Komorski: Chcemy udowodnić, że Polacy też potrafią grać w hokeja
Reprezentacja Polski sensacyjnie pokonała Białoruś 1:0 w pierwszym meczu rozgrywanych w Bratysławie kwalifikacji do Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Jednym z bohaterów biało-czerwonych był strzelec zwycięskiego gola Filip Komorski.
– Na pewno byliśmy skreślani nie tylko przez większość świata hokejowego, ale także przez część naszych kibiców. Jednak wiedzieliśmy, że jeżeli zagramy odpowiedzialnie w defensywie, to będzie dobrze. Liczyliśmy na taki mecz Johnego, jak w Kazachstanie i tak też zabronił. Przy takiej solidnej obronie i poświęceniu każdego zawodnika, którzy rzucali się ofiarnie pod strzały, wiedzieliśmy, że może zadecydować jedna bramka. Bardzo się cieszę, że ja ją zdobyłem ale również bym się cieszył gdyby strzelił ją ktokolwiek inny. Zwycięstwo na takim turnieju, z takim klasowym przeciwnikiem sprawiło nam wiele radości – cieszy się Filip Komorski.
Polacy po raz drugi sprawili niespodziankę. W lutym zeszłego roku ograli w Nur-Sułtanie Kazachstan 3:2, teraz pokonali po równie ciężkim boju Białoruś 1:0.
– Ten mecz z Kazachstanem dał nam taką nadzieje i zbudował ducha drużyny. Tak samo, jak wtedy, podeszliśmy dzisiaj do tego meczu. Drużyna Kazachów tak jak dzisiaj Białorusi była złożona z zawodników KHL. Powiedzieliśmy sobie przed turniejem, że przyjeżdżamy na super stadion i będziemy grać przeciwko dobrym zawodnikom występującym w KHL czy NHL. Chcemy udowodnić, że Polacy też potrafią grać w hokeja. Co prawda 90% kadry to zawodnicy z polskiej ligi, ale chcemy pokazywać, że mecz z Kazachstanem to nie był przypadkiem, czymś co zdarza się raz na milion. Zaprezentować, że ten duch drużyny cały czas jest i jeden gracz za drugiego pójdzie w ogień. To dzisiaj było, więc bardzo nas to cieszy – opowiada "Komora".
Reprezentacja Białorusi była jednym z faworytów do wygrania turnieju w Bratysławie. Polacy mocno pokrzyżowali im plany.
– Nie gloryfikowaliśmy rywala przed meczem, bo są super zawodnikami grającymi w topowych ligach na świecie, ale gdzieś wiedzieliśmy, że jeśli będziemy skutecznie przeszkadzać, to uda się sprawić niespodziankę. Nie mogliśmy z nimi grać otwartego hokeja, nie mogliśmy kolokwialnie pójść cios za cios. Więc założyliśmy, że będziemy grać nie do końca piękny hokej, ale nas to nie interesuje, gdyż tak jak dzisiaj i w Kazachstanie przyniosło to efekty – zapewnia napastnik reprezentacji Polski.
W piątek wieczorem (19:15) Polaków czeka kolejne ciężkie spotkanie z gospodarzami turnieju Słowacją. Ekipie dowodzonej przez Craiga Ramsaya będą też pomagać miejscowi kibice.
– Na pewno mamy duże nadzieje przed meczem ze Słowacją. Ale jest to bardzo ciężki turniej i już nie ma co iść na takiej euforii, że jesteśmy faworytami czy szanse wynoszą 50 na 50. To dalej Słowacy są bardzo mocną drużyną. Wiemy, że to oni są faworytem, a my będziemy robić swoje. Mogę zagwarantować, że zostawimy serce na lodzie, a jaki będzie wynik, to zobaczymy jutro – zakończył bohater spotkania z Białorusią.
Z Bratysławy Sebastian Królicki
Komentarze