Podhale Nowy Targ po raz pierwszy w tym sezonie znalazło sposób na JKH GKS Jastrzębie. „Szarotki” wygrały 2:1, a zwycięskiego gola zdobył Tomáš Franek.
Wreszcie znaleźliście sposób na Jastrzębie. To jednym rywal z ligi, z którym przed tym meczem nie wygraliście.
Tomáš Franek, napastnik Podhala: - Bardzo się cieszymy. Wiedzieliśmy, że czeka nas bardzo trudne spotkanie. Bardzo jednak chcieliśmy je wygrać. Nasza gra w trakcie tych sześćdziesięciu minut troszkę falowała, ale najważniejsze, że wychodzimy z tego meczu zwycięsko i mamy kolejne trzy punkty.
W meczu nie brakowało twardej, męskiej walki. To już przypominało spotkania, jakie widuje się głównie w meczach play-off.
- Mogło to tak z trybun rzeczywiście wyglądać. Po prostu spotkały się dwie bardzo dobre drużyny, z ligowej czołówki. Zarówno nam jak i rywalom zależało na zwycięstwie, bo w tabeli jest bardzo ciasno. Dlatego nikt tnie odpuszczał.
Ty masz podwójną satysfakcję, bo w pierwszym meczu po kontuzji zdobyłeś gola i to na wagę zwycięstwa...
- Oczywiście cieszę się z bramki, jeszcze w meczu z takim przeciwnikiem jak Jastrzębie, ale zwycięstwo to zasługa całego zespołu, a nie tylko moja.
Z Twoim zdrowiem jest już wszystko w porządku?
- Tak, na szczęście już wszystko jest ok. Uraz był jednak bardzo bolesny. Miałem mocno obite żebra, do tego stopnia że ciężko było złapać oddech. Teraz już przeszło i mogę spokojnie skupić się na treningach i meczach.
Kiedyś w Polsce mieliśmy takiego piłkarza jak Tomasz Frankowski, który z racji tego że seryjne zdobywał gole, nosił ksywę „Franek łowca bramek”. Powoli i do Ciebie zaczyna ta ksywa pasować. Stajesz się ulubieńcem kibiców Podhala…
- Robię swoją robotę, a że kibice to doceniają, to tylko się cieszyć. Oby tak dalej.
To przełamanie w meczu ligowym z JKH może mieć jakieś znaczenie w kontekście waszego meczu w półfinale Pucharu Polski?
- Na pewno porażki zawsze gdzieś tam z tyłu głowy siedzą. Dlatego fajnie że udało się wygrać i na pewno do tego meczu pucharowego przystąpimy z wyczyszczonymi głowami.
Rozmawiał: Maciej Zubek
Czytaj także: