Nowa drużyna, nowa filozofia i nowa motywacja. Róbert Kaláber w rozmowie z naszym portalem opowiedział o przygotowaniach Unii Oświęcim do nadchodzącego sezonu, ocenił młodych zawodników i tłumaczy, dlaczego zdecydował się na zmianę klubu.
HOKEJ.NET: – Pierwsze kilkanaście dni przygotowań na lodzie za wami. Jak one wyglądały i jak trener ocenia testowanego Lukasha Matthewsa?
Róbert Kaláber: – Powiem o całej grupie, a nie indywidualnie o zawodniku. Pierwszy tydzień miał charakter wprowadzający. Nie chce powiedzieć, że oszczędzaliśmy zawodników, ale robiliśmy podstawowe ćwiczenia dotyczące koordynacji ruchowej na tafli: jak jazda na łyżwach czy praca z kijem i krążkiem. To nas najbardziej interesowało, więc na ocenianie zawodników jest za wcześnie. Ale myślę, że za jakieś dwa tygodnie, po pierwszych sparingach, będziemy oceniać zawodników, którzy są na testach i tak samo naszych zawodników, którzy pracują i są zakontraktowani w Oświęcimiu.
Nowością w Oświęcimiu są niekiedy dwa treningi dziennie na lodzie. Czy to po to, aby zawodnicy zrozumieli nową filozofię gry pod pana batutą?
– Przed nami dużo pracy, bo mamy praktycznie nowy zespół. Mamy kilkunastu nowych zawodników. Budujemy zespół i chcemy, aby miał jakość nie tylko na papierze, ale żeby to było widać na tafli. Podstawą jest przygotowanie fizyczne zawodników, które musi być na odpowiednim poziomie. Moi gracze muszą mieć kondycję nie tylko na początek sezonu, ale muszą być gotowi na cały sezon, który jest ciężki. Musimy pracować, aby wyglądać dobrze taktycznie w tych samych meczach, więc dlatego są dwa treningi dziennie.
Jaki jest pomysł na grę. Czy zespół ma kreować grę czy bardziej grać z kontry?
– Mam coś zdradzić przeciwnikowi? Chcemy być mocni na krążku, grać nim więcej. W domu chcemy grać bardzo ofensywnie, mocno fizycznie i zdobywać dużo bramek, a mało ich tracić. Chciałbym, aby kibice mieli radość z naszej gry.
W drużynie jest sporo nowych zawodników, czy już w pierwszym sezonie da się grać o Puchar Polski i Mistrzostwo czy trzeba stopniowo do tego podchodzić?
– Jasne, na pewno trzeba do tego stopniowo podchodzić, bo mamy dużo nowych zawodników. Ktoś może "zaskoczyć" szybciej, ktoś później. Na pewno łatwiej będzie piątce zawodników, z którymi pracowałem w Jastrzębiu. Pracowałem z nimi jeden sezon, więc wiedzą czego od nich oczekuje, co mają grać i jak zachować się na tafli i poza nią. Jestem zadowolony, że na papierze mamy drużynę o dobrej jakości, ale chcemy stworzyć też hokejową rodzinę. Żeby drużyna dobrze się czuła i wygrywała nie tylko z przypadku jakiś mecz, ale potrafiła zwyciężać seriami. Będziemy budowali drużynę, która idzie tylko po zwycięstwo.
Sporo młodych zawodników trenuje z pierwszym zespołem. Czy mają szansę na grę czy to jest bardziej długofalowe?
– Jest kilku zawodników, którzy mają szansę. Ale większość to praca na przyszłość. Bo trzeba ich przygotować na ten poziom. Jednak mamy dobry komfort i sporo czasu, żebyśmy się przygotowali. Chcemy im pokazać, co jest potrzebne, aby mogli grać w ekstralidze w mocnej drużynie. Mają niektórzy na to sezon w SMS-ie, niektórzy dwa. Ale będą mocniej fizycznie przygotowani do gry. Muszą się dostosować do nowych realiów, do lepszych zawodników i wejść na wyższy poziom, szczególnie pod kątem fizycznym.
Czy młody Igor Tyczyński w bramce dostanie trochę szans w ligowych meczach? W poprzednich sezonach różnie to wyglądało.
– Mnie nie interesują poprzednie sezony. Wiadomo, co się wydarzało w zeszłym sezonie, gdy w półfinale kontuzji nabawił się Lundin. Dlatego zawsze chcemy mieć przygotowanego do gry drugiego bramkarza. "Jedynką" jest Linus i tu się nic nie zmieni, a "dwójka" będzie dostawać minuty po to, aby zaprezentowała, że jest gotowa na play-offy, gdyby był jakiś problem z pierwszym bramkarzem. Tyczyński jest niezwykle ambitnym bramkarzem i tym mnie przekonał. Chce walczyć. Widać, że kocha hokej. A w ostatnich latach lubię mieć polskiego młodego bramkarza, który otrzymuje swoje szanse gry.
Dlaczego trener zdecydował się na pracę w Oświęcimiu? Czy były inne oferty pracy?
– Po mistrzostwach świata w Ostrawie było dużo więcej ofert, jednak zdecydowałem się zostać przy reprezentacji Polski, a co za tym idzie zostać w Polsce. Teraz w Jastrzębiu jest obniżony budżet, co nie jest największym problemem i z tym się zgodziłem. Jednak, gdy doszedł do tego remont lodowiska i do dzisiaj nie wiadomo, kiedy on się rozpocznie oraz zakończy, to zacząłem się zastanawiać. Dostałem ofertę z Unii, przemyślałem wszystko i zdecydowałem się na zmianę klubu. A ja mam to w DNA, że nie lubię przegrywać i jest to dla mnie bardzo ciężkie. A wygrywanie w tym sezonie z JKH GKS-em Jastrzębie a Unią Oświęcim to bardzo duża różnica. Budujemy naprawdę mocną drużynę, oczywiście wszystko jest jeszcze na papierze, jednak zrobimy wszystko, abyśmy jakość z papieru przenieśli na taflę. Jastrzębie na ten sezon, czy nawet dwa ma wprowadzać swoich wychowanków do ekstraligi. A Oświęcim chce walczyć o najwyższe cele i to zdecydowało, że przyjechałem do tego miasta.
Rozmawiał: Mikołaj Hoder
Czytaj także: