Hokej.net Logo

Finalista pod naszą lupą. GKS Tychy

Awans GKS Tychy do finału [foto: Łukasz Długosz]
Awans GKS Tychy do finału [foto: Łukasz Długosz]

Tyszanie na zdobycie złotego medalu czekają pięć lat. Wydaje się, że ekipa z piwnego miasta ma dosłownie wszystko, aby w końcu udanie zakończyć wyprawę po hokejowego Świętego Graala! Do spełnienia marzeń potrzeba im tylko (albo aż) czterech zwycięstw odniesionych z GKS-em Katowice.

2019 i 2020 – w tych latach ekipa z piwnego miasta mogła cieszyć się z mistrzowskiego tytułu. O ile w 2019 wywalczyła go na lodzie, pokonując 4:2 Comarch Cracovię, to rok później otrzymała złote medale dekretem hokejowej centrali - jako zwycięzca sezonu zasadniczego, bo rozgrywki zostały odwołane z powodu szerzącej się pandemii koronawirusa. 

Od tamtego czasu tyszanom nie udało się sięgnąć po najwyższy laur w naszej lidze, choć nie brakuje opinii, że to właśnie trójkolorowi są jednym z najbogatszych i najlepiej zorganizowanych polskich klubów. Polityka sięgania po graczy, którzy błyszczeli w innych drużynach nie przynosiła zamierzonych efektów. W zeszłym roku została boleśnie obnażona przez Re-Plast Unię Oświęcim, która po dwudziestu latach w końcu wygrała play-offową rywalizację z tyszanami i później sięgnęła po pierwszy od dwudziestu lat tytuł mistrzowski. 

W klubie z de Gaulle’a doszło więc do prawdziwej rewolucji, która pochłonęła nie tylko spisujących się słabo obcokrajowców, ale również Radosława Galanta i Szymona Marca. Pekka Tirkkonen zbudował nową drużynę według własnych standardów. Odmłodził skład i zadbał o odpowiedni balans pomiędzy linią obrony a formacją ataku. Poprawił grę w formacjach specjalnych, a także tempo rozgrywania krążka.

Dowodzony przez niego zespół zdobył już Puchar Polski, później w cuglach wygrał sezon zasadniczy i podpierając się hokejowymi argumentami awansował do finału play-off. Teraz czeka go trudna batalia z GKS-em Katowice. 

Nie da się ukryć, że w starciach z GieKSą sporo zależeć będzie od Tomáša Fučíka, któremu czasem trudno było utrzymać równą formę przez całą serię. Trener Tirkkonen, jak i tyscy kibice liczą na to, że bramkarz reprezentacji Polski limit pecha wykorzystał już w półfinałowej rywalizacji z jastrzębianami. 

Obronę w ryzach trzymają doświadczeni Bartosz Ciura, Bartłomiej Pociecha i Mateusz Bryk, którzy dobrze znają smak play-offowej rywalizacji i potrafią poświęcić się dla dobra zespołu.

Trener Tirkkonen spore nadzieje pokłada też w swoich rodakach. Olli Kaskinen, Valtteri Kakkonen i sprowadzony w ostatniej chwili Roni Allén potrafią dać coś ekstra również w ofensywie i nie można wykluczyć, że to ich będziemy oglądać podczas gier w przewagach. Zresztą Allén już teraz jest jedną z największych gwiazd naszej ligi. 

Wydaje się, że najmocniejszą stroną trójkolorowych jest atak. W nim coraz mocniej bryluje Alan Łyszczarczyk, który ma za sobą znakomitą serię z jastrzębianami. Ba, to do niego należało ostatnie słowo w meczu numer sześć. Przedłużył zmianę, przeprowadził indywidualny rajd, który zwieńczył precyzyjnym uderzeniem w samo okienko. 

"Łyżce" kroku dotrzymują jego koledzy z formacji: Filip Komorski i Rasmus Heljanko, a każdy z ich może pochwalić się już 27 bramkami w całym sezonie! Ale to nie wszystko. Sygnał do ataku potrafi dać też Joona Monto, Bartłomiej Jeziorski, Dominik Paś czy Wiktor Turkin, a o miano najlepszego zawodnika fazy play-off walczy Jere-Matias Alanen. Rosły Fin (198 cm) w 10 meczach aż ośmiokrotnie wpisał się na listę strzelców. Dodajmy, że zdobywał gole w każdej konfiguracji: w równowadze, przewadze i osłabieniu.

Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe