Kibice zasłużonego czeskiego klubu podczas meczu ligowego zaprotestowali przeciwko Polakom. Najbardziej zagorzali fani opuścili trybuny, a zostawili na nich transparenty w języku polskim.
Do demonstracji kibiców doszło podczas wczorajszego meczu między HC Litvínov a Bílí Tygři Liberec w czeskiej ekstralidze.
Po pierwszej tercji spotkania na Stadionie Zimowym im. Ivana Hlinki w Litvínovie kibice gospodarzy wyszli z tzw. młyna czy też "kotła" jak mówią Czesi, wywieszając w swoim sektorze transparenty po polsku, skierowane do właścicieli klubu. Do końca meczu nie był prowadzony doping.
"Dla was to biznes, dla nas wszystko", "Za co?!?", "Eutanazja tradycji?", "To za karę?", "Co tutaj po was zostanie?", "Pogrzeb na 80-lecie?" można było przeczytać na banerach wiszących trybunach.
O co chodzi?
To protest kibiców "Chemików" przeciwko decyzji o wycofaniu się z finansowania po tym sezonie klubu przez będącą jego większościowym udziałowcem czeską spółkę Orlen Unipetrol, należącą w 100 % do polskiego koncernu Orlen SA.
Orlen Unipetrol posiada 71 % udziałów w klubie. W maju tego roku spółka opublikowała oświadczenie, w którym domagała się od pozostałych akcjonariuszy, czyli miasta Litvínov (20 %) i klubu sportowego HC Litvínov (9 %) większego zaangażowania oraz "bardziej otwartej i konstruktywnej współpracy wszystkich akcjonariuszy". Spółka informowała wówczas, że rocznie na funkcjonowanie klubu przeznacza 60 milionów koron (obecnie niespełna 10,5 mln złotych), a przez 12 lat od 2012 do 2024 roku łącznie zainwestowała w niego 731 milionów (ponad 127,5 mln zł).
Latem Orlen Unipetrol ostatecznie poinformował, że po tym sezonie rezygnuje z finansowego wspierania mistrzów Czech z 2015 roku. Od tego czasu w mieście panuje wielki niepokój o przyszłość założonego w 1945 roku klubu.
Kibice próbowali organizować zbiórki pieniędzy, angażując w nie także legendy klubu z Litvínova, który za 2 tygodnie będzie obchodził 80. rocznicę powstania. Niepewna sytuacja fatalnie odbija się jednak także na samej drużynie, w której występuje Paweł Zygmunt, co przyznał w niedawnym wywiadzie z portalem hokej.cz dyrektor sportowy klubu Tomáš Vrábel.
Zespół poniósł 10 porażek z rzędu i wylądował na dnie ligowej tabeli. Wczoraj w spotkaniu z "Białymi Tygrysami" udało mu się wreszcie przerwać tę serię dzięki zwycięstwu 4:3 po dogrywce, paradoksalnie odrabiając straty z wyniku 1:3 od momentu, gdy kibice zaczęli swój protest i przestali dopingować.
Drużyna nadal jednak zajmuje ostatnią pozycję w lidze ze stratą 9 punktów do przedostatniego miejsca, co budzi obawy co najmniej o utrzymanie w ekstralidze. A "Żółto-czarni" w najwyższej klasie rozgrywkowej najpierw Czechosłowacji, a później Czech występują nieprzerwanie od 1959 roku.
Kibice z Litvínova mają wielkie pretensje do władz klubu. Wcześniej głośno okrzykami na trybunach domagali się ustąpienia prezesa Pavla Hynka, teraz wprost zwracają się przeciwko większościowemu właścicielowi, w którego zarządzie większość członków stanowią Polacy.
"Wierzymy, że w hokeja wciąż gra się przede wszystkim dla widzów i kibiców. Ale jako wierni fani mamy w chwili obecnej wrażenie, że władze klubu nie reagują na aktualne problemy lub przynajmniej niedostatecznie komunikują swoje decyzje, jak na przykład zwolnienie trenera Michala Broša bez odpowiedniego zastępstwa. Podejrzewamy, że ta bezczynność jest związana z bezczynnością większościowego udziałowca, który nadal posiada większość decydującą w zarządzie klubu." - krytykuje Orlen Unipetrol grupa kibiców Ropáci on Tour, która zorganizowała protest.
Trener Michal Broš został zwolniony w ubiegłym tygodniu po 8. porażce z rzędu, a do prowadzenia drużyny wyznaczeni zostali jego wcześniejsi asystenci Jakub Petr i František Ptáček. Nadal jednak nie jest do końca jasne czy to rozwiązanie tymczasowe i klub wkrótce zatrudni nowego trenera czy ten duet ma prowadzić zespół do końca sezonu.
Jak piszą kibice, ich protest podczas wczorajszego meczu ma na celu "obudzić większościowego akcjonariusza i zmusić zarząd klubu do konkretnych kroków w kierunku zachowania ekstraligowego hokeja w Litvínovie".
Dodali także, że ich akcja nie jest wymierzona w hokeistów, których wspierają, jeśli widzą w meczu walkę i zaangażowanie.
"Wierzcie, że również nam nie jest łatwo nie wspierać drużyny, ale tym krokiem walczymy nie o punkty z jednego meczu, ale o całą egzystencję naszego klubu i zachowanie naszej historii" - kończą swoje oświadczenie "Ropáci on Tour".
Czytaj także: