strzelać. Jest wynik. Jesteśmy całyczas w grze o play-offy. Wyniki innych drużyn trochę nam nie sprzyjają, mamy tow naszych rękach – musimy wygrać cztery ostatnie mecze i mam nadzieję, że uda namsię wejść do kolejnej fazy. Trudno niedocenić roli Krzysztofa Zborowskiego… - Absolutnie, Krzysiek dzisiaj właściwieten mecz wygrał, a taka jest rola bramkarzy. Jak nie ma drużyna dobregobramkarza z tyłu, to się nie da wygrać. My mamy dwóch dobrych bramkarzy, Michałniestety wczoraj nabawił się kontuzji, ale Krzysiu dzisiaj od początku bardzodobrze. Kluczowe elementy dla dzisiejszego wyniku to ostrożna gra z tyłu orazstrzelanie. Naprawdę, w końcu przestaliśmy gubić krążek w tercji ataku,zaczęliśmy strzelać i to dało wynik w postaci mniejszej ilości kontr naszychprzeciwników - to w zasadzie nam wygrało mecz. Teraz już do końca musimy wygraćwszystko co można, a czekają nas naprawdę bardzo ciężkie mecze w Bytomiu, gdziewszystko będzie przeciwko nam - od wyjazdu rolby poczynając. Mogę jedno obiecać– będziemy walczyć.
Marek Ziętara, trener MMKS Podhale Nowy Targ: - Kto był na meczu towidział co się stało. Spektakl jednego aktora, to był dzień KrzyśkaZborowskiego, to był jego show. To wszystko co dzisiaj Krzysiek wyłapał,pokazał swoją klasę i doświadczenie, które posiada. Ręce same składają się dooklasków. W zasadzie większość meczu spędziliśmy w tercji Legii, ale niestety naszaskuteczność szwankowała. Świetna forma Krzyśka, a Warszawa w zasadziewykorzystała kilka tych sytuacji, które miała i takie mecze się zdarzają. Mimoznacznej przewagi w całym meczu niestety nie udało nam się tego wygrać. Legiinależą się brawa za serce, przede wszystkim za serce i za ambicje, za walkę.Reszta to, tak jak mówiłem, spektakl Krzyśka. Zdarzają się takie mecze. Trzebaje przetrawić i pracować dalej. Dla nas nie ma w tym momencie żadnej tragedii. Doskwierająnam pechowe sytuacje, pechowe kontuzje. We wczorajszym meczu urazu doznał i niegrał dzisiaj Bartek Talaga, naciągnięte więzadła kolana. Teraz w końcówce meczu,czekamy na decyzję, jest podejrzenie złamania nosa u Piotrka Ziętary. Już wczoraj,oprócz tych czterech zawodników wcześniej wspomnianych, kolejnych dwóch to jestsześciu – praktycznie pół drużyny. Należą się zatem chłopcom brawa, że walczylijak mogli.
Krzysztof Zborowski, bramkarz HUKS Legia Warszawa: Obaj trenerzy typują cię naniekwestionowanego bohatera dzisiejszego spotkania. – Nie powiedziałbym dokońca bohater. Dzisiaj bohaterem była cała drużyna. Wszyscy walczyli, ja miałemtroszkę więcej roboty z tyłu i fajnie, że się udało pomóc na tyle, że mamydzisiaj 3 punkty. Po to wychodziliśmy, zadanie wykonaliśmy, wszyscy sięcieszymy z tego. Wszyscy widzieli jakniestrudzenie przez całe spotkanie przekazywałeś kolegom wskazówki. –Starałem się jak mogłem. Wiadomo, że jestem z tyłu, troszkę więcej widzę, tak żeile tylko mogłem, to chłopakom starałem się podpowiadać. Myślę, że wyszło namto na dobre. Powalczycie jeszcze oplay-off? - Jasne, że powalczymy! Mamy jeszcze kilka meczy przed sobą,tabela jest na styku, tak że wszystko jest jeszcze otwarte. Wszystko w naszychrękach, głowach, nogach. Będziemy walczyć na pewno do samego końca.
Patryk Wąsiński, HUKS Legia Warszawa: - Tak naprawdę cieszę się ze zwycięstwadrużyny, a nie, że akurat udało mi się przypieczętować zwycięstwo. Walczyliśmy,można powiedzieć, dosłownie za dwóch. Nie dość, że walczymy o sam awans doplay-off, to jeszcze dzisiaj występowaliśmy w okrojonym składzie – nie byłoczterech zawodników z podstawowego składu. W połowie meczu kontuzja dopadła równieżJarka Grzesika, więc w ogóle skład nam się posypał, graliśmy na pięciuobrońców. Zwycięstwo w takim właśnie stylu jeszcze bardziej cieszy i możnatylko patrzyć co będzie dalej. Końcówka była wyjątkowo nerwowa. Niepotrzebnefaule i sześciu na trzech przez chwilę, później sześciu na czterech przezostatnie dwie minuty… Udało się. Cieszymy się bardzo. Cały czas jesteśmy wgrze. Nie poddajemy się. Przed rozpoczęciem sezonu powiedzieliśmy, żewystępujemy z walką. Zaczynaliśmy z niczym, tak samo jesteśmy w tym momencie,dalej mamy nóż na gardle i walczymy o to, żeby te play-offy w Warszawie były.
Kacper Bryniczka, kapitan MMKS Podhale Nowy Targ: - Szczerze powiedziawszy,przyjechaliśmy tutaj po 6 punktów, wywozimy tylko 3. Troszkę nas zgubiła tawczorajsza wysoka wygrana. Dzisiaj po prostu mecz się nam nie układał. Mieliśmyprzewagi i ich nie wykorzystywaliśmy, wczoraj wykorzystywaliśmy przewagi. Łapaliśmygłupie kary, jeszcze nam Bartek Talaga wyleciał ze składu po wczorajszym meczu,no i stało się, jak się stało. Krzysiu Zborowski bardzo dobrze bronił, onpraktycznie wygrał ten mecz. Był jak ściana, nie mogliśmy nic zrobić po prostu.Bardzo dobry mecz rozegrał. My gdybyśmy lepiej strzelali, to może byśmy wygrali.Szczęście na pewno nie było dzisiaj po naszej stronie. Nie odpuściliśmy, my zawszeprzyjeżdżamy i gramy o zwycięstwo. Tak się zawsze gra u nas. Po prostu stałosię, jak się stało. Nigdy nie odpuszczamy, zawsze wychodzimy na 100%. Troszkęnas uśpiła ta wczorajsza wygrana.
HUKS Legia Warszawa –MMKS Podhale Nowy Targ 4:2 (2:0,1:1,1:1)
Bramki:
1:0 – Vecher 5:00’
2:0 – Rostkowski G. (Szaniawski)17:41’
2:1 – Ziętara P. (Bryniczka)31:15’ 4/5
3:1 – Wąsiński K. (WąsińskiP., Maciejko) 33:23’
3:2 – Landowski (Bryniczka) 54:29’
4:2 – Wąsiński P. (Szaniawski)59:59’ 4/5
Składy:
HUKS Legia Warszawa: Zborowski (Janiszek), Porębski, Grzesik,Wąsiński P., Solon M., Szaniawski K., Połącarz, Solon R., Maciejko, Rostkowski,Wąsiński K., Pawłowski M., Kran, Vecher, Wolski, Stępski, Świderski
MMKS Podhale Nowy Targ: Rajski - Niesłuchowski, Łabuz, Mrugała,Ćwikła, Neupauer, Olchawski, Kapica K., Landowski, Stypuła, Bryniczka,Wielkiewicz F., Istocy, Bomba, Ziętara, Gaczoł, Tomasik, Wojdyła, Szal
Strzały: Legia – 31, MMKS Podhale – 55
Kary: Legia – 18, MMKS Podhale – 24 (w tym 10 min. Neupauer zaniesportowe zachowanie)
Sędziowie: P. Breske (główny), W. Zień – J. Syrek (liniowi)
Widzów: 600
Komentarze