10 miesięcy temu doświadczony trener niespodziewanie wyraził zainteresowanie pracą w Polsce. Wczoraj doprowadził drużynę w Szwecji do sukcesu, który dziennikarze nazwali "cudem".
W czerwcu ubiegłego roku ni stąd, ni zowąd doświadczony szwedzki trener Roger Melin powiedział na łamach dziennika "Aftonbladet", że chciałby na koniec swojej trenerskiej kariery poprowadzić reprezentację któregoś z krajów występujących w I dywizji Mistrzostw Świata. Jako przykłady z nazwy wymienił Polskę i Węgry. Jego los potoczył się jednak zupełnie inaczej. Wczoraj wprowadził szwedzki zespół Leksands IF do ekstraklasy, wyciągając go wcześniej niemal z dna drugiej ligi.
Mało kto spodziewał się takiego scenariusza, gdy w grudniu Melin przejmował klub po zwolnionym trenerze Leifie Carlssonie. Drużyna nie wygrała meczu od miesiąca. Miała za sobą akurat serię dziewięciu porażek i wylądowała na 9. miejscu w tabeli. W pewnym momencie tej serii generalny menedżer klubu Thomas Johansson sam wszedł do boksu, by pomagać trenerowi, ale na nic się to zdało. Zdecydował się więc Carlssona zwolnić i od razu miał gotowego następcę. Sięgnął po Melina, który kiedyś był jego trenerem w drużynie Linköpings HC. - Roger Melin to jeden z dwóch najlepszych trenerów, jakich miałem w karierze - mówił wtedy Johansson.
W dużej mierze ta ich dawna znajomość wpłynęła na przekonanie trenera do powrotu na ławkę drużyny klubowej. W czerwcu w wywiadzie na łamach Hokej.Net 62-letni szkoleniowiec mówił nam jeszcze: - Szukam nowego wyzwania, więc rzeczywiście nie jestem zainteresowany pracą w klubie. Inna sprawa, że wielu propozycji nie miał. Wcześniej odrzucił jedną z klubu norweskiego, a później jeszcze jedną z innego zespołu drugiej ligi szwedzkiej. Ale Leksand to klub w Szwecji kultowy. Czterokrotny mistrz kraju, który w najwyższej klasie rozgrywkowej spędził 55 sezonów, a w tabeli wszech czasów zajmuje 10. miejsce. Do tego ma jednych z najlepszych kibiców w kraju. To, razem w połączeniu z relacją z Johanssonem sprawiło, że zmienił zdanie.
I od razu mówił, że celuje w awans do SHL, bo klub na to zasługuje. Tyle że za zasługi nikt nikomu awansu nie przyzna, a akurat Szwecja ma bodaj najbardziej skomplikowany system promocji do ekstraklasy na świecie. Zespół chcący awansować musi nie tylko zająć odpowiednie miejsce w sezonie zasadniczym, ale jeszcze przebrnąć aż trzy kolejne rundy rywalizacji.
Drużyna pod wodzą Melina szybko zaczęła się piąć w górę tabeli. Udało jej się dotrzeć do pozycji czwartej, bo do wyższych miejsc straty były już za duże. Ale dopiero wtedy zaczął się dla niej prawdziwy tor przeszkód. Najpierw zagrała w grupie, którą można nazwać kwalifikacjami do barażu o awans do barażu o SHL. Wygrała ją z kompletem zwycięstw i trafiła na uważany za głównego faworyta rozgrywek zespół AIK Sztokholm, który pokonała w serii 2-0, gromiąc go w drugim meczu u siebie 7:2.
I wreszcie przyszedł właściwy baraż o miejsce w SHL z odwiecznym, lokalnym rywalem Mora IK, który występował dotąd w ekstraklasie. Także trudny z definicji, biorąc pod uwagę różnicę w budżetach. Dość wspomnieć, że kontrakt na prawa telewizyjne w Szwecji przyznaje klubom z najwyższego poziomu rozgrywkowego 15 razy większe pieniądze niż tym z drugiej ligi. I tym razem jednak zespół z Leksand okazał się lepszy. Wygrał cała serię 4-1, a wczoraj zapewnił sobie awans wyjazdowym zwycięstwem 3:2 po dogrywce rozstrzygniętej pierwszym w seniorskiej karierze golem 19-letniego obrońcy Augusta Berga.
Gol Augusta Berga na wagę awansu Leksands IF
"Aftonbladet" nazwał wczoraj Melina "cudownym trenerem". - Przejął drużynę w kryzysie, a później w cudownych okolicznościach wprowadził ją do SHL - pisze gazeta. Eksperci podkreślają, że nie zrewolucjonizował gry zespołu, ale poprawił jego grę w przewagach i zwłaszcza w osłabieniach. Drużyna "niebiesko-białych" w mniej licznym składzie zaczęła grać bardziej agresywnie i broniła się w takich sytuacjach z drugą najlepszą skutecznością w lidze. W dwumeczu z AIK wykorzystała zaś 50 % swoich przewag.
Melin dwa razy (1999 i 2011) był wybierany szwedzkim Trenerem Roku, ale dziś ma już opinię szkoleniowca starszej daty, który niekoniecznie nadążą za nowinkami technicznymi i taktycznymi. Wszyscy jego podopieczni podkreślają jednak, że jak mało kto potrafi komunikować się z zawodnikami i dawać im dużą swobodę na lodzie. Zawodnicy z Leksand zwracali uwagę na to, że duże wrażenie zrobiły na nich drobne rzeczy, które wydają się trywialne, ale niektórzy trenerzy o nich zapominają. Takie jak rozmowy z hokeistami nie tylko o hokeju, ale także o ich samopoczuciu i sprawach osobistych.
W trakcie finałowej rywalizacji barażowej mocno starał się z kolei o zdobycie serc kibiców. Posunął się nawet do obraźliwej wypowiedzi na temat znienawidzonego przez nich rywala z Mory. Zapytany o narzekania rywali, że sędziowie podczas jednego z meczów w Leksand ulegali presji kibiców gospodarzy, wypalił: - W d**ie mam Morę i to, co oni mówią. Zaś przed wspomnianym drugim meczem z AIK, wygranym 7:2, jak gdyby nigdy nic, dołączył do rozgrzewającego kibiców zespołu muzycznego i zagrał z nim na keyboardzie. - To idealny wybór na czas kryzysu. Ten jego spokojny styl prowadzenia drużyny w takiej sytuacji świetnie się sprawdzi - przewidywał w grudniu po objęciu przez niego drużyny z Leksand były hokeista, a obecnie ekspert telewizyjny Jonas Andersson.
Roger Melin jako muzyk chwilę przed kluczowym meczem w barażach
Melin sam miał coś do udowodnienia. Poważnej pracy szukał od października 2017 roku, gdy zwolniono go z Brynäs Gävle. Zespół pod jego wodzą dwukrotnie mierzył się wtedy w Hokejowej Lidze Mistrzów z Cracovią, wygrywając 8:0 i 3:2. Ale w lidze szło mu słabo. Przejął wówczas drużynę, która sięgnęła po wicemistrzostwo Szwecji, a wylądował z nią na 12. miejscu w SHL. Nigdy nie ukrywał, że ma żal, iż nie pozwolono mu odwrócić niekorzystnego trendu, a zwolniono już po miesiącu i zaledwie ośmiu kolejkach ligowych. - Skreślony jako trener po nieudanym powrocie do Brynäs w ubiegłym sezonie teraz zapracował w Leksand na status legendy. Jego spokojna reakcja na awans w połączeniu z czerwonymi od łez oczami w wywiadzie chwilę po meczu to telewizyjny klasyk - napisał redaktor naczelny portalu hockeysverige.se Uffe Bodin.
Melin zapytany we wspomnianym wywiadzie o to, co przesądziło o awansie odpowiedział... "nie wiem". Po chwili dodał, że drużyna była jednością, miała wspaniałą atmosferę i do końca sezonu nie chciała się zatrzymać. Te wypowiedzi też pokazują go raczej jako trenera motywatora, a nie taktyka. Zespół pod jego wodzą wygrał 26 z 36 rozegranych meczów, a najlepszą formę przygotował na najważniejsze spotkania. W trzech rundach barażowych odniósł 11 zwycięstw i przegrał tylko raz. - Ja nie zrobiłem wiele, drużyna zrobiła wszystko - powiedział wczoraj. - To fantastycznie inspirująca historia.
Gdy latem ubiegłego roku mówił, że mógłby pracować w Polsce, pewnie nie spodziewał się, że osiągnie jeszcze jeden z największych sukcesów w swojej 30-letniej karierze trenerskiej. Sam traktuje go na równi ze zdobyciem 20 lat temu mistrzostwa Szwecji z Brynäs. Nigdy tak naprawdę nie był kandydatem na selekcjonera naszej kadry, bo wywiad, w którym opowiedział o swoich planach ukazał się dokładnie w dniu, w którym trenerem reprezentacji Polski ogłoszono Tomka Valtonena, a Melin o tym, że w ogóle był konkurs na to stanowisko dowiedział się od nas. Teraz czeka go jednak inne wyzwanie, bo kontrakt w Leksand podpisał na dwa sezony. Będzie więc musiał utrzymać zasłużony klub w SHL.
Atmosfera na meczu barażowym w Leksand
A że nie będzie to łatwe kibice w regionie Dalarna wiedzą aż za dobrze. Wszyscy bowiem pamiętają opisywaną przez nas wówczas historię sprzed trzech lat, gdy zespół w pewnym momencie sezonu drugiej ligi był nawet ostatni w tabeli. Wtedy trener Per-Erik Johnsson przejął go i też doprowadził do czwartej pozycji po sezonie zasadniczym, a następnie awansował do SHL. Brzmi znajomo. Przygoda skończyła się po roku w ekstraklasie spadkiem w wyniku barażu z... Mora IK. Johnsson został zwolniony i do dziś nigdzie nie pracuje. W Leksand nigdy bowiem nie jest spokojnie. Wymagania kibiców są duże, ale zarządzanie klubem od lat pozostawia wiele do życzenia. Zespół w XXI wieku na 19 sezonów aż w 16 (!) grał o awans do ekstraklasy lub utrzymanie w niej.
Z tego powodu były reprezentant Szwecji, a dziś popularny komentator telewizyjny Sanny Lindström jeszcze przed wczorajszym rozstrzygającym o awansie meczem napisał na swoim blogu, że Melin po wywalczeniu awansu powinien... podać się do dymisji. - Roger Melin jest na dobrej drodze, by zemścić się na wszystkich, którzy skreślili go jako trenera, gdy został zwolniony w zeszłym sezonie. Jeśli Leksand awansuje, to jest to odpowiedni moment, by podziękować za pracę. Jeśli przez lata czegoś o tym klubie się dowiedzieliśmy, to tego, że tam wszystko może bardzo szybko się odwrócić, o czym może zaświadczyć Per-Erik Johnsson - napisał Lindström. - Jedno jest pewne: Roger Melin nie będzie narzekał na brak ofert po tym, co zrobił w Leksand w tym sezonie.
Czytaj także: