Zawodnicy Zagłębia Sosnowiec wygrali po dogrywce z GKS-em Katowice 4:3 i wyrównali stan ćwierćfinałowej rywalizacji. Po bardzo emocjonującym widowisku podopieczni Piotra Sarnika wydarli zwycięstwo z rąk rywala, mimo że niecałe osiem minut przed końcem przegrywali dwoma bramkami. Kolejne starcie w tej niezwykle emocjonującej parze już w sobotę w "Satelicie".
Pierwsza odsłona bez fajerwerków
Podczas pierwszej tercji obie drużyny grały z rozsądkiem i rozwagą. Więcej z gry mieli obecni mistrzowie Polski, ale ich próby najczęściej kończyły się na Patriku Spěšným, który był dobrze dysponowany. Sosnowiczanie starali się nękać rywala z kontry.
Podopieczni Piotra Sarnika najdogodniejsze okazje do zdobycia bramki mieli, podczas gry w przewadze, a bliski szczęścia był Lindgren, jednak świetnie powstrzymał go John Murray. Goście z Katowic najbliżej szczęścia byli po strzale Jakuba Wanackiego, którego strzał skończył swoją drogę na słupku sosnowieckiej bramki.
Do końca pierwszej tercji obie drużyny nie potrafiły już przeforsować defensywy rywali i po pierwszej odsłonie mieliśmy bezbramkowy rezultat, który zwiastował ogromne emocje przed kolejnymi częściami.
Niewykorzystane szanse się mszczą
Drugą tercja rozpoczęła się od mocnego akcentu gości. Już w 20. sekundzie Mateusz Bepierszcz świetnie przekierował tor lotu krążka po strzale Aleksiego Varttinena i nie dał szans interweniującemu golkiperowi Zagłębia.
Po stracie bramki katowiczanie nabrali wiatru w żagle i przejęli kontrolę nad spotkaniem. Sosnowiczanie przez długi czas nie mogli wyjść z własnej tercji, a Patrik Spěšný musiał uwijać się, jak w ukropie.
Pomimo tej przewagi przyjezdnych, kolejny cios wyprowadzili gospodarze. W jednej z nielicznych kontr tej tercji popędził Bucenko, który wypalił na bramkę, z jego strzałem poradził sobie jeszcze Murray ale wobec dobitki Andrejkiwa był już kompletnie bezradny i podopieczni Piotra Sarnik zagwarantowali sobie remis przed ostatnią odsłoną.
Rollercoaster w trzeciej odsłonie!
Trzecia tercja była zdecydowanie najbardziej zwariowaną z huśtawką nastrojów. Znów lepiej w nią weszli przyjezdni z Katowic. W 47. minucie Shigeki Hitosato popędził lewym skrzydłem, wypalił i zdobył “bramkę-stadiony świata”. Japończyk jakimś cudem zmieścił gumę przy krótkim słupku.
Sosnowiczanie za wszelką cenę chcieli odrobić bramkę straty ale sytuacja ze złej przemieniła się w dramatyczną. Otwarci gospodarze narażali się na kontry GieKsy. W 53. minucie jedna z takich kontr przyniosła świetną akcję sfinalizowaną celnym uderzeniem przez Kacpra Maciasia.
Młody defensor cieszył się z bramki nieco prowokacyjnie nadstawiając ucha, jakby nie słyszał sosnowieckich trybun. Dość sporną decyzję podjęli wówczas sędziowie o wykluczeniu Maciasia za niesportowe zachowanie.
Gospodarze nie zmarnowali szansy od losu i wykorzystali grę w przewadze za sprawą Patryka Krężołka i znów złapali kontakt. Mało, kto jednak spodziewał się, że 119 sekund wypełniony po brzegi Stadion Zimowy znów będzie mógł wybuchnąć radością. Stało się to za sprawą Damiana Tyczyńskiego, który po wzorowej kontrze przymierzył ponad parkanem Murraya i dał Zagłębiu wyrównanie.
Obie ekipy chciały wygrać jeszcze spotkanie w regulaminowym czasie ale bramkarze spisali się na medal i w Sosnowcu potrzebna była dogrywka.
Dogrywkowa dojrzałość
Trzeba przyznać, że w dogrywce jak i całym spotkaniu to goście mieli więcej z gry, ale przez większą część czasu niewiele z tego wynikało. Gospodarze starali się wypadać z kontrami, ale te kończyły się często w tercji neutralnej.
W końcu udało się miejscowym zaskoczyć, w 68. minucie spotkania Szturc świetnie dobił strzał Andrejkiwa i obudził po raz ostatni tego dnia sosnowiecką arenę. Zagłębie wygrywa i wyrównuje stan rywalizacji.
Na wyniszczenie
Chyba mało, kto spodziewał się, że w tej parze dojdzie do pojedynku nr 5, a chyba nikt nie przypuszczał, że przystąpimy do niego z remisowego stanu rywalizacji 2-2. Sosnowiczanie nie mają nic do stracenia, a katowiczanie muszą zdjąć z siebie presję i zwyciężyć w piątym spotkaniu. Kolejne starcie już w sobotę o 17:00 w Katowicach.
Zagłębie Sosnowiec - GKS Katowice 4:3 (0:0, 1:1, 2:2, d. 1:0)
0:1 Mateusz Bepierszcz - Aleksi Varttinen (20:20)
1:1 Witalij Andrejkiw - Nikita Bucenko (32:37)
1:2 Shigeki Hitosato (46:53)
1:3 Kacper Maciaś - Grzegorz Pasiut (52:19)
2:3 Patryk Krężołek - Dominik Nahunko, Damian Tyczyński (52:47, 5/4)
3:3 Damian Tyczyński - Roman Szturc, Patryk Krężołek (54:46)
4:3 Roman Szturc - Witalij Andrejkiw, Patryk Krężołek (67:14, 3/3)
Sędziowali: Bartosz Kaczmarek, Michał Baca (główni), Andrzej Nenko, Michał Żak (liniowi)
Minuty karne: 10-6
Strzały: 37-49
Widzów: 2545
Stan rywalizacji do czterech zwycięstw: 2-2
Kolejny mecz: W sobotę o 17:00 w Katowicach
Zagłębie: P. Spěšný - M. Charvát, J. Šaur, R. Szturc (2), D. Tyczyński, P. Krężołek (2) - W. Andrejkiw, T. Kozłowski, N. Salo, O. Valtola, A. Karasiński - M. Naróg, O. Krawczyk, V. Dostálek (2), D. Nahunko (2), R. Lindgren - A. Menc, M. Bernacki, N. Bucenko, K. Sikora.
Trener: Piotr Sarnik
GKS Katowice: J. Murray (2) - N. Delmas, A. Varttinen, S. Marklund, G. Pasiut, B. Fraszko - K. Maciaś (2), D. Lebek, O. Iisakka, J. Monto, H. Olsson - J. Wanacki, R. Cook, M. Lehtimäki, M. Bepierszcz, S. Hitosato - B. Chodor, M. Kowalczuk, B. Sokay, I. Smal (2), M. Michalski.
Trener: Jacek Płachta
Czytaj także: