Dziś Boże Narodzenie. Jak wygląda ono w Kanadzie? Z tym pytaniem zwróciliśmy się do zawodników z tego kraju, którzy występują w naszej lidze. Co ciekawe jeden z nich z sentymentem wspomina polskie potrawy i nie jest to mający polskobrzmiące nazwisko Matthew Sozanski.
Miasta i miasteczka rozświetlają bogate dekoracje, a w domach nie brakuje choinek. Nieodłącznym elementem kanadyjskich świąt jest zimowa aura, która sprzyja aktywnościom na świeżym powietrzu, w tym oczywiście grze w hokeja.
Boże Narodzenie w Kanadzie obchodzone jest 25 grudnia i ma przede wszystkim rodzinny charakter. Wigilia ma tam spokojniejszy wymiar, a najważniejsze momenty świąt przypadają na poranek pierwszego dnia, kiedy Kanadyjczycy otwierają prezenty.
– Gdy będąc dzieckiem budziłem się rano, to zawsze biegłem do rodziców po to, abyśmy wszyscy mogli otworzyć prezenty – mówi Zach Hoffman, defensor GKS-u Katowice.
– Myślę, że te święta wyglądają tak samo na całym świecie. W Kanadzie nie ma żadnych specjalnych tradycji. Po prostu rodziny spędzają razem czas – wyjaśnia Joe Morrow, obrońca Unii Oświęcim.
– Jest śniegu i najczęściej lubimy po prostu odpoczywać i spędzać czas z rodziną. Nie mamy zbyt wielu tradycji, ale pamiętam, że kiedy mieszkałem w Calgary, to Wigilię chodziliśmy, aby pograć na jeziorze w hokeja – dodaje z kolei Matthew Sozanski, defensor ECB Zagłębia Sosnowiec.
Centralnym punktem świątecznego dnia jest wspólny posiłek. Na stołach króluje pieczony indyk z nadzieniem, podawany z sosem żurawinowym, ziemniakami i warzywami. W zależności od regionu pojawiają się także lokalne specjały, takie jak mięsna tarta tourtière w Quebecu czy owoce morza w prowincjach nadmorskich. Wśród deserów popularne są kruche babeczki butter tarts oraz tradycyjne świąteczne puddingi.
– W mojej rodzinie istnieje tradycja, że w Boże Narodzenie rano mama piecze bułeczki cynamonowe, które jemy do kawy, podczas gdy dzieci otwierają prezenty. Następnie jedziemy do dziadków, gdzie jemy świąteczny obiad, zazwyczaj indyka lub pieczeń, no i otwieramy kolejne prezenty – opowiada Hoffman.
– Indyk, szynka, farsz z sosem. Te potrawy jedliśmy u nas – wylicza Sozanski.
Nieco inaczej wyglądało to w rodzinie trzeciego z naszych bohaterów. Jak się okazuje, Joe Morrow ma polskie korzenie i doskonale zna smak naszych polskich specjałów.
– Kiedy byłem młodszy, nasza rodzina zawsze spotykała się w Wigilię, a moja babcia i wszystkie ciotki przygotowywały wielką kolację dla wszystkich. Na stole była kutia, moje ulubione ręcznie robione pierogi, gołąbki, barszcz i naleśniki z sosem grzybowym – wspomina obrońca, który w 2011 roku był draftowany do NHL w pierwszej rundzie. Wieczerza wigilijna była dla niego obowiązkiem. – Podróżowałem przez pół świata, żeby tylko wrócić do domu i zjeść tę wystawną kolację, nawet wtedy, gdy następnego dnia trzeba było wracać.
Skoro wcześniej wywołaliśmy temat prezentów, to jakie podarki zapadły w pamięci naszych bohaterów?
– Kij hokejowy o nazwie Blue MacDaddy firmy Warrior – uśmiecha się obrońca Zagłębia.
– Często dostawałem kije hokejowe, ale pamiętam też, że otrzymałem naprawdę fajne sanki – przypomina zawodnik Unii.
– Pamiętam, jak dostałem swojego pierwszego iPoda. Był to iPod nano z małym ekranem i okrągłą klawiaturą. Spędzałem godziny słuchając muzyki i oglądając filmy na tym urządzeniu. Było to pierwsze urządzenie, jakie miałem, zanim pojawiły się smartfony – mówi z błyskiem w oku defensor GieKSy.
Czytaj także: