Błędy Sobeckiego zdecydowały o wygranej Aksam Unii
Po wyrównanym spotkaniu i błędach bramkarza GKS Tychy, Arkadiusza Sobeckiego w grze pozostają hokeiści Aksam Unii Oświęcim, którzy pokonali rywala 4-3.
Unia Oświęcim - GKS Tychy 4-3 (0-2, 2-1, 2-0)
0-1 Woźnica - Šimiček - Jakeš 1:42 w przewadze
0-2 Jakeš - Sokół - Woźnica 3:58 w przewadze
1-2 Jaros - Stachura 24:13 w obustronnym osłabieniu
2-2 Řiha - Krajči 25:20 w przewadze
2-3 Vitek - Bagiński - Paciga 27:38
3-3 Krajči 50:26 w osłabieniu
4-3 Modrzejewski - Stachura 53:25
Sędziowali: Paweł Meszyński (Warszawa), Tomasz Radzik (Nowy Sącz) oraz Marcin Młynarski (Sosnowiec), Tomasz Przyborowski (Krynica-Zdrój). Kary: 12 - 12 min.Widzów 2200.
Stan rywalizacji: 1-1. Unia potrzebuje jeszcze 3 wygranych, GKS tylko 2.
UNIA: Zborowski - Zatko (2), Dronia; Krajči, Tabaček (2), Řiha (2) - Gabryś, A. Kowalówka; Klisiak, Jakubik, Valušiak - Piekarski, Połącarz (2); Wojtarowicz,Stachura (2), Jaros (2) oraz Piotrowicz, Modrzejewski.
GKS: Sobecki - Csorich, Kotlorz; Paciga, Parzyszek, Vitek (2) - Jakeš, Sokół; Woźnica, Šimiček (2), Bagiński (4) - Mejka, Gonera; Krzak (2), Garbocz, Galant- Śmiełowski; Witecki (2), Banachewicz, Gurazda.
Unia w pierwszej tercji niewiele miała do powiedzenia na tle dobrze grających tyszan, którzy po niespełna czterech minutach prowadzili 2-0. W obu przypadkachoświęcimianie grali w osłabieniu (na karach Zatko i Tabaček) i przyjezdni wzorowo rozegrali "zamki". Zaczął Woźnica zmieniajć lot krążka, a po chwili podwyższył rezultat Jakeš strzałem z linii niebieskiej. W tym przypadku nie popisał się Zborowski; "guma" szybowała wprost w niego, a mimo to odbiła się odciała i wtoczyła za linię bramkową.
Druga tercja rozpoczęła się pomyślnie dla Unii, która błyskawicznie doprowadziła do wyrównania. Najpierw wjechał do tercji Jaros i zapewne gola by nie było,gdyby nie fatalna interwencja Sobeckiego, który przepuścił krążek pod łokciem. Po chwili trafił do bramki Řiha, a do zakończenia kary Šimička brakowało 10sekund. Gospodarze wrócili zatem do gry, ale znów popełnili proste błędy. Bagiński zagrał pod bramkę i choć Wojtarowicz faulował Pacigę, co sygnalizowałsędzia, to krążek trafił do Vitka, który z ostrego kąta przymierzył do pustej siatki. Mimo tego unici mieli szansę na kolejne wyrównanie, bowiem przez 72 sekundy grali w podwójnej przewadze. Bez efektu.
W trzeciej tercji sporą przewagę osiągnęli oświęcimianie, ale na wyrównanie długo kazali kibicom czekać. Za to trafienie było kuriozalne i uzyskane wosłabieniu. Przy bandzie znalazł się... Sobecki i po nieporozumieniu z własnym obrońcą - Kotlorzem - sam pojechał na pustą bramkę Krajči i dopełnił formalności. Jakby tego było mało, to po chwili znów nie popisał się wyjątkowo niepewny tego wieczoru golkiper tyski i dał się zaskoczyć Modrzejewskiemu, który trafił z prawego punktu bulikowego.
W 57 minucie i 50 sekundzie na ławkę kar powędrował Jaros z Unii. W tej sytuacji trener gości wziął czas i po jego zakończeniu pozostawił w boksie bramkarza. Ten manewr taktyczny się nie powiódł i mimo oblężęnia bramki Zborowskiego wynik nie uległ zmianie.
Zdaniem trenerów:
Karel Suchanek, Aksam Unia: - Źle weszliśmy w mecz, ograniczając się do wybijania krążka i łapiąc głupie kary, które kosztowały nas utratę goli. Jednak od drugiej tercji zmieniliśmy styl, a to, że tyski bramkarz trochę nam pomógł w odniesieniu zwycięstwa nie jest moim zmartwieniem.
Dominik Salamon, II trener GKS:- Mieliśmy mecz pod kontrolą, ale niepotrzebne kary zburzyły nam grę i rywale poczuli, że mogą z nami coś ugrać. Co do okoliczności utraty trzeciej bramki, to nie winiłbym bramkarza Arka Sobeckiego. To obrońcy powinni od niego odjeżdżać, żeby poczekać na podanie, a nie odbierać mu krążek. Przegraliśmy na własne życzenie.
Pod szatniami:
Robert Krajci, Aksam:- Zbyt bojaźliwie weszliśmy w mecz, ale powstaliśmy z kolan. W III tercji przez ponad minutę graliśmy w podwójnej przewadze i nie potrafiliśmy jej wykorzystać. W play-off z takich sytuacji muszą padać gole.
Arkadiusz Sobecki, bramkarz GKS:- Zdaję sobie sprawę z tego, że ten mecz mi nie wyszedł i przynajmniej trzy bramki obciążają moje konto. Jednak życie toczy się dalej. Muszę o tym meczu zapomnieć i jeśli trener w kolejnym meczu obdarzy mnie zaufaniem, to będę chciał się na poniedziałkowy występ zrehabilitować.
Michał Garbocz, GKS:- W tym meczu było całe piękno hokeja. Kibice mogli zobaczyć, jak szybko można z nieba spaść do piekła. Jednak zrobimy wszystko, żeby w tym piekielnym ogniu długo się nie smażyć. W play-off nie można oglądać się za siebie, tylko patrzeć przed siebie. Porażka boli, ale we wtorek przyjeżdżamy do Oświęcimia walczyć o zwycięstwo. Trudno, żeby było inaczej.
Rozmawiał: Jacek Filus
Komentarze