Damian Kapica: Widzę, że prezes Minkina wypiera się swoich własnych słów
Damian Kapica jest jednym z grupy hokeistów, którzy powrócili do kadry po nieobecności podczas listopadowego zgrupowania i turnieju EIHC w Gdańsku. O wczorajszym meczu z Unią Oświęcim, pobycie w fińskim Vierumäki i ostatnich wypowiedziach prezesa PZHL Mirosława Minkiny opowiedział w rozmowie z HOKEJ.NET.
HOKEJ.NET: Po 40 minutach Comarch Cracovia prowadziła w Oświęcimiu 4:2, ale na koniec to rywale cieszyli się z wygranej, którą wywalczyli po rzutach karnych. Chyba nie tak wyobrażaliście sobie zakończenie tego meczu?
Cieszymy się z wywalczonego jednego punktu. Na pewno pozostaje niedosyt, ale jeżeli spojrzymy na to w jakich warunkach kończyliśmy ten mecz, to zdobyte „oczko” trzeba szanować. W czasie spotkania wypadło nam dwóch obrońców. Kończyliśmy czwórką defensorów. Pod koniec zabrakło już sił. Taki jest hokej, że nieraz prowadzi się przez większość meczu, ale to rywal cieszy się z triumfu. Tak bywa.
Jest pan świeżo po przyjeździe ze zgrupowania kadry, które odbyło się w Vierumäki. W mediach pojawiło się pytanie, czy reprezentacja Polski powinna grać mecze z drużynami klubowymi i to drugiego frontu, czy nie lepiej jednak byłoby zagrać z inną kadrą narodową?
Każdy mecz niezależnie od przeciwnika dzisiaj daje tej kadrze dużo. Mamy nowego trenera, jest nowy system gry, więc mieliśmy czas na naukę. To, że naprzeciwko stanęły drużyny klubowe w niczym nie przeszkadzało. Nam te spotkania dużo dały.
Wypad do Finlandii zakończył się dwiema porażkami. Co zadecydowało o tym, że wyniki tych potyczek były właśnie takie?
Wiadomo, że każdy wyjeżdża na lód po to, żeby wygrać. Po zgrupowaniu rozmawialiśmy ze sobą, że po prostu za mało stwarzamy sytuacji podbramkowych. Kluby, z którymi graliśmy miały takich sytuacji więcej i stąd te niekorzystne wyniki. My skupialiśmy się na ćwiczeniu systemu. Nie było na razie układania gry ofensywnej. Poza tym występowaliśmy w całkiem nowych formacjach. Mówiąc krótko, mieliśmy prawo przegrać. Taki jest sport. Trzeba brać to co jest. Moim zdaniem rozegraliśmy dwa dobre mecze z bardzo wymagającymi przeciwnikami i dużo wyciągniemy w przyszłości z tego wyjazdu.
Zewsząd płyną bardzo pochlebne recenzje na temat fińskiego ośrodka szkoleniowego, w którym przebywaliście. Faktycznie to takie hokejowe Eldorado?
W Vierumäki byłem już raz, jakieś dziesięć lat temu na międzynarodowym obozie dla uzdolnionych juniorów. Jest to jeden z lepszych ośrodków jakie widziałem. Wszystko jest skondensowane, blisko siebie. Zarówno hotel, jak i lodowiska. Wszystko razem w jednym miejscu. Na pewno warto ten ośrodek odwiedzić.
Czy wyjazd do Finlandii jest takim potwierdzeniem, że temat bojkotu kadry przez niektórych zawodników, o czym mówiło się w poprzednim miesiącu przy okazji waszej nieobecności na turnieju w Gdańsku, jest już zakończony i nie powróci?
Naszym celem jako kadrowiczów i członków Stowarzyszenia Zawodników Hokeja na Lodzie nie jest szkodzenie reprezentacji. Związek nie podejmuje z nami żadnych rozmów, stąd też nie pozostawia nam wyboru i będziemy musieli spotkać się w sądzie. Grać w kadrze chcemy i nigdy nie było inaczej. To, że w dużej liczbie nie pojechaliśmy do Gdańska na turniej, to były indywidualne decyzje nawet niekoniecznie podyktowane kwestią zadłużeń. Rozgraniczamy zatem grę dla polskiej reprezentacji od dochodzenia tego, co zostało nam powiedziane. Związek obiecywał, że będziemy rozmawiać w temacie naszych roszczeń, a tak naprawdę w ogóle nie podjął tej kwestii po gdańskim turnieju EIHC.
W ostatnich dniach Mirosław Minkina prezes PZHL udzielił obszernego wywiadu rozgłośni RMF FM, w którym stwierdził, że brak jest podstaw prawnych waszych roszczeń z tytułu nie wypłaconych „dniówek”. Takie ustalenia obowiązywały do połowy 2014 roku, a dalej już nie. Jak się pan odniesie do tych słów?
To jest wszystko kłamstwo. W kwietniu tego roku podczas naszego pobytu w Budapeszcie zanim rozpoczął się turniej mistrzostw świata prezes Minkina rozmawiał z nami i mówił, że dotrzyma złożonych obietnic. Podkreślam, że te słowa padły z jego ust przy wszystkich reprezentantach. Jak widzę, teraz wypiera się tego co nam powiedział. Ja mogę otwarcie powiedzieć, że związek kłamie.
Kiedy po raz pierwszy pojawił się temat wypłaty „dniówek”?
Kontrakty podpisywaliśmy w czasie prezesury pana Hałasika. Później prezes Chwałka powiedział nam, że podtrzymuje te ustalenia. Malo tego, że to powiedział, to potwierdzają to również jego czyny, a mianowicie nam te pieniądze były faktycznie wypłacane.
A czy te ustalenia, które poczynił z wami prezes Minkina w Budapeszcie za czasów gdy związkiem kierował Dawid Chwałka znalazły jakieś odzwierciedlenie pisemne? Zostały wam wręczone jakieś umowy albo aneksy?
Dostawaliśmy co jakiś czas do wypełnienia rachunki i na tej podstawie następowała wypłata. To działo się w czasie, kiedy już niby – idąc tokiem myślenia prezesa Minkiny – kontrakty nie obowiązywały. Moim zdaniem umowa słowna również ma moc wiążącą. Proszę spojrzeć na fakty. Niby coś nie obowiązywało i nie było podstaw prawnych do wypłaty środków, a jednak je dostawaliśmy. Związek zaprzecza sam sobie w obecnej chwili.
Patrząc na cały ten konflikt mam wrażenie, że dało by się już go dawno zażegnać, gdyby związek inaczej postąpił, to znaczy gdybyście zostali potraktowani jak partnerzy, z którymi trzeba rozmawiać, a nie jak grupa niepoważnych ludzi, którzy żądają czegoś, co i tak im się nie należy. Czy mam rację?
My nie jesteśmy zainteresowani tym, żeby atakować związek, no ale proszę zrozumieć i powiedzieć, co my mamy zrobić? Ktoś nam coś obiecuje, potem mówi, że tak nie było, a poza tym nie chce z nami w ogóle rozmawiać.
Na zakończenie przejdźmy do nieco przyjemniejszego tematu, a mianowicie projektu powołania do życia za kilka lat w miejsce obecnych rozgrywek krajowych, Ligi Wyszehradzkiej z udziałem zespołów ze Słowacji, Węgier, Czech i Polski. Rozgrywki te miałyby mieć rozbudowaną formułę, to znaczy rywalizacja toczyłaby się w ekstraklasie, pierwszej lidze i drugiej lidze. W każdej z tych klas rozgrywkowych znalazłoby się miejsce dla czterech polskich klubów. Jakie jest pańskie zdanie na temat tego rewolucyjnego, bądź co bądź pomysłu?
Ciekawy pomysł pod warunkiem, że będą naprawdę dobre, czołowe drużyny z Węgier i Słowacji, no i jak najlepsze z Czech, choć w ich przypadku wątpię, żeby to były ekipy z ekstraklasy. Na takiej rywalizacji międzynarodowej każdy mógłby skorzystać, a może to będzie też ciekawsza forma dla kibiców i przyjdą w większej liczbie na trybuny. Dobrze, że w tych planowanych poziomach rozgrywkowych przewidziano miejsca dla dwunastu polskich drużyn. Taka liga to nie jest zła myśl. Temat warty rozważenia. Oczywiście ten projekt musi być dobrze skalkulowany, żeby opłacał się klubom.
Rozmawiał: Dawid Antczak
Komentarze