Re-Plast Unia Oświęcim wykonała plan minimum na ten sezon i awansowała do półfinału play-off. W ostatnim meczu biało-niebiescy pokonali Comarch Cracovię 1:0, a jednym z głównych architektów tego zwycięstwa był Daniel Olsson Trkulja, który jako jedyny wpisał się na listę strzelców. – Ten gol smakował wyśmienicie – uśmiechnął się 33-letni środkowy.
Ostatni mecz małopolskiego ćwierćfinału był bardzo ciasny i zacięty. W pierwszej odsłonie dogodniejsze sytuacje wykreowali sobie krakowianie, ale później więcej z gry mieli oświęcimianie. Długo mieli problemy z defensywnym stylem prezentowanym przez „Pasy” i nie potrafili znaleźć sposobu na dobrze dysponowanego Matthew Robsona.
– Byliśmy często w posiadaniu krążka, ale rywale sprawnie bronili się, stosując „box” i oczywiście czekali na nasz błąd. Myślę, że zagraliśmy naprawdę dobrze. Staraliśmy się minimalizować nasze błędy i stwarzać sobie jak najwięcej okazji z przodu. Tak, by krążek w końcu wpadł do siatki – zaznaczył zawodnik, który w swoim CV ma cztery sezony w SHL. Zapytaliśmy go też o to, co okazało się kluczowe dla losów tego spotkania.
– Mogę powiedzieć, że było umieszczenie to krążka w bramce. Przez całą serię dłużej graliśmy krążkiem, ale brakowało wykończenia – dodał.
Decydującą o losach meczu i serii akcję przeprowadził właśnie zawodnik pochodzący ze Sztokholmu. Król strzelców sezonu zasadniczego odważnie wjechał do krakowskiej tercji i pokonał „na raty” kanadyjskiego golkipera.
– Gol smakował wyśmienicie. Poczułem ulgę, wspaniale było go zdobyć w końcówce meczu – uśmiechnął się Daniel Olsson Trkulja.
W całej rywalizacji z „Pasami” oświęcimianie mieli spore problemy ze skutecznością. Oddali na krakowską bramkę aż 286 strzałów i zdobyli 17 bramek. Ich skuteczność strzałów wyniosła niespełna 6 procent.
– Tak, musimy poprawić ten element. Przeciwnicy grali dobrze w destrukcji, blisko siebie, dlatego było ciężko dostać się przed ich bramkę i umieścić gumę w siatce. Ten element bez dwóch zdań wymaga poprawy – wyjaśnił szwedzki środkowy.
W półfinale biało-niebiescy zmierzą się z GKS-em Tychy, z którym mają rachunki do wyrównania. W poprzednim sezonie na tym etapie rozgrywek przegrali z nim rywalizację 3:4. Pierwsze dwa spotkania z trójkolorowymi odbędą się w niedzielę i poniedziałek w Hali Lodowej przy Chemików 4. Oba rozpoczną się o godzinie 18:00.
– Seria z tyszanami będzie naprawdę ciekawa. To starcie lokalnych rywali, więc wielu kibiców będzie miało doskonałą rozrywkę. Jeżeli zaufamy naszemu systemowi gry, to myślę, że mamy duże szanse na awans do finału – zakończył.
Czytaj także: