Reprezentacja Polski od porażki rozpoczęła swój udział w turnieju EIHC w Katowicach-Janowie. Podopieczni Teda Nolana przegrali z Włochami 1:2.
Biało-czerwoni w tym spotkaniu nie zaprezentowali się najlepiej. Ilość prostych błędów, jakie popełnili nasi hokeiści mocno raziła po oczach. Nasz zespół miał też spore problemy z szybkim wyprowadzeniem krążka, wymienieniem kilku podań w ruchu, a także ze skutecznym rozgrywaniem przewag.
Z wysokiego „C”
Tymczasem Włosi już od pierwszego wznowienia mocno ruszyli do przodu i już w 53. sekundzie otworzyli wynik spotkania. Alex Frei z łatwością ograł Jakuba Wanackiego, a następnie w sytuacji sam na sam zaskoczył Johna Murraya.
Biało-czerwoni mogli szybko wrócić do meczu, bo dwukrotnie grali w przewadze. Najbliżej szczęścia byli Błażej Salamon i Damian Kapica. Uderzenie pierwszego trafiło w boczną siatkę, a strzał Kapicy padł łupem Marco De Filippo. Włoski bramkarz znakomicie zachował się także po strzałach Jana Stebera i Alexa Szczechury.
To, jak należy rozgrywać przewagi pokazali nam Włosi. Gdy na ławce kar odpoczywali Błażej Salamon i Krzysztof Zapała, podopieczni Claytona Beddoesa podwyższyli prowadzenie. Armin Hofer i Thomas Larkin tak wymienili krążek, że strzał Viktora Schweitzera był w zasadzie formalnością.
Aktywny Kapica
Polacy długo bili głową w mur, nie mogąc znaleźć sposobu na bramkarza rywali. W ich grze brakowało polotu, ale też jakości. Najbliżej szczęścia w 34. minucie był Damian Kapica, ale nie wykorzystał on sytuacji sam na sam z włoskim golkiperem.
Ted Nolan przed trzecią tercją zdecydował się na zmiany w formacjach, by nieco ożywić grę naszego zespołu. W pierwszym ataku Sebastiana Kowalówkę zastąpił Damian Kapica i to właśnie ten zawodnik w 49. minucie dał nam powód do radości. A uczynił to w naprawdę okazały sposób: wyjechał zza bramki i na raty pokonał golkipera Italii.
To trafienie wlało sporo nadziei w serca biało-czerwonych. Posterunek, którego strzegł De Filippo, był częściej oblegany. Sęk jednak w tym, że nieskutecznie. W końcówce nasz zespół znów nie wykorzystał trzech okresów gry w przewadze, a bez dobrej gry w tym elemencie ciężko cokolwiek ugrać. Na nic zdał się też manewr z wycofaniem bramkarza. Po końcowej syrenie wybrzmiał więc włoski hymn.
Polska – Włochy 1:2 (0:2, 0:0, 1:0)
0:1 - Alex Frei (00:53),
0:2 - Viktor Schweitzer - Armin Hofer, Thomas Larkin (13:29, 5/3),
1:2 - Damian Kapica - Marcin Kolusz, Krzysztof Zapała (48:03).
Sędziowali: Tomasz Radzik, Daniel Rencz (główni) – Paweł Kosidło, Wojciech Moszczyński (liniowi).
Minuty karne: 14-16 (w tym 2 minuty kary technicznej).
Widzów: ok. 1000.
Polska: Murray (Odrobny) – Pociecha, Ciura (4); Kolusz, Zapała (2), Kowalówka (2) -Rompkowski, Wanacki; Steber, Cichy (2), Szczechura – Tomasik, Kruczek; Malasiński, Wronka (2), Fraszko – Górny, Bychawski; Urbanowicz, Salamon (2), Kapica.
Trener: Ted Nolan
Włochy: De Filippo (Smith) – Larkin (4), Sullivan; Gander, Bernard, Schweitzer (2) – Hofer (2), Helfer (2); S, Kostner, Andergassen, Frei – Hochkolfer, Glira; Lacendelli, Morini, Traversa (2) – Zanattta; Marchetti (2), Goi, De Luca.
Trener: Clayton Beddoes.
Czytaj także: