W 53. minucie spotkania pomiędzy Zagłębiem Sosnowiec a GKS-em Katowice, karą mniejszą za niesportowe zachowanie został ukarany Kacper Maciaś. Powodem takiej decyzji arbitrów był gest, jaki katowicki obrońca wykonał po zdobytej bramce, w stronę sosnowieckiej publiczności. Postanowiliśmy przyjrzeć czy sędziowie interpretując podobne sytuacje postępują zgodnie z sentencją Monteskiusza: "Sprawiedliwość w karaniu, a nie surowość uświęca siłę prawa".
Jednym z najważniejszych aspektów utrzymywania przez arbitrów pełnej kontroli nad spotkaniem jest konsekwencja w podejmowaniu decyzji. Jasno określone granice i zachowania, które będą skutkowały wykluczeniami są gwarancją pełnej transparentności. Takie widowiska są o wiele przyjemniejsze dla wszystkich zainteresowanych stron, niezależnie od tego, jaką one pełnią rolę. Zawodnicy pozostają ze świadomością czego muszą się wystrzegać, sędziom odchodzą ciężkostrawne dyskusje, a kibice zamiast na snuciu teorii spiskowych o istnieniu spółdzielni drukującej przeciwko im ulubieńcom, mogą skupić się na dopingu. W przeciwnym wypadku można poczuć się jak podczas zabawy z pięciolatkiem, który według własnego widzimisię zmienia zasady w trakcie gry.
Play-off 2024 ruszył pełną parą, kto jeszcze nie doświadczył niech żałuje! Zawodnicy zakasali rękawy do bezpardonowej walki. Kości trzeszczą, jeńców nikt nie bierze. Gorąco jest na lodzie, ale również na trybunach. Wszyscy jak jeden mąż czekaliśmy na ten etap rozgrywek. Najwięksi malkontenci marginalizujący nasz rodzimy hokej, nie mają powodów, aby narzekać. Na niektórych lodowiskach atmosfera była tak gęsta, że można ją było kroić nożem i wydawać na wynos, podaną na talerzach. W mającym temperaturę wrzenia kotle, nieuniknione były interakcję pomiędzy stronami. Na gesty w kierunku publiczności i rywali po zdobytych bramkach zdecydowali się Adam Raška w Oświęcimiu, Ville Heikkinen w Krakowie czy Valtteri Niemi ustalający wynik rywalizacji w Katowicach.
Na wyższy poziom bezczelności pozwolił sobie Daniel Krenželok. Czeski napastnik zjeżdżając do boksu kar uczynił ze swojego kija laskę dla niewidomych i zasłaniając oczy sugerował arbitrom ślepotę. Co więcej to wszystko toczyło się na oczach Pawła Breske oraz Wojciecha Czecha, którzy czuwali nad opuszczeniem tafli przez Krenželoka.
Zawodnik Comarch Cracovii może mówić o niesłychanym szczęściu, że jego wizyta na ławce kar ograniczyła się jedynie do nałożonych wcześniej dwóch minut. W tej sytuacji liberalna interpretacja przepisów przez sędziów powinna budzić respekt. Czwórka rozjemców w Oświęcimiu musiała tego wieczoru być absolutnie przekonana o swoim autorytecie, jeżeli tak przejaskrawionego gestu wskazującego ich zaburzenie widzenia nie uznali za niesportowe zachowanie, a co więcej byli pewni, że są w stanie utrzymać zawodników w ryzach do końca spotkania. Aktorski popis Krenželoka rzecz jasna świetnie przyjął się w internecie, mając potencjał, aby stać się wiralem, jak to miało miejsce z podobnymi nagraniami.
Interpretacja powyższych sytuacji była jednoznacznym sygnałem dla całego środowiska na jakich zasadach będziemy grać w tą grę. Na dobrą sprawę ciężko mieć większe pretensję do zawodników, którzy szukają reakcji nieprzychylnej im na terenie rywala publiczności po zdobyciu bramki. Kibice choć często sięgają po najbardziej wyszukane epitety, to jednak nie są to teksty godne konkursu krasomówczego. Zresztą sama kwestia interakcji na linii zawodnik-kibic nie pojawiła się wraz z rozpoczęciem trwającego play-offu. Zostając w klimacie rywalizacji katowicko-sosnowieckiej. Czy ktokolwiek pochylił się w 2022 roku nad zachowaniem zjeżdżającego z lodu Michaiła Syrojeżkina, który po bitwie wieńczącej drugie spotkanie ćwierćfinałowe podjudzał katowickich kibiców? Czy komukolwiek przyszło do głowy, aby dopatrywać się niesportowego zachowania w reakcji Anthona Erikssona, który podczas tej samej rywalizacji na Stadionie Zimowym ostentacyjnie wskazywał kibicom, że ich pociąg do półfinału odjechał wraz z jego trafieniem w dogrywce.
Przepisy gry w hokeja czuwają nad tym, aby zawodnicy swoim zachowaniem nie dali żadnych pożywek ku wytworzeniu wokół widowiska niezdrowej, wykraczając poza ducha sportu atmosfery. Reguły nakazują wykluczać tych zawodników którzy wyrażają obsceniczny, wulgarny bądź obraźliwy gestów.



W 53. minucie karę mniejszą za niesportowe zachowanie za ten gest do sosnowieckiej publiczności otrzymał Kacper Maciaś.

Ciężko w reakcji zawodnika dopatrywać się przejawów wulgarności czy obraźliwych gestów. Co więcej brak tutaj podstaw aby mówić o tym, że zachowanie Maciasia jest jakkolwiek bardziej obsceniczne niż występki jego poprzedników.

Wygląda to na sytuację, w której środowisko sędziowskie doszło do wniosku, że oto zaraz zawodnicy swoimi zachowaniami względem publiczności przeleją czarę goryczy, więc od teraz wszystkie gesty będziemy dusić w zarodku. Mimo, że dotychczas na nikim nie robiła wrażenia sygnalizacja, że zawody są prowadzone przez osoby wymagające asysty białej laski i psa przewodnika. Sędziowie w Sosnowcu weszli w rolę policjanta, który zatrzymuje do kontroli drogowej pojazd nowożeńców i nakłada mandat, za przyozdobienie pojazdu oraz tablic rejestracyjnych, za nic mając tłumaczenia, że to przecież tradycja stara jak świat. Chyba można zaryzykować tezę, że na naszych taflach utrzymywał się kontratyp pozwalający zawodnikom na wysyłanie delikatnych „całusów” względem publiczności. Nie jest moim celem wchodzenie w rolę czyjegokolwiek adwokata, bądź udowadnianie jakichkolwiek błędów. Wydaję się jednak, że tak skrajnie różna interpretacja łudząco podobnych zachowań w newralgicznym momencie sezonu nie służy nikomu. Chylę czoła przed arbitrami, którzy podejmują się szalenie ciężkiej pracy czuwania nad właściwym przebiegiem hokejowych spotkań. Niemniej pozostaję na stanowisku, że niezbędne jest wypracowanie konsekwencji w interpretacji określonych zachowań.
Czytaj także: