Wakacje w stolicy
Jedna z najlepszych pierwszych rund play-off NHL w ostatnich latach zakończyła się wczoraj w sposób, jakiego niemal nikt nie oczekiwał. Zawodnicy Washington Capitals po wczorajszym meczu numer 7 z Montréal Canadiens mogą już planować wakacje. Większej sensacji w tych rozgrywkach posezonowych nie będzie.
Setki fanów, którzy wczoraj wylegli na ulice centrum Montréalu to znak, że stało się coś ważnego. Hokeiści Canadiens zostali jedenastym w historii NHL zespołem, który wyszedł zwycięsko z wyniku 1-3 w play-off przy piątym i siódmym meczu rozgrywanym na wyjeździe i pierwszym, który dokonał tego jako ósma drużyna konferencji w sezonie zasadniczym grająca z ekipą z pierwszej pozycji. Obie drużyny w rozgrywkach regularnych dzieliły 33 punkty i o ile Capitals mierzyli w Puchar Stanleya, to "Habs" o swoje miejsce w play-off musieli walczyć do samego końca. Wczoraj jednak nie miało to już znaczenia. Bohaterska postawa w bramce Jaroslava Haláka i jego kolegów blokujących mnóstwo strzałów oraz gole Marc-André Bergerona i Dominica Moore'a dały Canadiens zwycięstwo 2:1 i awans do drugiej rundy play-off.
Bergeron, który w całej serii spisywał się słabo wybrał znakomity moment na zdobycie swojego pierwszego w niej gola. Na pół minuty przed końcem pierwszej odsłony meczu numer 7 to właśnie on w przewadze dał prowadzenie swojej drużynie. Capitals przeważali od samego początku meczu, ale w drugiej tercji rzucili się do szturmu na bramkę rywala, jednak Halák spisywał się znów znakomicie. Canadiens przez 16 minut nie potrafili oddać nawet jednego strzału, ale co z tego, skoro uderzenia gospodarzy nie wpadały do bramki. W pierwszej minucie trzeciej tercji hala Verizon Center eksplodowała radością, ale sędzia nie uznał gola Owieczkina, bowiem Mike Knuble przeszkadzał Halákowi w interwencji. Bruce Boudreau był wściekły, ale decyzji arbitrów nie mógł zmienić.
Wreszcie w 57. minucie Dominic Moore, którego nikt nie gonił znalazł się sam przed bramką Siemiona Warłamowa i podwyższył na 2:0 strzelając drugiego gola w serii. Hala ucichła, a twarze trenera Boudreau i właściciela Capitals, Teda Leonsisa wydawały się mówić, że jest po meczu. Tymczasem ich zespół zerwał się jeszcze do ataku. Na 136 sekund przed końcem meczu Brooks Laich strzelił gola wyrównującego. Kiedy Ryan O'Byrne powędrował na ławkę kar gospodarze mieli swoją ostatnią szansę. Po wycofaniu z bramki Warłamowa przez 104 sekundy grali w polu 6 na 4, ale wtedy znów wyszedł grzech główny Capitals w całej serii. Zespół z Waszyngtonu w sezonie zasadniczym był najlepszy w wykorzystywaniu przewag, a w play-off zanotował bilans 1 na 33.
Tej ostatniej przewagi, która mogła uratować sezon "Stołecznych" również wykorzystać się nie udało. Capitals po najlepszym w historii klubu sezonie zasadniczym w którym wygrali 54 mecze, zdobyli 121 punktów i strzelili 318 goli mają wakacje już w kwietniu. To swego rodzaju klątwa 100 punktów, bowiem drużyna ze stolicy USA zawsze po przekroczeniu tej bariery w sezonie regularnym zawodziła w play-off, ale nigdy aż tak, jak tym razem. Aleksander Owieczkin po meczu nie miał nic do powiedzenia dziennikarzom. Rosjanin w całej serii zdobył 10 punktów, ale tylko 2 w trzech ostatnich spotkaniach, a wczoraj rozegrał bardzo słaby mecz. Jason Chimera opowiedział o swoim samopoczuciu. - Gdyby ktoś przyszedł do was do pracy i uderzył was w głowę to właśnie tak byście się czuli - mówił po meczu do dziennikarzy.
Odczucia graczy Canadiens były oczywiście zupełnie inne. Do 41 skutecznych interwencji Haláka jego koledzy dołożyli dokładnie tyle samo zablokowanych strzałów rywali, ale to Słowak był bohaterem gości. Trener Jacques Martin po słabym występie Haláka w meczu numer 3 i grze Careya Price'a w czwartym spotkaniu przed piątym meczem podjął - jak się okazało - słuszną decyzję, by wrócić do swojego pierwszego bramkarza. Ten odpowiedział obroną 131 ze 134 strzałów rywali w ostatnich trzech meczach. - Wiedzieliśmy, że musimy niektóre rzeczy robić lepiej i to nam się udało w trzech ostatnich meczach - mówi Brian Gionta. Po najlepszej drużynie sezonu zasadniczego teraz na Canadiens czekają mistrzowie NHL, Pittsburgh Penguins.
Washington Capitals - Montréal Canadiens 1:2 (0:1, 0:0, 1:1)
0:1 Bergeron - Gomez - Markow 19:30 PP
0:2 Moore - Gill 56:24
1:2 Laich - Siomin - Owieczkin 57:44
Strzały: 42-16.
Minuty kar: 8-8.
Widzów: 18 377.
Stan rywalizacji: 3-4. Awans Canadiens.
Pary półfinałowe Konferencji Wschodniej (w nawiasach miejsce po sezonie zasadniczym):
Pittsburgh Penguins (4.) - Montréal Canadiens (8.)
Boston Bruins (6.) - Philadelphia Flyers (7.)
Komentarze