Fraszko: To zwycięstwo pragnę zadedykować naszym kibicom

Świetną dyspozycję w ostatnich dniach prezentuje GKS Katowice. Mistrzowie Polski w swoim drugim grupowym spotkaniu rozbili SGC Hafro Cortine 8:0. Imponujące zwycięstwo pozwoliło mistrzom Polski umocnić się na pozycji lidera grupy F. O wrażeniach pomeczowych oraz trudach turnieju porozmawialiśmy z Bartoszem Fraszko, jednym z głównych architektów zwycięstw GKS-u.
Grupowym rywalom GKS-u ciężko jest przeciwstawić się sile katowickiej ofensywy. W dwóch dotychczas rozegranych spotkaniach drużyna Jacka Płachty zdobyła 13 bramek. Podobnie jak w meczu przeciwko Ferencvárosi TC, w sobotnim spotkaniu mistrzowie Polski od pierwszych minut starali się narzucić swoje warunki gry. Co jednak najważniejsze - trójkolorowi w swoim drugim występie, zdołali utrzymać koncentracje do ostatnich minut, w pełni kontrolując wynik spotkania. Jak to spotkanie wyglądało z perspektywy Bartosza Fraszko?
– Cała drużyna dobrze się czuła na lodzie, dzięki czemu mogliśmy pokazać naszą prawdziwą siłę. Nie popełniliśmy błędów z wczoraj, kiedy niepotrzebnie doprowadziliśmy do nerwowej końcówki spotkania. Mając mecz pod absolutną kontrolą, oddaliśmy pole przeciwnikowi. Od pierwszej do ostatniej minuty walczyliśmy jeden za drugiego. Cieszy też na pewno to, że zagraliśmy na zero z tyłu – wyjaśnił skrzydłowy GKS-u.
Trudno nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy pada bramka dla GKS-u, na lodzie musi znajdować Bartosz Fraszko. Przebojowy skrzydłowy, chociaż samemu nie wpisał się na listę strzelców, to asystował aż przy siedmiu bramkach. Najlepiej przekonali się o tym Grzegorz Pasiut oraz Sam Marklund, którzy najchętniej trafiali, po kluczowych podaniach Fraszki. Jaki jest sekret tak dobrej dyspozycji Bartosza i czy przepisem na pokaźny dorobek strzelecki jest po prostu gra z nim w jednej formacji?
– Nie wiem, czy to już jest dobra dyspozycja, ale mam nadzieję, że wszystko zmierza w tym kierunku. Fajnie, że przewagi zaczęły funkcjonować, tak jak powinny. Sam dzisiaj strzelił dwie bramki właśnie w przewagach, po naprawdę ładnych akcjach. Z Grzesiem gramy ze sobą, już naprawdę kilka dobrych lat. Rozumiemy się doskonale, czasami wręcz grając na siebie „w ciemno”. Cieszy to, że zarówno gra w piątce z Mateuszem nam się układa, jak i podczas formacji specjalnych. Oby tak dalej – zauważył Bartosz Fraszko.
Charakter turnieju sprawia, że czasu na wyciągnięcie wniosków i wdrożenie ewentualnych zmian, jest naprawdę niewiele. Czy zawodnikom GKS-u udało się znaleźć rozwiązanie problemu nerwowej końcówki z meczu przeciwko Ferencvárosi?
– Powiedzieliśmy sobie wczoraj po meczu, że takie rzeczy nie mogą się nam więcej przydarzać. Jesteśmy zbyt doświadczoną drużyną aby w takim sposób gubić wypracowaną przewagę. Potem w play-offach takie momenty mogą nas kosztować bardzo wiele, a przecież wiemy o co gramy w tym sezonie. Z takich słabszych momentów trzeba wyciągać wnioski. Po wczorajszym meczu, udało się to zrobić i dzisiaj zagraliśmy na zero z tyłu – wyjaśnił zawodnik.
W ostatnim spotkaniu GKS Katowice zmierzy się z duńskim Herning Blue Fox. Wicemistrzowie Danii mając na swoim koncie wygraną oraz porażkę sklasyfikowani są na trzecim miejscu w tabeli. Jeżeli myślą o zachowaniu szans na wyjście z grupy, w niedzielnym spotkaniu muszą zagrać trzy punkty. Jakiego spotkania spodziewa się Bartosz Fraszko?
– Przyjechaliśmy na ten turniej, z myślą o komplecie zwycięstw. Mamy niewiele czasu na regeneracje, bo tak na prawdę jest to tylko kilkanaście godzin. Ale ciężko trenowaliśmy przez ostatnie dwa tygodnie, aby być gotowym na taką intensywność i jutro wychodzimy po kolejne trzy punkty – dodał napastnik.
Nieodzownym elementem występów GKS-u Katowice, jest potężna, „żółta armia” kibiców, którzy podążają za swoją drużyną. Katowiccy fani gorącym dopingiem sprawiają, że podopieczni Jacka Płachty grając przeszło 1000 km od Katowic, mogą poczuć atmosferę podobną do tej, jaka panuje w „Satelicie”. Czy zawodnicy odczuwają tą energie na lodzie?
– Ja byłem już pod wrażeniem naszych kibiców w zeszłym sezonie, kiedy meldowali się na wyjazdowych spotkaniach Ligi Mistrzów. W każdym meczu są naszym siódmym zawodnikiem. Są takie momenty spotkania, kiedy naprawdę jest ciężko, pomimo tego, że dajesz z siebie absolutnie wszystko. Wtedy ta ściana, którą masz za plecami, napędza Cię aby walczyć jeszcze mocniej. Myślę, że to zwycięstwo należy zadedykować naszym kibicom – zakończył Bartosz Fraszko.
Osobną kwestią jest organizacja turnieju. Wczoraj zarówno szefostwo katowickiego klubu, podobnie jak i my, próbowaliśmy oficjalnie potwierdzić, czy wysokie zwycięstwo z mistrzem Włoch daje już awans katowiczanom do Turnieju Finałowego. Organizatorzy nie odnieśli się do zapytań, a dziś w mediach społecznościowych Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie poinformowali, że GieKSa oraz Nomad Astana awansowały do wielkiego finału.
Mateusz Mrachacz, Cortina d'Ampezzo
Komentarze
Lista komentarzy
Ligota_GKS
Na jakiej podstawie mamy awans. Przecież jeszcze trzy drużyny mogą mieć tyle samo punktów i będą decydować bramki lub mecze bezpośrednie. Wiadomo że odpadnięcie jest bardzo mało prawdopodobne ale to jeszcze nie awans. W tym IIHF burdel jdk w PZHL.