Hokej.net Logo

Dla komunistów byli zdrajcami. Awansu nie wywalczyli, ale wybrali lepsze życie

Bogusław Maj i Andrzej Małysiak [foto: fb.com/stadionkatowice]
Bogusław Maj i Andrzej Małysiak [foto: fb.com/stadionkatowice]

Pod koniec marca 1982 roku Andrzej Małysiak, Bogusław Maj i Justyn Deniusiuk nie wrócili do ogarniętej stanem wojennym Polski po turnieju mistrzostw świata grupy B. Wybrali grę w hokeja, a przede wszystkim lepsze życie, po drugiej strony „Żelaznej kurtyny”.

Mówiono o nich „uciekinierzy”, a w ostrzejszej wersji, szczególnie tej promowanej przez komunistyczne władze - „zdrajcy”. W siermiężnych czasach PRL wielu polskich sportowców zdecydowało się opuścić Polskę i poszukać lepszego życia na zachodzie. Proceder ten nasilił się szczególnie latach 80. poprzedniego stulecia, już po wprowadzeniu stanu wojennego. Właśnie wtedy jednymi z pierwszych, którzy zdecydowali się na kontynuowanie życia i przygody sportowej poza granicami kraju byli hokeiści. Reprezentanci Polski, uczestnicy mistrzostw świata grupy B w austriackim Klagenfurcie.

Bez strachu o jutro

Nasza ekipa, pod wodzą trenerów Czesława Borowicza i Jerzego Mruka, była jedną z pierwszych, którą po 13 grudnia 1981 roku wypuszczono z kraju. Na przełomie roku skoczkowie nie pojechali na Turniej Czterech Skoczni, choć w lutym 1982 roku pozwolono im na start w mistrzostwach świata w Oslo. Lekkoatleci wzięli udział w halowych ME w Mediolanie, a piłkarze ręczni udali się do RFN na mundial i osiągnęli cudowny sukces. Zdobyli brązowy medal, pierwszy w historii na imprezie tej rangi.

Największa gwiazda naszego zespołu – Jerzy Klempel – wyjechał niedługo potem legalnie do Niemiec, bo dostał zgodę od władz, mając już 29 lat, i kontynuował sportową karierę. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia, a warto zaznaczyć, że bombardier reprezentacji szczypiornistów, uznawany za najlepszego piłkarza ręcznego w naszej historii, przygodę ze sportem zaczynał od... hokeja na lodzie w Odrze Opole!

Zasada wówczas byłą taka, że sportowiec mógł wyjeżdżać z kraju po ukończeniu 30 roku życia, choć istniały pewne różnice ze względu na uprawianą dyscyplinę. Dla niektórych, najczęściej najbardziej zasłużonych, czyniono wyjątki i puszczano ich, jak wspomnianego Jerzego Klempela, nieco wcześniej. 26 lat liczył sobie, wyjeżdżając do Juventusu Turyn, Zbigniew Boniek. Młodsi nie mieli co marzyć, by w sposób legalny kontynuować kariery na zachodzie, gdzie – o czym wiedzieli doskonale – uprawianie sportu wiąże się z lepszym życiem. Gdzie nie trzeba się martwić o to, że czegoś brakuje. Że można robić coś, co się kocha, a jednocześnie egzystować bez strachu o jutro.

Grał z Zabawą i Jobczykiem

W głowach Bogusława Maja i Justyna Deniusiuka, dwóch szalenie zdolnych 21-latków z Podhala Nowy Targ, a także 25-letniego Andrzeja Małysiaka z GKS-u Tychy, czołowego napastnika drużyny narodowej, który grał w pierwszym ataku reprezentacji z Andrzejem Zabawą i Wiesławem Jobczykiem, myśl o spróbowaniu czegoś innego zaczęła kiełkować jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego. Małysiak, syn Kazimierza, wyśmienitego katowickiego napastnika i króla strzelców ligowych rozgrywek z sezonu 1958/59, miał w okolicach Hamburga wujka, co niewątpliwie miało wpływ na jego postępowanie.

W listopadzie 1981 roku nasza reprezentacja rozgrywała mecze kontrolne z RFN w Bawarii i właśnie wtedy miała zapaść decyzja o pozostaniu w Austrii, podczas MŚ, które zaplanowano na końcówkę marca 1982 w Klagenfurcie. Dodajmy, że rozgrywki ligowe w sezonie 81/82 przerwano na ponad miesiąc w związku z wprowadzeniem stanu wojennego, ale pod koniec stycznia rywalizację wznowiono. Tytuł obroniło Zagłębie Sosnowiec, a Wiesław Jobczyk okazał się najlepszym strzelcem (52 gole) i najlepiej punktującym (67 „oczek”) zawodnikiem ligi. Zdobył też „Złoty kij” katowickiego „Sportu”.

Na turniej nasi ruszyli – po rozegraniu dwóch sparingów z Rumunami w Nowym Targu (8:2, 9:3) – przez Włochy, gdzie zagrali dwa mecze kontrolne z Italią (2:8 i 2:2). Starcia te były generalną próbą przed turniejem. Drugi mecz, rozegrany w Brunico lub jak kto woli w Bruneck (miasteczko zamieszkuje głównie ludność niemieckojęzyczna), był ostatnim w krótkiej, reprezentacyjnej karierze dla Justyna Deniusiuka. Utalentowany obrońca jako pierwszy odłączył się od ekipy.

Małysiak i Maj grali na turnieju, który rozpoczął się dla nas źle. Prowadziliśmy po pierwszej tercji ze Szwajcarami 2:0, ale przegraliśmy 2:3. Dziś taki wynik z Helwetami przyjęlibyśmy bez mrugnięcia, ale wówczas był porażką, tym bardziej, że Szwajcarzy później ledwo utrzymali się w grupie A. Nam ten rezultat mocno skomplikował drogę do upragnionego awansu.

Andrzej, masz klasę.”

Po pokonaniu 3:2 Holendrów, 5:1 Rumunów i 12:3 Norwegów ciągle jednak byliśmy w grze. Na dodatek po dwóch tercjach starcia z gospodarzami prowadziliśmy 5:3. Trudno wytłumaczyć to, co wydarzyło się w trzeciej odsłonie. Austriacy strzelili nam trzy gole, wygrali 6:5 i stało się jasne, że nie awansujemy do grupy A. Wprawdzie później ograliśmy Chińczyków 11:4 i zremisowaliśmy na koniec turnieju z NRD 4:4 – to była jedyna strata punktów zespołu, który wywalczył awans – ale trzecie miejsce było występem poniżej oczekiwań.

Nie to jednak okazało się najważniejsze. Tuż po ceremonii zakończenia turnieju Andrzej Małysiak i Bogusław Maj podeszli do działaczy i poinformowali, że nie wracają z drużyną do Polski. Prawdę mówiąc nikt nie był specjalnie zaskoczony. Już wcześniej pojawiały się sygnały, że ktoś zamierza zostać. Działacze przyjęli to bardzo spokojnie. Kierownik ekipy, legendarny wręcz człowiek hokeja z Torunia, Brunon Graetzer, powiedział Małysiakowi: - Andrzej, masz klasę, ale Twój paszport muszę zatrzymać – czytamy w książce Piotra Zawadzkiego "Jeszcze tylko jeden gol! Tyskie historie hokejowe." W tamtych czasach paszporty sportowców znajdowały się w posiadaniu działaczy. Co więcej na drugi dzień, gdy reprezentacja odjeżdżała do Polski, Maj i Małysiak przyszli pożegnać się, po nocy spędzonej u austriackiego dziennikarza, z kolegami. Ci nie mieli żalu i życzyli powodzenia.

Na kartach cytowanej powyżej publikacji Andrzej Małysiak tak opowiadał o powodach swojej decyzji: - Straszne czasy. Czołgi i wojsko na polskich ulicach. Żeby coś załatwić w sklepie czy na stacji benzynowej, trzeba było mieć znajomości. Miałem niespełna dwadzieścia pięć lat i zdawałem sobie sprawę, że życie może wyglądać inaczej, lepiej. Wiedziałem, jaka kara mnie czeka, że nie zagram już więcej w reprezentacji i nie pojadę na igrzyska, ale to była ostatnia okazja, żeby coś zmienić – mówił.

Bilet w jedną stronę

Docieramy do depeszy United Press International z Wiednia, która pojawiła się w przestrzeni medialnej 29 marca 1982 r., czyli w poniedziałek, dwa dni po zakończeniu turnieju w Klagenfurcie. Informuje ona o tym, że trzech polskich hokeistów poprosiło o azyl polityczny. - Postanowiliśmy uciec od reżimu wojskowego i stanu wojennego w naszym kraju, by szukać lepszego życia na zachodzie. Mamy większe szanse niż w naszym kraju, który nie daje szans młodym ludziom. Zarobiłem w Polsce całkiem sporo pieniędzy, bo jestem jednym z najlepszych zawodników, ale to nie wystarcza, bo ceny wzrosły o 300 procent – wspomniana depesza cytuje Andrzeja Małysiaka.

Ponadto dowiadujemy się z prasowego materiału, że wszyscy polscy hokeiści zadeklarowali starania o uzyskanie kontraktów z klubami austriackimi lub niemieckimi. To nie było jednak takie proste, bo obowiązywała wówczas 18-miesięczna karencja, o czym przypomniał Walter Wasservogel, słynny austriacki działacz, sekretarz generalny IIHF. Małysiak, Maj i Deniusiuk nie mogli przez 1,5 roku podpisać umów z innymi klubami, choć – jak wynika z depeszy – PZHL mógł zwolnić ich z takiego zakazu. Pod warunkiem otrzymania rekompensaty w postaci... sprzętu hokejowego.

24 maja 1982 r. wszyscy nasi hokeiści zostali przez związek dożywotnio zdyskwalifikowani. Maj i Deniusiuk – po półrocznym pobycie w Austrii – trafili do EV Fuessen, drużyny występującej w niemieckiej Bundeslidze, a potem do Iserlohn. Mogli jednak tylko trenować, bo musieli czekać aż upłynie 18-miesięczna karencja. Nieco inaczej potoczyły się losy Andrzeja Małysiaka. W niemieckim konsulacie w Wiedniu otrzymał on bilet w jedną stronę, czyli dokument uprawniający go do jednorazowego przekroczenia granicy austriacko-zachodnioniemieckiej. Napastnik trafił do obozu przesiedleńczego we Friedlandzie, nieopodal Getyngi. Przez ten obiekt, założony w 1945 roku, dziś mieści się tam muzeum migracji, przewinęło się 6 mln ludzi w tym tysiące Polaków.

W Kolonii z legendami

Mimo początkowych trudności naszym hokeistom powiodło się w Niemczech. Małysiak trafił do Iserlohn, zespołu z Bundesligi i występował w rozgrywkach już w sezonie 83/84, a zatem jego karencja nie objęła w pełni. Dlaczego? Nie do końca wiadomo, ale być może dlatego, że miał w Niemczech rodzinę i szybko przyjął tamtejsze obywatelstwo. Później grał w niższych ligach, a przygodę z hokejem zakończył pod koniec lat 90. Jeszcze lepiej poradzili sobie Maj i Denisiuk, którzy w 1984 roku trafili do Kölner EC, znanym od 1994 roku jako Kölner Haie. 28 września 1984 obaj mogli wznowić karierę hokejową karierę w drużynie... mistrza RFN, bo „Rekiny” triumfowały w sezonie 83/84 Bundesligi.

W Kolonii, na testach, Polacy zrobili ogromne wrażenie. Na Jozefie Golonce, byłym znakomitym hokeiście, medaliście olimpijskim z reprezentacją Czechosłowacji, a później świetnym trenerze, i dołączyli do zespołu, w którym brylował Udo Kiessling. Ten urodzony w NRD obrońca, miał 2 lata, gdy jego rodzina uciekła do RFN, uchodził wówczas za najlepszego niemieckiego hokeistę. Był zresztą pierwszym Niemcem, który zagrał w NHL. Wystąpił w jednym spotkaniu w barwach Minnesota North Stars.

Maj i Denisiuk otrzymali w Kolonii trzyletnie kontrakty, a w 1986 i 1987 roku świętowali z „Rekinami” mistrzostwa Niemiec. Już pod wodzą Hardy'ego Nilssona, znakomitego szwedzkiego trenera, który już na początku XXI wieku zdobył z reprezentacją Szwecji cztery medale MŚ. Nilsson bardzo doceniał obu polskich zawodników.

Treningi z Gretzky'm

Po tytule wywalczonym w 1987 roku ich drogi się jednak rozeszły. Denisiuk przeniósł się do Fraknfurtu, a Maj do Duesseldorfu. Obaj nasi hokeiści jeszcze przez kilka lat grali w Bundeslidze, tuż przed przekształceniem w DEL, a kariery kończyli w klubach niższych klas rozgrywkowych w Niemczech. W 1992 roku Bogusław Maj wrócił nawet do reprezentacji Polski, bo nałożone w 1982 roku dyskwalifikacje zostały anulowane. „Bobby”, takie pseudonim zyskał w Niemczech, zagrał na MŚ grupy A w Czechosłowacji, dekadę po turnieju w Klagenfurcie. Nie pomógł jednak biało-czerwonym, którzy przegrali wszystkie 6 spotkań i spadli – na 10 kolejnych lat – do grupy B.

Justyn Denisiuk wcześniej, bo w 1985 roku, będąc w odwiedzinach u rodziny w Chicago, miał okazję potrenować z... Edmonton Oilers, najlepszą w tamtych czasach drużyną nie tylko NHL, ale całego świata. W której występowali Wayne Gretzky, Jari Kurri i Mark Messier. Stało się to możliwe dzięki temu, że polski hokeista, będą w Iserlohn, poznał Paula Messiera, starszego brata znakomitego kanadyjskiego zawodnika, dziś trzeciego na liście wszech czasów NHL pod względem liczby zdobytych punktów.

Również w 1985 roku Maj i Denisiuk mieli okazję spotkać niektórych kolegów z polskich tafli. Stało się to możliwe we wrześniu, we francuskim Megeve, gdzie rozgrywano turniej finałowy Pucharu Europy z udziałem pięciu drużyn. Mistrzów Związku Radzieckiego, Szwecji, Czechosłowacji, RFN i... Polski. Kölner EC zajął finalnie świetną, drugą pozycję, za CSKA Moskwa. W przedostatnim meczu „Rekiny” nie miały jednak łatwo. Pokonały 5:4 Polonię Bytom.

Czytaj także:

Liczba komentarzy: 6

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
Lista komentarzy
  • sethmartin
    2025-05-02 12:12:34

    Oj działo się w tym Klagenfurcie. Miałem okazję tego doświadczyć bo po prostu tam byłem. Każdy kowalem swego losu. Akurat oni wybrali taką drogę. A jakie były ich uchodźcze losy to oni sami najlepiej wiedzą. Każdy z nas miał wtedy okazję zostać na tzw. Zachodzie.

    • weekendhero
      2025-05-03 10:22:31

      Ty mogłeś Michał zostać?

  • Mario71
    2025-05-02 23:34:38

    Wreszcie jakaś ciekawostka, pozdrowionka

  • andrzej2848
    2025-05-03 01:35:12

    Kazek Jureki byly mlodziezowiec ze Stoczniowca Gdansk tez wybrali ..wolnosc

  • PanFan01
    2025-05-03 12:40:41

    PRL to był zatęchły s r a c z wszystko było lepsze od tego

  • Uruk_Hai
    2025-05-04 08:08:53

    Bardzo ciekawy artykuł. Moje uznanie. Ale to na pewno HOKEJ.NET ? A tak serio to mam nadzieję, że do HN wchodzi nowa jakość?

© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe