Po prawdziwym rollercoasterze hokeiści GKS-u Tychy pokonali Re-Plast Unię Oświęcim 6:3 i awansowali do finału Pucharu Polski. Decydującego gola zdobył w tym spotkaniu wychowanek krynickiego hokeja Radosław Galant. Jak ocenił to spotkanie?
– Zaczęło się nie po naszej myśli, choć weszliśmy w mecz dość dobrze. Mieliśmy parę sytuacji, ale krążek nie wylądował w bramce. Później dwa strzały z daleka, nasz bramkarz był zasłonięty i niestety przegrywaliśmy 2:0. Ale fajnie, że umieliśmy się podnieść, bo to cechuje dobre drużyny. Ze złej końcówki tercji potrafiliśmy się podnieść i wygrać ten mecz – mówił po meczu Radosław Galant, który zdobył gola na 4:3 dla tyskiego GKS-u. To trafienie okazało się tym zwycięskim.
Doświadczony napastnik jest wychowankiem krynickiego hokeja. Po wielu latach ponownie dane mu było zagrać na lodowisku, na którym stawiał pierwsze kroki.
– Bardzo się cieszę, bo nie miałem dawno okazji tutaj grać. Cieszę się, że zagrałem i jeszcze do tego zdobyłem bramkę. Trochę jeszcze chłopaków gra w lidze z Krynicy, fajnie jakby ten hokej się tutaj odrodził a chłopaki mieliby jakiś cel, że jest tutaj jakaś drużyna w Ekstraklasie i wtedy tego narybku byłoby więcej – dodał Galant.
Tyszanie po raz dziesiąty zagrają w finale Pucharu Polski. Na swoim koncie mają dziewięć triumfów i ani razu nie schodzili z lodu pokonani, gdy przyszło im walczyć o trofeum.
– Fajnie, że jest taka seria i fajnie będzie ją podtrzymać. Trochę dziwi mnie ta formuła, rok temu było tak samo i wtedy bardziej z korzyścią dla nas. Jastrzębie jest w bardziej uprzywilejowanej sytuacji, bo może ten dzień odpocząć. Ale nic z tym nie zrobimy, teraz mamy chwilę czasu, żeby się zregenerować. Musimy się przygotować mentalnie na kolejną wojnę – zakończył 33-letni środkowy.
Czytaj także: