Elita Mistrzostw Świata powinna zostać zmniejszona - przekonuje popularny ekspert po wczorajszym meczu reprezentacji Szwecji z Węgrami na MŚ, w którym "Madziarzy" przez dwie tercje nie oddali celnego strzału. - Pokazywanie się od tej strony jest szkodliwe dla hokeja - pisze.
Węgrzy przegrali wczoraj w Tampere w meczu Mistrzostw Świata elity ze Szwedami 1:7, nie oddając ani jednego celnego strzału w drugiej i trzeciej tercji. Zdaniem byłego reprezentanta Szwecji, a obecnie jednego z najpopularniejszych w tym kraju ekspertów hokejowych i komentatora telewizji C More Sanny'ego Lindströma Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie (IIHF) powinna zmniejszyć elitę, by do meczów z tak dużą różnicą klas nie dochodziło.
"Nawet przed rosyjską agresją na Ukrainę byłem zdania, że Mistrzostwa Świata powinny być zmniejszone do 12 lub maksymalnie 14 drużyn. Po obejrzeniu jak Trzy Korony bawią się z Węgrami, które w swoich najlepszych chwilach byłyby drużyną z dołu tabeli szwedzkiej drugiej ligi, uważam, że nie wzmacnia to Mistrzostw Świata, będących już i tak turniejem, który wielu chętnie miesza z błotem" - pisze Lindström na swoim blogu w serwisie internetowym dziennika "Expressen".
Były gracz reprezentacji Szwecji, który zdobył z nią brązowy medal Mistrzostw Świata w 2010 roku, jest zdania, że gdy przed rokiem IIHF zdecydowała się zawiesić udział w MŚ elity Rosji i Białorusi, to niepotrzebnie wciągano na najwyższy poziom dwa kolejne zespoły (wtedy Austrię i Francję - red.), ponieważ dla 16 drużyn w elicie miejsca nie ma.
"Kiedy Rosja zaczęła agresję na Ukrainę, Rosjanie razem z Białorusią zostali słusznie wykluczeni z Mistrzostw Świata. To oznaczało, że dwa kolejne kraje z I dywizji dostały szansę, a mogę jasno stwierdzić, że hokej niestety nie ma wystarczającej "głębi", żeby wypełnić Mistrzostwa Świata 16 reprezentacjami. Niestety" - pisze Lindström.
Jego zdaniem mecze takie, jak ten wczorajszy nie przysłużą się dobrze hokejowi, a wręcz przeciwnie.
"Wielkie pytanie brzmi czy tego typu mecze są dobre dla hokeja, czy są wprost szkodliwe dla sportu. Mówimy przecież o Mistrzostwach Świata, nawet jeśli hokej nigdy nie będzie miał mistrzostw o takim statusie jak piłka nożna" - pisze.
Były hokeista, który kiedyś był draftowany do NHL przez Colorado Avalanche, ale nigdy się do najlepszej ligi świata nie przebił, przekonuje również, że pozbycie się słabszych reprezentacji z elity podniosłoby prestiż turnieju dla prawdziwych gwiazd NHL, które - co tegoroczny turniej pokazuje dobitnie - już niemal w ogóle na Mistrzostwach Świata nie grają.
"Gdybyśmy zmniejszyli liczbę drużyn, to myślę też, że więcej zawodników NHL brałoby pod uwagę grę na Mistrzostwach Świata. Jeśli cokolwiek, to właśnie to powinno być rozważone przez IIHF, bo pokazywanie się od takiej strony jest tak naprawdę szkodliwe dla hokeja. To jest mój ustalony pogląd" - kończy swój felieton Lindström.
Szwedzki komentator już kiedyś w podobny sposób pisał o Hokejowej Lidze Mistrzów, nawołując do jej zmniejszenia, ponieważ część drużyn z takich krajów jak m.in. Polska prezentuje zbyt niski poziom. Zespoły z najniżej notowanych lig, w tym PHL, nazywał "niezdarnymi".
Tylko nieco bardziej wyrozumiały od niego dla wracających do elity po 7 latach przerwy Węgrów był dziennikarz drugiego dużego szwedzkiego tabloidu "Aftonbladet" Mats Wennerholm, który ocenił drużynę Kevina Constantine'a nie na dół, a na środek tabeli szwedzkiej drugiej ligi.
Dodał też, że odrzucił myśli o poziomie rywala i wolał się cieszyć swobodą gry "Trzech Koron" oraz ich efektownymi golami. I on jednak nie oszczędził sobie złośliwości.
"To wyglądało bardziej jak Mistrzostwa Świata w bandy. Mecz do jednej bramki" napisał.
Dla niewtajemniczonych - w Mistrzostwach Świata w bandy historycznie liczą się właściwie wyłącznie reprezentacje Rosji (wcześniej Związku Radzieckiego), Szwecji i w mniejszym stopniu Finlandii, a po wykluczeniu Rosji z powodu agresji na Ukrainę, już tylko Szwecji i Finlandii. Pozostałe ekipy są przez mocarzy wysoko gromione.
Szwedzi w marcu zdobyli kolejne mistrzostwo świata w tej dyscyplinie wygrywając mecze grupowe z innymi rywalami w rozmiarach: 16:2, 13:1 i 12:0. Tylko z Finlandią zremisowali 2:2, a później w finale wygrali 3:1.
Wczorajszy mecz Szwedów z Węgrami był prawdopodobnie pierwszym w historii hokejowych Mistrzostw Świata z tych z dostępnymi statystykami, w którym jedna drużyna przez pełne dwie tercje nie oddała celnego strzału. 20-letni szwedzki bramkarz Jesper Wallstedt powiedział, że w drugiej i trzeciej tercji przypominał mu ślizgawkę.
- Zastanawiałem się nad tym i nigdy nie miałem tercji, w której nie musiałbym bronić ani jednego strzału, a tu były nawet dwie takie tercje - skomentował w rozmowie z "Expressen". - To był pierwszy raz. Bardzo to było dziwne, ale najważniejsze są 3 punkty.
Strzelec jedynego gola dla Węgrów Roland Kiss zapytany po meczu przez reporterkę kanadyjskiej telewizji TSN, co było największym wyzwaniem dla jego drużyny, że nie zdołała oddać celnego strzału w drugiej i trzeciej tercji, odparł:
- Cały ten mecz był dla nas wielkim wyzwaniem, bo to jest jedna z najlepszych drużyn świata. Możemy im podziękować, że z nami zagrali. Staraliśmy się tym cieszyć, ale to było trudne.
Później już w rozmowie z węgierskimi dziennikarzami dodał:
- Zobaczyliśmy z bliska, jak daleko jesteśmy od najlepszych na świecie. A myślę, że ciągle jesteśmy dość daleko. Ale nie powinniśmy się smucić, tylko pracować jeszcze ciężej, żeby zbliżyć się do nich tak bardzo, jak to możliwe.
Czytaj także: