KHL: Szósta z rzędu porażka Atłantu, kolejna klęska Mirasty'ego
Po dymisji trenera Janne Karlssona Atłant miał nadzieję na przerwanie serii pięciu spotkań bez zwycięstwa. Jednak przed zawodnikami drużyny z Mytiszczów stało bardzo trudne zadanie, gdyż podejmowali na własnym lodowisku świetnie ostatnio dysponowany SKA Sankt Petersburg.
Gospodarze walczyli z dużym zaangażowaniem, co było widać szczególnie w pierwszych dwóch tercjach, jednak brakowało im odrobiny szczęścia i precyzji, z dobrej strony pokazał się też młody golkiper SKA Semion Bobrowski. Z kolei goście nie forsowali tempa i spokojnie wykorzystali swoje sytuacje. Najpierw Kowalcziuk po szybkiej kontrze zdobył gola, gdy zespół gospodarzy grał w przewadze. Do bramki Atlanta trafili też Tarasienko i Makarow.
Mimo to gospodarze zdołali odpowiedzieć dwoma trafieniami Majorowa. Atłant próbował za wszelką cenę strzelić trzeciego gola, groźnie atakując w ostatnich dziesięciu minutach trzeciej tercji. W końcówce spotkania gospodarze stworzyli doskonałą sytuację do wyrównania – wydawało się, że krążek nie mógł nie trafić do praktycznie pustej bramki po strzale Jonasa Andersona z jednego metra, jednak ku rozczarowaniu licznie zebranych kibiców w Mytiszczach, wynik spotkania nie uległ zmianie.
21.10.2012 Atłant Mytiszczi – SKA Sankt Petersburg – 2:3 (0:0, 1:2, 1:1)
0:1 – Kowalczuk – Tichonow (24:25, 4/5)
1:1 – Majorow (28:08)
1:2 – Tarasienko – Tichonow – Kowalczuk(33:48, 5/4)
1:3 – Makarow – Kuczeriawienko – Klimienko (45:32)
2:3 – Majorow – Ignatuszkin(48:36)
Kary: 8 minut– 14 minut
Strzały: 19 (9-5-5) – 25 (9-8-8).
Jon Mirasty wraca do Czechowa... jako zawodnik Barysa Astana. Zapewne wielu kibiców z utęsknieniem wspomina miniony sezon, gdy zawodnicy Witiazia: Jon Mirasty i Jeremy Jablonsky siali postrach w KHL, nie mając żadnych skrupułów wobec rywali zarówno na lodowiskach, jak i poza nimi. Zawodników oskarżano o zbyt „brudny” hokej, aczkolwiek para nie przegrała w minionym roku żadnego pojedynku na pięści.
Przed nowym sezonem natomiast priorytety w zespole z Czechowa wyraźnie się zmieniły i Mirasty nie był już Witiaziowi potrzebny. Drużyna postanowiła skupić się na grze i stabilnych wynikach, a nie na każdomeczowych bijatykach i zastraszaniu rywali. Pozycja Witiazia w tabeli Zachodniej Konferencji oraz hokej, jaki prezentuje zespół w obecnym sezonie, wyglądają naprawdę sympatycznie. Kibice po cichu zaczynają myśleć nawet o walce o miejsce w play-off – rzecz nie do pomyślenia jeszcze w zeszłym sezonie.
Mirasty znalazł zatrudnienie w zespole z dalekiej Astany – Barysie. Kanadyjczyk słodko zapewniał, że jest spokojnym człowiekiem, któremu zależy wyłącznie na czerpaniu przyjemności z gry w hokeja. Trudno powiedzieć, co miał na myśli Mirasty pod „czerpaniem przyjemności”... Tak czy inaczej, nowy sezon i nowa drużyna nie ostudziły zapału Kanadyjczyka. Kilka dni temu pobił się z Rajtisem Iwanansem z Dynamo Ryga, który wtedy jako pierwszy zawodnik z KHL pokonał Mirasty’ego w walce wręcz.
Kibice zastanawili się, z kim mógłby stoczyć pojedynek Mirasty w meczu ze swoją byłą drużyną. Na pewno nie mógł to być Jeremy Jablonsky, ponieważ obaj Kanadyjczycy to dawni przyjaciele. Jako najpoważniejszy kandydat do walki był zatem wymieniany zawodnik gospodarzy Travor Gillies.
Ci, którzy obstawiali pojedynek Mirasty – Gillies na pewno się nie zawiedli tego wieczoru – już w trzeciej minucie spotkania doszło do starcia dwóch olbrzymów z Ameryki Północnej. Trzeba zauważyć, że to była sromotna klęska Johna Mirasty’ego. Takiej porażki w Rosji jeszcze nie doznawał; natomiast kibice bardzo entuzjastycznie przywitali bezapelacyjne zwycięstwo Travora Gilliesa.
Nie był to jednak jedyny powód do radości dla gospodarzy – mimo, iż Witiaź przegrywał po pierwszej tercji 0:2, drużyna z Czechowa zdołała doprowadzić do wyrównania i po rzutach karnych pokonała Barys – 3:2.
Komentarze