Gra katowiczan okiem Mikołaja Łopuskiego
Dla Mikołaja Łopuskiego to ósme play-offy w dorosłej karierze. Siedem z nich zaliczył w polskiej ekstraklasie, a raz zdarzyło się to na brytyjskiej ziemi. Jego spojrzenie na grę Tauronu KH GKS-u Katowice to cenne spostrzeżenia i wskazówki co zrobić, aby rozstrzygnąć wyjątkowo trudną batalię z Comarch Cracovią na swoją korzyść.
Katowicki GKS dzięki niemrawemu początkowi półfinałowej rywalizacji z Comarch Cracovią nagiął do maksimum margines błędu. Teraz mozolnie stara się zniwelować przewagę „Pasów” i trzeba przyznać, że póki co zadanie to wypełnia dobrze. Jedno potknięcie podopiecznych Toma Coolena oznaczać będzie koniec marzeń o tytule najlepszej drużyny w Polsce.
–Cieszymy się bardzo z tej wygranej. Jedziemy dalej kroczek po kroczku – powiedział zaraz po meczu uradowany Mikołaj Łopuski. –Pochwały dla całego zespołu. Dobrze zagraliśmy w obronie. Może kilka niepotrzebnych kar nam się przydarzyło, no i na minus te bramki, które straciliśmy w osłabieniach. Teraz musimy się zregenerować i znów stanąć do walki we wtorek.
Nie da się ukryć, że gra katowiczan zaczęła wreszcie przynosić efekty. Nie było ich widać podczas pierwszych trzech starć półfinałowych, które kończyły się wygranymi „Krakusów”: dwukrotnie 3:2 i raz 3:1. Wreszcie katowiczanie znaleźli sposób na rozpędzoną małopolską maszynę. „Pasy” licząc z pierwszą rundą play-offów zanotowały sześć kolejnych wygranych. To już przeszłość, patrząc na ostatnie dwa boje zakończone wygranymi „GieKSy” 3:2 i 5:3.
–Przeanalizowaliśmy naszą grę, znaleźliśmy kilka rzeczy, które wymagały natychmiastowych zmian – przyznaje Łopuski. –Udało nam się je wdrożyć i teraz to my mamy wiatr w żagle, który przyszedł po dwóch kolejnych wygranych.
33-letni napastnik w ostatnim meczu w Krakowie został uderzony w twarz. Sytuacja wyglądała niedobrze. Gdynianin nie jedno zdarzenie przeszedł już w swojej karierze. Dwa sezony temu Łopuskiego wykluczyła z gry na większość rozgrywek poważna kontuzja, którą odniósł na taflach brytyjskiej EPIHL podczas gry dla Milton Keynes Lightning.
–Po tamtym uderzeniu w nos w Krakowie nie ma już śladu – krótko urwał temat waleczny zawodnik.
Katowiczanie w sobotę objęli szybko wysokie prowadzenie. Po pół godzinie mieli bezpieczny wynik 5:0, ale druga połowa meczu przyniosła trzy trafienia gości z Krakowa. Taka sytuacja co zrozumiałe wprowadza nerwowość w poczynania drużyny prowadzącej. „GieKSa” to zespół składający się z doświadczonych graczy, którzy nie dają się wyprowadzić z równowagi w tak newralgicznych momentach.
–Kolana się nie zatrzęsły, ale potrzebujemy być bardziej uważni. Uzyskaliśmy bardzo wyraźne prowadzenie, które pozwoliło nam utrzymać korzystny wynik do końca meczu – stwierdził Łopuski. –Na pewno musimy wystrzegać się niepotrzebnych kar. Dzisiejszy mecz pokazał jakie są konsekwencje takich osłabień. Wszystkie bramki stracone przez nas padły w czasie, gdy byliśmy w czwórkę na lodzie. Potrzeba nam większej konsekwencji i jeszcze lepszego przygotowania do meczu.
Bolączką GKS-u są trzecie tercje. Spośród dwunastu spotkań fazy play-off połowa ostatnich partii pojedynków kończyła się porażkami katowiczan. W ostatnich dwóch wygranych meczach „GieKSa” również zmagała się tym problemem. W Krakowie po dwóch tercjach podopieczni Coolena prowadzili 3:1, a skończyli z zaledwie jednobramkową przewagą. W Katowicach natomiast było po 40 minutach bezpieczne 5:1, po czym spotkanie skończyło się wynikiem 5:3.
–Najważniejsze, że zaczęliśmy wygrywać mecze, ale faktycznie niepotrzebnie tracimy koncentrację prowadząc i później musimy wkładać w mecz jeszcze więcej wysiłku – zauważył Łopuski. –To kolejny element nad którym warto popracować.
Z Mikołajem Łopuskim rozmawiali Dawid Antczak i Sebastian Taborek (Gieksa.pl).
Komentarze