Po ponad dwóch dekadach oczekiwania Henryk Gruth doczekał się realnej możliwości wpływu na kierunek rozwoju polskiego hokeja. Były wybitny reprezentant kraju, wieloletni architekt szwajcarskiego systemu szkolenia i współtwórca legendarnej "Lwiej Piramidy" w Zurychu objął funkcję przewodniczącego Rady Programowej Polskiego Związku Hokeja na Lodzie. O swojej przyszłości i polskiego hokeja opowiedział w rozmowie na polsatsport.pl.
Sam Gruth nie ukrywa, że propozycja pojawiła się w szczególnym momencie.
– Zawsze sygnalizowałem, że mogę pomóc polskiemu hokejowi, nawet z daleka. Wreszcie doszliśmy do punktu, w którym nie dało się już bardziej zabrnąć w ślepy zaułek – podkreśla w rozmowie z polsatsport.pl. Jak zaznacza, nowa rada startuje z obciążeniami pozostawionymi przez poprzedników, ale także z jasno określoną misją: stworzeniem spójnej struktury szkolenia, zwłaszcza dla młodych trenerów, którzy dziś w dużej mierze działają w rozproszeniu.
Jednym z kluczowych problemów, na które Gruth zwraca uwagę, jest brak jednolitej koncepcji szkoleniowej w skali kraju. Kluby, często z dużą pasją i poświęceniem, pracują na miarę swoich możliwości, jednak systemowo brakuje wspólnego mianownika.
– Największym mankamentem jest to, że każdy robi coś po swojemu. Brakuje centralnej koncepcji szkolenia, takiej jaką mają choćby siatkarze – zauważa były szkoleniowiec.
Według niego nie chodzi o rewolucję, lecz o małe, konsekwentne kroki i ujednolicenie fundamentów pracy z młodzieżą. Gruth mocno podkreśla rolę trenerów-pasjonatów, którzy często po godzinach prowadzą zajęcia z młodymi hokeistami. To ich zaangażowanie uznaje za jeden z największych kapitałów polskiego hokeja.
– Oni robią fantastyczną robotę w całej Polsce, ale jest ich mało i trzeba im realnie pomóc, a nie tylko o tym mówić – zaznacza. W jego ocenie rozwój szkolenia to proces wieloletni, wymagający cierpliwości i zrozumienia, że efekty nie pojawią się natychmiast.
Doświadczenia wyniesione ze Szwajcarii są tu szczególnie wymowne. Budowa systemu w Zurychu trwała dekady, a pierwszy poważny sukces przyszedł po blisko dziesięciu latach.
– Prawdziwy efekt zobaczyliśmy dopiero po dwudziestu pięciu latach, kiedy wszystkie drużyny ZSC Lions wygrały swoje ligi – przypomina Gruth. Jego zdaniem polski hokej musi odejść od myślenia krótkoterminowego i zaakceptować fakt, że rozwój młodego zawodnika wymaga czasu, stabilności i konsekwencji.
Nie brakuje też tematów infrastrukturalnych. Brak lodu, wysokie koszty wynajmu tafli czy odwoływane treningi to problemy, które regularnie powracają w rozmowach z klubami. Gruth wskazuje również na niewykorzystany potencjał hokeja amatorskiego.
– Tam również mogą pojawić się talenty. Trzeba je wyłapywać, szkolić i prowadzić dalej – podkreśla, zaznaczając, że proces naprawy musi obejmować całe środowisko.
Choć formalnie jest na emeryturze, Gruth nie ukrywa, że trudno mu stać z boku.
– Ciągnie wilka do lasu – mówi z uśmiechem.
Jego powrót do polskiego hokeja to nie tylko personalna historia, ale też test dla całego systemu: czy potrafi on skorzystać z doświadczenia, które przez lata budowało sukcesy poza granicami kraju. Czas pokaże, czy tym razem cierpliwość i konsekwencja okażą się silniejsze niż doraźne oczekiwania.
Czytaj także: