Tauron KH GKS Katowice pokonał wczoraj w Oświęcimiu tamtejszą Unię 4:2, co było warunkiem koniecznym do tego, aby sezon w wykonaniu podopiecznych Toma Coolena trwał dalej. Najskuteczniejszym wśród zwycięzców był Maciej Urbanowicz, a Jakub Wanacki okazał się podporą linii defensywnej. Obaj opowiedzieli o swoich wrażeniach odnośnie meczu oraz fazy play-off.
W arcyciekawej serii ćwierćfinałowej rozgrywanej pomiędzy Tauronem KH GKS-em Katowice, mistrzami sezonu zasadniczego, a zespołem zmuszonym przebijać się przez fazę pre play-off, czyli oświęcimską Unią jest remis 3-3. „GieKSa” wygrała 4:2 mecz o przedłużenie marzeń i pozostanie dalej w rywalizacji.
–Zagraliśmy dobre spotkanie. Prezentowaliśmy od samego początku odpowiedni poziom agresywności. Cały czas napieraliśmy. Byliśmy zdeterminowani, żeby wygrać i osiągnęliśmy ten cel – powiedział zaraz po zakończeniu pojedynku Maciej Urbanowicz.
Jakub Wanacki nie był tak bezkrytyczny wobec gry swojego zespołu. Jego zdaniem katowiczanie zagrali dobrze przez większość meczu, ale później nastąpiło rozprężenie, które doprowadziło do nerwowej końcówki.
–Dobrze zagraliśmy 55 minut. Mając trzybramkowe prowadzenie, zamiast spokojnie grać i nie dać rywalowi znów złapać wiatru w żagle, pozwoliliśmy sobie na stratę bramki – powiedział 27-letni defensor. –Wiadomo jak to jest: 4:2, kara i wszystko mogło się zdarzyć. 55 minut harowania to bardzo duży wysiłek. Nie można pozwolić sobie na to, żeby oddać rywalowi inicjatywę w ostatnim fragmencie i to przeciwnikowi, który tak dobrze rozgrywa przewagi. Taką postawą można szybko wszystko zepsuć. Gdyby to był film, to ostatnie 5 minut w naszym wykonaniu jest całkowicie do wycięcia. Cieszę się, że pomimo tego wygraliśmy.
Oświęcimian od sensacyjnego rozstrzygnięcia serii na swoją korzyść dzieliła tylko jedna wygrana. Zespół Witolda Magiery swojej szansy nie wykorzystał, ale też jej nie stracił, bowiem znajduje się w tym samym miejscu nadal. Potrzebuje wygrać kolejny mecz. Z innej pozycji do sobotniego spotkania przystępowali katowiczanie, dla których był to pojedynek ostatniej szansy. Porażka oznaczałaby przedwczesne zakończenie sezonu. Hokeiści ze stolicy Śląska odrobili straty, ale wciąż nie mogą być spokojni o dalsze losy rywalizacji.
–Moim zdaniem dalej mamy nóż na gardle – ocenił stan rzeczy Wanacki. –Jeśli kiedyś mamy pokazać przysłowiowe jaja i to ile naprawdę jesteśmy warci, to lepszego momentu na to nie będzie, niż jest właśnie teraz. Wykonaliśmy na razie połowę planu. Fajnie, że doprowadziliśmy w serii do remisu, ale teraz trzeba o tym zapomnieć i skupić się na decydującym starciu. Teraz czeka nas chwila regeneracji. Pewnie jutrzejszy dzień będzie spokojniejszy, a potem już przygotowanie na wtorek.
Najskuteczniejszym zawodnikiem wczorajszego spotkania okazał się Urbanowicz, który dodał do swojego dorobku kolejne trzy punkty. Na początku drugiej tercji szybko doprowadził do odrobienia strat, a następnie zaliczył dwie asysty. Najpierw przy zwycięskim trafieniu Grzegorza Pasiuta oraz w 52. minucie przy bramce Filipa Starzyńskiego na 4:1. 32-latek rodem z Gdańska był tym zawodnikiem „GieKSy”, który po raz pierwszy od blisko 112 minut trafił do bramki Unii.
–Myślę, że zagraliśmy pierwszą tercję dobrze – powiedział najskuteczniejszy zawodnik spotkania. –Co prawda straciliśmy bramkę, ale to my prowadziliśmy grę. Unia tyle, że wykorzystała sytuację i strzeliła gola, a nam nic nie chciało wpaść. W przerwie w szatni rozmawialiśmy, że musimy jeszcze bardziej zaostrzyć grę, jeszcze mocniej napierać i przełamać się, bo przecież prawda jest taka, że Michala Fikrta nie mogliśmy pokonać przez cztery tercje.
Katowiczanie kolokwialnie mówiąc uciekli spod topora, co może dać im psychologiczną przewagę przed ostatnią odsłoną ćwierćfinałowej serii. Unia nie wykorzystała ogromnej szansy wywalczenia awansu na własnym lodowisku, a co więcej pozwoliła sobie na doścignięcie przez rywali.
–Na pewno my jako drużyna będziemy się teraz pewniej czuć po wygranym meczu – zauważył Wanacki. –Ciężko jest mi powiedzieć, czy teraz to my mamy przewagę psychologiczną. To jest tak pół na pół. Jeden mecz, jedna jakaś przypadkowa bramka stracona i wszystkie marzenia mogą wziąć w łeb. Wszystko jest w naszych rękach. Tylko i wyłącznie od nas zależy jak ta seria z Unią się zakończy.
–Teraz wracamy do siebie i oczekujemy na decydujące starcie, które wierzymy, że padnie naszym łupem – dodał Urbanowicz. –To są play-offy, czyli walka na całego. Do tej pory nie graliśmy najlepiej, ale dzisiaj pokazaliśmy charakter i to, że chcemy walczyć dalej.
Tegoroczna rywalizacja w fazie postsezonowej jest wyjątkowo ciekawa. Pomimo, iż na pierwszy rzut oka wydawało się, że tylko jedna para jest gwarantem wyrównanej walki, życie przyniosło odmienne rozwiązanie, które zaskakuje nie tylko kibiców, ale również samych hokeistów.
–Widać, że tegoroczny play-off to niesamowicie emocjonująca rywalizacja, no może oprócz pary Comarch Cracovia – JKH GKS Jastrzębie, w której miało się dziać najwięcej, a skończyło się bardzo szybko. W pozostałych trzech walka trwa nadal i sześć drużyn wciąż pozostaje w grze o trzy miejsca – ocenił fazę postsezonową Wanacki.
Rozgrywki postsezonowe dla pochodzącego z Opola mistrza Polski z 2015 roku są póki co „wyboiste”. W debiucie został w 48. minucie usunięty z lodowiska za atak ciałem na Aleksieja Trandina, co wiązało się z karą zawieszenia na trzy kolejne spotkania. Wrócił do gry w przegranym 0:3 pojedynku w katowickiej „Satelicie”.
–Emocje odnośnie tej sytuacji już opadły na szczęście. Przede wszystkim cieszę się, że gram już z powrotem – poinformował aktualny wicemistrz Polski. –W tych dotychczasowych meczach dużo było sytuacji spornych. Nie do końca można mieć pretensje do sędziów. Presja jest ogromna, na trybunach prawie zawsze komplet publiczności, na lodzie wszystko dzieje się szybciej, niż w sezonie zasadniczym, warunki są takie, że oni mogą czasami czegoś nie zauważyć. Wiadomo, że od tego jest komisarz ligi, czy też nagrania wideo, na których można wszystko spokojnie przeanalizować. Ja porównałem sobie na spokojnie swój atak i Aleksieja Jefimienko z GKS-u Tychy. Trudno traktować je tak samo. Tam była pełna premedytacja, w moim przypadku nie. Rozumiem, że orzekanie kar następuje na podstawie konkretnych zapisów w regulaminie. Ja nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, także nie chce wdawać się w jakieś niepotrzebne dyskusje. Cieszę się, że cała sytuacja jest już za mną. Mogę powiedzieć tyle… dobra lekcja pokory.
We wtorek niezwykle emocjonująca seria ćwierćfinałowa z udziałem klubów ze Śląska i Małopolski nieuchronnie dobiegnie końca. Pewnie zostanie zapamiętana na długo. Niezależnie od jej wyniku należy podkreślić niezwykle ambitną postawę oświęcimskiej Unii, która skazywana była na pożarcie. „GieKSa” jako główny faworyt rozgrywek nie potrafi jak na razie wskoczyć w odpowiednie tryby, które funkcjonowały przez większość sezonu zasadniczego. Podopieczni Toma Coolena wierzą, że wszystko co najgorsze już za nimi.
–Myślimy o swojej grze. Skupiamy się na sobie. Chcemy grać lepszy hokej niż do tej pory. Wiem, że stać nas na to. Byliśmy w dołku, ale mam nadzieję, że tym zwycięstwem wydostaliśmy się z niego i pójdziemy teraz w górę – mówi z nadzieją Urbanowicz.
Czytaj także: