Wielkie emocje udzieliły się wszystkim już po zakończeniu hitowego meczu za naszą południową granicą. Trener najpierw starł się z kibicem, a później zaatakował fotoreportera.
Gdy w czeskiej ekstralidze Kometa Brno gra ze Spartą Praga, zwykle jest gorąco. Rywalizacja drużyn z dwóch największych czeskich miast budzi duże emocje wśród kibiców.
W zeszłym sezonie Kometa dość niespodziewanie wyeliminowała zespół z Pragi w półfinale play-off, by później sięgnąć po tytuł mistrzowski. Wczoraj obie drużyny spotkały się w Brnie znów, tym razem w 3. kolejce nowego sezonu. Kometa ponownie była lepsza i zwyciężyła 2:0, ale po spotkaniu doszło do dogrywki.
Trener Sparty Pavel Gross został zaatakowany przez kibica gospodarzy, który według stołecznego klubu nie był trzeźwy. Krewki fan próbował szarpać trenera, który w ten sam sposób mu się rewanżował. W roli łagodzącego sytuację ochroniarza wystąpił szkoleniowiec Komety Kamil Pokorný, który oddzielał kibica od trenera rywali.
Ale Gross był na tyle zdenerwowany, że po chwili spróbował jeszcze wyrwać z ręki telefon fotoreporterowi, który nagrywał całe zdarzenie.
Po meczu trener praskiej drużyny nie chciał odpowiadać na pytania o incydenty z kibicem i fotoreporterem.
- To już jest załatwione, nie rozmawiajmy o tym - powiedział dziennikarzom.
Dziś jednak jego klub opublikował oświadczenie, w którym stwierdza, że trener przeprosił za swoje zachowanie wobec człowieka w żółtej kamizelce z napisem "FOTO". Sparta jednak także obwinia gospodarzy o niewłaściwe zabezpieczenie spotkania.
- HC Sparta Praga stanowczo potępia pomeczowy incydent, do którego doszło w miejscu między ławkami w Winning Group Arenie w Brnie. Na takie sytuacje w żadnym razie nie ma miejsca w hokejowych halach - pisze Sparta. - Jest nie do zaakceptowania, by kibic wszedł w tak bliski kontakt z przedstawicielami drużyny gości. Służby organizatora zupełnie zawiodły. W późniejszym zamieszaniu trener Gross zareagował nieadekwatnie w stosunku do osoby w żółtej kamizelce, która filmowała napiętą sytuację z bliska. Jak sam stwierdził, w tamtym momencie nie miał pojęcia, kto to jest. To zachowanie było niewłaściwe i trener za to przeprosił.
Praski klub dodał, że jego trenerzy w hali w Brnie regularnie opuszczają swój boks przechodząc przez taflę, ponieważ są obrzucani napojami i wyzywani przez kibiców. Wczoraj - jak pisze Sparta - "nienawistna atmosfera" eskalowała, gdy po twardym wejściu napastnik tej drużyny Michal Řepík opuszczał lód w towarzystwie służb medycznych przy gromkim skandowaniu "Śmierć Sparcie!" z trybun.
Swoje oświadczenie w sprawie pomeczowej awantury wydała też Kometa, która poinformowała, że kwestia incydentu jest badana w klubie wewnętrznie, a także budzi zainteresowanie Związku Profesjonalnych Klubów Hokeja na Lodzie (APK LH), który może nałożyć kary.
- Meczom między Kometą a Spartą towarzyszą silne emocje zarówno na lodzie, jak i na trybunach. Klub w pełni zdaje sobie z tego sprawę i z perspektywy bezpieczeństwa traktuje je jako spotkania podwyższonego ryzyka - pisze klub mistrza Czech. - Tym bardziej jest nam przykro, że po zakończeniu meczu doszło do incydentu, w który był zaangażowany kibic, trenerzy obu klubów, a także fotograf w żółtej kamizelce.
Kometa stwierdziła, że APK LH zwróciła się o wszystkie informacje oraz niezbędne dokumenty. Klub ma jutro poinformować o wynikach postępowania i wprowadzonych środkach bezpieczeństwa.
Czytaj także: