Fatalne ostatnie 10 minut
Niespełna 10 minut zabrakło hokeistom MMKS Podhale Nowy Targ do sprawienia olbrzymiej niespodzianki w starciu w liderem tabeli drużyną GKS Tychy. Po dwóch tercjach „Szarotki" miały dwie bramki zaliczki. Niestety błędy i głupota, sprawiły, że w samej końcówce gospodarze dali sobie wyrwać zwycięstwo.
W pierwszej tercji kibice oglądali aż sześć trafień, po trzy z obu stron. Zaczęło się od dwóch goli dla gospodarzy. W 3 min Mateusz Michalski wywalczył krążek pod bandą w tercji przeciwnika, wyjechał przed bramkę i przerzucił go nad interweniującym Arkadiuszem Sobeckim. W 10 min Damian Zarotyński z kolei wykazał się przytomnością w zamieszaniu podbramkowym i z bliska podwyższył prowadzenie „Szarotek". Goście potrzebowali ledwie 91 sekund aby doprowadzić do stanu 2:2. Najpierw Łukasz Sokół popisał się świetną, indywidualną akcją zakończoną strzałem w „okienko", a następnie Jarosław Rzeszutko sfinalizował dokładnie podanie Marcina Kolusza. W 16 min znów powody do radości mieli nowotarżanie, po tym jak Kasper Bryniczka skutecznie wykończył szybki kontratak. Ostatnie słowo należało w tej tercji jednak do gości. 69 sekund przed przerwą wyrównał precyzyjnym strzałem tuż pod poprzeczkę Adrian Parzyszek.
W tercji drugiej bramki zdobywały tylko „Szarotki". W 32 minucie Podhalanie wykorzystali okres gry z przewagą pięciu na trzech i po uderzeniu spod linii niebieskiej Tomasza Landowskiego, po raz kolejny wyszły na prowadzenie. W 38 min to goście mieli na tafli o jednego zawodnika więcej. Popełnili jednak błąd przy rozegraniu krążka w tercji Podhala, przejął go Krystian Dziubiński i wygrał pojedynek „oko w oko" z Sobeckim.
W tercji trzeciej z każdą minutą rósł napór gości. Dwoił i troił się w bramce Podhala Rosjanin Andrei Gawriłow, ale zapobiec utracie trzech goli nie zdołał. Winą za nie obarczyć należy defensywę gospodarzy. Podhalanie tracili gole w identyczny sposób, umożliwiając kolejno: Rzeszutce, Adamowi Bagińskiemu i Janowi Steberowi, dobitki z najbliższych odległości. Szósty, jak się okazało decydujący, gol dla tyszan padł w momencie ich gry w liczebnej przewadze co było skutkiem kompletnie bezmyślnego faulu Filipa Wielkiewicza na Rzeszutce, za który nowotarżanin został ukarany karą 5 minut i dodatkowo karą meczu.
-Przez tę przerwę w lidze wypadliśmy z rytmu meczowego i przez dwie tercje mieliśmy duże problemy z Podhalem, które naprawdę grało bardzo dobrze. W trzeciej tercji już jednak pełna mobilizacja z naszej strony sprawiła, że „złamaliśmy" to spotkanie– ocenił obrońca TychówŁukasz Sokół.
-Wielka szkoda. Dobrze weszliśmy w mecz. Potem co prawda oddaliśmy na chwilęw pierwszej tercji inicjatywę Tychom, ale w miarę szybko udało się nam ją odzyskać Wszystko szło po naszej myśli. Tak na gorąco to nie potrafię wyjaśnić co się z nami stało w tych ostatnich 10 minutach. To były strasznie głupie bramki. Zabrało koncentracji. Nie potrafiliśmy w prostych sytuacjach wybić krążka. Może zabrzmi to głupio i nie powinienem tego mówić, ale nie bez znaczenia jest fakt, że co mecz gramy innym kijem. Co mecz są problemyze sprzętem. Oczywiście nie chcę w ten sposób tłumaczyć tej przegranej, ale to są detale, które odgrywają dosyć istotne role. Faulu Filipa w żaden sposób nie da się wytłumaczyć. To zresztą nie jego pierwszy raz. Z taką drużyną jak Tychy wybronić 5 minutowe osłabienie jest raczej niemożliwe– powiedział napastnik Podhala,Krystian Dziubiński.
Zdaniem trenerów:
Rafał Sroka (II trener Podhala):W przeciągu dwóch tercji graliśmy bardzo dobrze. Wydaje mi się, że byliśmy w nich stroną przeważającą. W tercji trzeciej mam wrażenie, że przestraszyliśmy się, że ten mecz możemy wygrać. Pięć pod rząd przegranych we własnej tercji „bulików" do tego skandaliczne zachowanie Wielkiewicza, przyniosło opłakane dla na skutki.
Krzysztof Majkowski (II trener Tychów):Przyjechaliśmy do Nowego Targu, spodziewając się trudnego meczu. Warunki jakie postawiło nam Podhale jednak nas zaskoczyły. Przez dwie tercje popełnialiśmy błędy, które skutkowały traconymi przez nas gole. Zrobiło się nerwowo. Na szczęście w trzeciej tercji udało się nam odwrócić losy tego meczu i odetchnęliśmy z ulgą.
MMKS Podhale – GKS Tychy 5:6 (3:3, 2:0, 0:3)
1:0 M. Michalski (Stypuła, Wronka) 3, 2:0 Zarotyński (P. Kmiecik) 10, 2:1 Sokół (Steber, Baranyk) 11, 2:2 Rzeszutko (Kolusz, Łopuski) 12, 3:2 Bryniczka (P. Kmiecik, Zarotyński) 16, 3:3 Parzyszek (Rzeszutko, Steber) 19, 4:3 Landowski (Gruszka, K. Kapica) 32, 5:3 Dziubiński (P. Kapica) 38, 5:4 Rzeszutko (Łopuski, Mojzis) 52, 5:5 Bagiński (Woźnica, Sulka) 53, 5:6 Steber (Parzyszek, Baranyk) 57.
Sędziował Tomasz Radzik z Krynicy: Kary: 43 min (w tym 5+ 20 dla Wielkiewicza za atak łokciem i niesportowe zachowanie) – 14 min. Widzów: 700
MMKS Podhale:Gawriłow – K. Kapica, Landowski, Gruszka, Dziubiński, Wielkiewicz – Łabuz, Barajew, P. Kmiecik, Bryniczka, Zarotyński – Degtiarew, Tomasik, M. Michalski, Wronka, Stypuła
GKS Tychy:Sobecki – Kotlorz, Sulka, Woźnica, Bagiński, Guzik – Mojzis, Wanacki, Łopuski, Kolusz, Rzeszutko – Havlik, Sokół, Baranyk, Parzyszek, Steber oraz Gwiżdż, Sowa.
Komentarze