– Polacy zagrali tak naprawdę jeden słaby mecz, ten z Włochami. Tam faktycznie byliśmy słabsi – zaznaczył Andrzej Tkacz, legendarny bramkarz reprezentacji Polski, który poprowadził biało-czerwonych do triumfu nad ZSRR 6:4. Zaznaczył też, że zaplecze Elity to nasze stałe miejsce, biorąc pod uwagę możliwości personalne i liczbę klubów, jakie mamy.
HOKEJ.NET: – Po znakomitym początku nastąpiła weryfikacja polskiego hokeja i niestety nie udało się awansować.
Andrzej Tkacz: – Weryfikacja owszem, ale w tym turnieju brało udział pięć wyrównanych drużyn. Rumuni tylko odstawali a tak można było być i pierwszym i piątym, nie ma w tym turnieju drużyny z kompletem punktów. Polacy zagrali tak naprawdę jeden słaby mecz, ten z Włochami. Tam faktycznie byliśmy słabsi. Zarówno w spotkaniu z Ukrainą, jak i Wielką Brytanią, jakbyśmy mieli dwóch, trzech strzelców więcej i wykorzystali ze trzy, cztery sytuacje z tych, które sobie stworzyliśmy, to wynik byłby odwrotny. Nie ma co z tego robić tragedii. Powiem tak - to nasze stałe miejsce z tymi możliwościami personalnymi i liczbą klubów, jakie mamy to jest ta grupa. Nie oszukujmy się. Wyżej, nawet jak byśmy awansowali, to byśmy spadli. Mamy młodszą drużynę, musimy ją doskonalić, by za jakiś czas faktycznie postarać się o awans.
W całym turnieju nasza skuteczność była słaba, ale chyba brakuje jakości strzałów. Przed chwilą Pan powiedział, że to nasza bolączka od wielu lat – strzały owszem są, ale ich jakość, czy technika…
– Trzy bolączki były zawsze: niepotrzebne faule, brak wykończenia i przewagi. W zeszłym roku te przewagi nam akurat wychodziły, nie robiliśmy też głupich fauli w tercji ataku, czy środkowej, tylko już w obronnej jak nie było innego wyjścia. Na tych mistrzostwach było kilka nieodpowiedzialnych fauli, na przykład w meczu z Włochami, kiedy dostaliśmy cztery minuty kary. Zabrakło nam wówczas szesnastu sekund, gdybyśmy to wybronili, kto wie jak by się ten mecz ułożył… Brakuje Wałęgi i Fraszki, typowych snajperów, którzy mogliby wykończyć niektóre akcje, na pewno przydałby się też Grzesiu, czy Wronka, ale oni z różnych powodów nie mogli tu być. Dobrze, że żeśmy się utrzymali, mamy czas na poprawienie wielu elementów. Myślę, że Sadłocha jest zawodnikiem, który może w każdej chwili wystrzelić, do tego Wałęga, czy Krężołek, który ma nosa i potrafi zachować się pod bramką. Jak oni zaczną strzelać, to będziemy mieli strzelca w reprezentacji.
Czyli, podsumowując: można się cieszyć z utrzymania, czy smucić z powodu braku awansu do Elity?
– Ja bym się tak nie smucił. Ważne, że się utrzymaliśmy i to bez większych problemów, z wygranymi pierwszymi dwoma meczami. Jak powiedziałem, wśród tych pięciu drużyn każdy z każdym mógł wygrać i przegrać. Jakby Japończycy mieli lepszy start, to równie dobrze oni mogliby się dziś cieszyć z pierwszego, czy drugiego miejsca. Takie są realia.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Całą rozmowę można obejrzeć poniżej
Czytaj także: