W swoim drugim meczu na turnieju Baltic Challenge Cup reprezentacja Polski rozbiła studencką reprezentację Łotwy 9:0. Łotyszom we znaki dali się najmocniej Dominik Paś i Krzysztof Maciaś, którzy zdobyli po trzy gole. Czyste konto zachował Kamil Lewartowski.
„Orły”, w 104. rocznicę odzyskania niepodległości, zaprezentowały naprawdę dobry hokej. Dominowali w każdym elemencie hokejowego rzemiosła i grali z polotem. Po kilku akcjach ręce same składały się do oklasków, a Mazurek Dąbrowskiego odegrany po końcowej syrenie miał wyjątkowy smak.
Oczywiście trzeba też zaznaczyć, że reprezentację Łotwy (oprócz bramkarza Ralfsa Pilsētnieksa) tworzyli zawodnicy głównie z Optibet Ligi. Zespół prowadził Ģirts Ankipāns, który przed sezonem był jednym z kandydatów do objęcia Re-Plast Unii. Dodajmy, że Łotysze w tym składzie na początku przyszłego roku zagrają na Uniwersjadzie, która odbędzie się Lake Placid.
Łotysze tylko w pierwszej odsłonie postawili się naszemu zespołowi, ale Kamil Lewartowski dobrze wywiązywał się ze swoich obowiązków i nie dał się pokonać.
Po dwudziestu minutach nasz zespół prowadził 2:0. Na listę strzelców wpisali się Dominik Paś (zmienił lot krążka po wrzutce Karola Biłasa), także Jauhienij Kamienieu, który przymierzył z linii niebieskiej. Po tym trafieniu w drużynie łotewskiej doszło do zmiany bramkarza. Ralfsa Pilsētnieksa zastąpił Henrijs Ančs, który chwilę później w sytuacjach sam na sam zatrzymał najpierw Mateusza Gościńskiego, a później Damiana Tyczyńskiego.
W dwóch kolejnych odsłonach biało-czerwoni przejęli całkowitą kontrolę nad wydarzeniami na lodzie. Okrasą meczu było trafienie Krzysztofa Maciasia, który w 30. minucie przejechał z krążkiem pół lodowiska, sprytnie oszukał trzech rywali, a następnie ze stocikim spokojem pokonał łotewskiego golkipera.
Ģirts Ankipāns tylko w drugiej odsłonie dwa razy decydował się na manewr z wycofaniem bramkarza, który miał pomóc jego zespołowi zdobyć gola i wrócić do meczu. Tymczasem oba te starania zakończyły się niepowodzeniem i trafieniami do pustej bramki autorstwa Dominika Pasia i Bartłomieja Jeziorskiego. Po czterdziestu minutach podopieczni Róberta Kalábera mieli sześciobramkową zaliczkę.
W 47. minucie biało-czerwoni prowadzili już 9:0, dzięki hat trickom Dominika Pasia i Krzysztofa Maciasia. Nie udało im się jednak dobić do dwucyfrówki, choć okazję ku temu były.
Łotwa B - Polska 0:9 (0:2, 0:4, 0:3)
0:1 - Paś - Biłas, Sołtys (15:48),
0:2 - Kamienieu - Łyszczarczyk, Zygmunt (18:02),
0:3 - Zygmunt - Jaśkiewicz, Górny (27:30, sygnalizowana kara),
0:4 - Maciaś - Gościński (30:04),
0:5 - Paś - Krzemień, Sołtys (33:47, do pustej),
0:6 - Jeziorski (37:26, 4/5, do pustej),
0:7 - Paś - Łyszczarczyk, Zygmunt (43:40, 5/4),
0:8 - Maciaś - Gościński, Słowakiewicz (44:22),
0:9 - Maciaś (46:10)
Łotwa B: Pilsētnieks (od 18:02 Ančs) - Krūmiņš, Millers; Ozoliņš, Biškins, Vilmans - Lipsbergs, Bergs; Zīle, Trasūns, Opelts - Tomsons, Kamergrauzis; Cipruss, Lejnieks, Želubovskis - Brinkmanis, Gontars; Grigaļuns, Strautins.
Trener: Ģirts Ankipāns
Polska: Lewartowski - Jaśkiewicz, Kamienieu; Łyszczarczyk, Tyczyński, Zygmunt - Górny, Naróg; Urbanowicz, Starzyński, Jeziorski - Bizacki, Paszek; Sołtys, Krzemień, Paś - Biłas, Michałowski; Maciaś, Słowakiewicz, Gościński.
Trener: Róbert Kaláber
Czytaj także: