Marek Wróbel: Zwycięzców się nie sądzi
Bezpośrednio po wygranym 4:3 meczu z Unią Oświęcim, zawodnicy Comarch Cracovii rozjechali się do rodzinnych domów na świąteczny wypoczynek. Najdłuższa droga czekała m.in. Marka Wróbla, który Boże Narodzenie spędzi w rodzinnym Gdańsku. 26-letni zawodnik opowiedział nam o świątecznych zwyczajach w swojej rodzinie, a także skomentował ostatni ligowy mecz w tym roku.
HOKEJ.NET: Na początku meczu z Unią Oświęcim to Wy przejęliście inicjatywę, później jednak stanęliście w miejscu. Co było tego przyczyną?
Marek Wróbel: - Na początku spotkania zagraliśmy pressingiem i dobrze radziliśmy sobie w ofensywie. Efektem tego były szybkie dwie bramki. Później jednak stanęliśmy, sądząc że ten mecz mamy pod kontrolą. Pozwoliliśmy oświęcimianom dojść do głosu, a oni zwietrzyli szansę na korzystny wynik. Zdobyli trzy gole, w tym dwie w liczebnej przewadze, po czym zamurowali dostęp do swojej bramki. Rzuciliśmy więc wszystkie siły do ataku. Oddaliśmy mnóstwo strzałów, jednak ich defensywa spisywała się bez zarzutu oraz dobrze bronił bramkarz. Liczyliśmy, że w końcu uda nam się zdobyć bramkę i tak się rzeczywiście stało za sprawą Macieja Kruczka, którego gol rozstrzygnął losy meczu.
W końcówce sędzia nałożył na oba zespoły sporą liczbę kar. Czy wy jako zawodnicy to zauważyliście i w jakiś szczególny sposób zareagowaliście na to?
- Moim zdaniem to były ewidentne kary. Zarówno u nas jak i rywali, którzy osłabli kondycyjnie w ostatnich minutach. Widać było już zmęczenie, a ręce były szybsze od nóg. Wiadome, że każdy ma uwagi co do zasadności wykluczeń, ale dziś mogło być ich znacznie więcej. Chłopaki z Oświęcimia często hakowali stąd sporo drobnych urazów rąk w naszym zespole.
Często mówi się, że klasową drużynę poznaje się po tym jak radzi sobie w trudnych sytuacjach. Można zatem uznać, że byliście dziś taką właśnie klasową drużyną?
- Zwycięzców się nie sądzi. Mamy najwięcej wygranych spotkań, a po tym meczu usadowiliśmy się w fotelu lidera jeszcze pewniej. Dzisiaj szło nam trochę jak po grudzie i ciężko strzelało się bramki, alenajważniejsze jest zwycięstwo i to, że trzy punkty zostają w Krakowie.
Pod koniec roku czeka was turniej o Puchar Polski w Nowym Targu. Jak będziecie się do niego przygotowywać?
- W tej chwili mamy krótką przerwą świąteczną, a spotykamy się już 26 grudnia wieczorem na treningu. Jesteśmy najbardziej doświadczoną drużyną w naszej lidze oraz najlepiej ułożoną jeśli chodzi o taktykę. Świadczyć o tym może spora liczba zawodników, którzy zostali powołani do reprezentacji. Spotkania z Francuzami i Włochami potwierdziły, że gracze Cracovii są w dobrej formie i mamy nadzieje, że zaprocentuje to również w turnieju o Puchar Polski. Nie ukrywamy, że liczymy na zdobycie tego trofeum. Naszym głównym rywalem może być GKS Tychy, z którym w tym sezonie nie udało się nam jeszcze wygrać. Jeśli dojdzie do tego pojedynku, to będziemy chcieli rozstrzygnąć go na swoją korzyść i po raz pierwszy w tym sezonie odnieść zwycięstwo. Nie możemy również zapominać, że po drodze czeka nas półfinałowa potyczka z JKH GKS Jastrzębie, które jest niezwykle groźne w defensywie. Trener Róbert Kaláber wie jak optymalnie ustawić drużynę, ale my za to lepiej radzimy sobie w ataku, a także mamy dobrego bramkarza Rafała Radziszewskiego, który w meczu z Unią pokazał, że doskonale zna swój fach.
Zanim jednak dojdzie do tego turnieju czeka was chwila odpoczynku. Jak spędzisz Boże Narodzenie?
- Jestem z Gdańska, więc wracam do rodzinnych stron. W wigilię pomagam rodzinie w przygotowaniu świątecznych potraw i jak nakazuje tradycja będzie ich w sumie dwanaście. Wśród nich nie może zabraknąć karpia czy pierogów. Po wigilijnej wieczerzy czeka nas wspólne kolędowanie oraz oczywiście otwieranie prezentów.Natomiast jeśli chodzi o pierwszy dzień świąt to mamy taki zwyczaj w rodzinie, że lubimy pobiegać i spalić nadmiar kalorii (śmiech). Dla mnie jako sportowca jest to niezwykle ważne, gdyż później łatwiej jest wrócić do rytmu treningowego.
Rozmawiał: Łukasz Sikora
Komentarze