– Krytykę naszej gry bierzemy na klatę. Natomiast personalne wyzwiska to trochę za dużo – powiedział po porażce z Comarch Cracovią (0:2) Radosław Galant. Trójkolorowi przegrali już czwarty z ostatnich sześciu meczów.
HOKEJ.NET: – Jak ocenisz dzisiejsze starcie z „Pasami”. Czy znów zabrakło skuteczności?
Radosław Galant: – To był słaby mecz w naszym wykonaniu, zwłaszcza pierwsze dwie tercje. Przewagi też nie wyglądały tak, jakbyśmy tego chcieli. Trzecia odsłona była lepsza w naszym wykonaniu, ale nie przełożyło się to na wynik.
W czym tkwi problem, bo ostatnie mecze nie napawają optymizmem?
– Nie chciałbym szukać żadnych usprawiedliwień. Faktycznie ostatnie mecze były słabsze w naszym wykonaniu. Kilku zawodników chorowało, było też kilka kontuzji. Jestem przekonany, że stać nas na dużo lepsza grę i że wrócimy na odpowiednie tory.
Niezadowolenie kibiców na trybunach jest coraz większe...
- Nie jest to dla nas tajemnicą. Jeżeli chodzi o krytykę naszej gry, to bierzemy ją na klatę. Natomiast personalne wyzwiska to - w mojej ocenie - trochę za dużo. Na trybunach nierzadko są nasze dzieci i rodziny. Chcielibyśmy znów grać i być niesieni dopingiem naszej publiczności, jak miało to miejsce wielokrotnie. Zresztą wielokrotnie powtarzaliśmy, że nasi fani są naszym szóstym zawodnikiem w polu, którego dziś bardzo nam brakuje.

Jak układa się współpraca ze sztabem szkoleniowym? W kuluarach mówi się, że atmosfera nie jest najlepsza.
– Współpraca na linii trener-zawodnik jest prosta. Robimy swoją robotę i to, czego wymaga od nas trener. Uważam, że w tej kwestii zawodnicy nie powinni się wypowiadać, bo potem są mylnie wyciągane wnioski.
W starciu z Cracovią znów zawiodła skuteczność. Oddaliście blisko 40 strzałów, a nie udało Wam się trafić do siatki. Czy szereg takich zdarzeń odkłada Wam się w głowach?
– Na pewno z tylu głowy jest fakt, że nasza skuteczność ostatnio jest słaba. W meczach, w których strzelaliśmy częściej od rywala, nie miało to przełożenia na wynik. Każdy chce pomóc drużynie i zdobyć gola, ale czasami za naszymi ambicjami nie idą bramki, a co najważniejsze – pozytywny wynik dla drużyny.
Czy kolejna przerwa może coś zmienić? Kibice łudzą się, że jednak uda Wam się wrócić na właściwe tory.
– Ja idę o krok dalej i nie łudzę się, bo wiem na co nas stać i wierzę, że to udowodnimy naszą grą. Oczywiście z dopingiem na tyskim lodowisku.
Rozmawiał: Sebastian Królicki.
Czytaj także: