Re-Plast Unia Oświęcim po raz pierwszy w tym sezonie zmuszona była przełknąć gorycz ligowej porażki. Mistrzowie Polski ulegli w wyjazdowym spotkaniu GKS-owi Katowice 1:3. To spotkanie podsumowaliśmy wspólnie z Hampusem Olssonem. Jak zawsze szczery 29-latek opowiedział o uczuciach związanych z powrotem do "Satelity" oraz podkreślił, że nie ma gorszego uczucia niż porażka.
HOKEJ.NET: – Za Wami niezwykle twarde, utrzymywane na dobrej intensywności spotkanie. Chęci po obu stronach były spore, w czym dostrzegasz detale, które zadecydowały o zwycięstwie GKS-u?
Hampus Olsson, skrzydłowy Re-Plast Unii Oświęcim: – Tak jak powiedziałeś, było to bardzo dobre, ale również wymagające widowisko. To spotkanie pokazało, że jesteśmy ludźmi, a nie zaprogramowaną maszyną. Mam na myśli to, że do dzisiejszej kolejki byliśmy niepokonani i dzisiejsze doświadczenie jest dla nas cenną lekcją. Musimy być pokorni i przez pełne sześćdziesiąt minut grać swój hokej. Muszę również przyznać, że GKS był dzisiaj dobrze przygotowany do spotkania i jako zespół rozegrali świetny mecz.
Byliście w jakiś sposób zaskoczeni postawą rywala? Przebieg spotkania i rozkład prowadzenia gry wyglądał inaczej niż podczas pierwszego meczu w Oświęcimiu.
– Nie mogę powiedzieć, żeby taka postawa GKS-u była dla nas powodem do zdziwienia. Wiemy doskonale, w jaki sposób GKS Katowice chce się pokazywać. Mamy również świadomość, że jest to dobra drużyna, która nie schodzi poniżej określonego poziomu. Jednak to prawda, pozostawaliśmy dzisiaj o krok za GKS-em, co prawda depcząc im po piętach, jednak o krok za nimi. Odpowiadając na twoje pytanie: nic nas dzisiaj nie zaskoczyło. Tak jak mówiłem, uważam, że musimy pozostać cierpliwi.
To spotkanie z pewnością potwierdza, że czeka nas niezwykle emocjonująca walka o najwyższe cele, podczas której nikt skóry tanio nie sprzeda. A pretendentów do mistrzowskiego tronu nie brakuje.
– Będąc szczerym, myślę, że każdy z zespołów skupia się na poszczególnych spotkaniach, które są przed nimi. Walka o medale będzie sporym wyzwaniem dla całej stawki finałowej, w której mam nadzieję, że znajdziemy się również my. Są również drużyny z Tychów i Jastrzębia. W lutym się przekonamy o tym, kto zajmie które miejsce w tabeli. Z pewnością do tej grupy należy również zaliczyć GKS Katowice.
Mając przed sobą tak napięty harmonogram spotkań staracie się dysponować siłami i w jakiś sposób oszczędzać je w poszczególnych spotkaniach?
– Myślę, że nie ma potrzeby abyśmy w jakiś sposób oszczędzali siły na lodzie. Mamy do dyspozycji cztery silne formację, więc chcemy przez to przejść. Zwyciężamy, ale również odnosimy porażki jako drużyna. Mamy nieco absencji w drużynie, co wpływa na liczbę graczy dysponowanych do gry w przewagach. Chcemy jednak korzystać ze wszystkich dostępnych do gry chłopaków, więc nie można powiedzieć żebyśmy oszczędzali siły na kolejne spotkania. Nie robimy tego, ponieważ chcemy wygrać każde spotkanie.
Masz za sobą pierwszy mecz przed katowicką publicznością po odejściu z GKS-u. Był to dla Ciebie szczególny występ? Towarzyszyły Ci dodatkowe emocje?
– Oczywiście. Kibice w Katowicach są przecież niesamowici. Zawsze dopingują swoją drużynę, co dla mnie jest zrozumiałe. Czasami na trybunach dzieją się rzeczy nieco dziwne, ale naprawdę lubię ten klimat. To jest piękno sportu.
Mam wrażenie, że emocje sięgnęły zenitu pod sam koniec spotkania, kiedy zasiadałeś w boksie kar.
– Dokładnie, przegrywaliśmy już wtedy 1:3. A przecież jako sportowiec chcesz wygrywać każde spotkanie, niezależnie przeciwko komu grasz. Nadmiar emocji był oczywisty. Porażka to najgorsze uczucie, więc z pewnością byłem nieco wściekły. Ale to jest właśnie hokej, takie sytuacje są tutaj na porządku dziennym.
Przy tak napiętym terminarzu w jaki sposób utrzymać wysoką dyspozycję? Stawiając na trening czy regenerację?
– Nie może zabraknąć rozciągania, delikatnego rozbiegania. Czeka nas kolejne starcie ligowe, a później wracamy do rywalizacji w Hokejowej Lidze Mistrzów. I znów z jednym celem, aby każde z tych spotkań wygrać.
Rozmawiał: Mateusz Mrachacz
Czytaj także:
