Krzysztof Maciaś strzelił swoje pierwsze gole w tym sezonie czeskiej ekstraligi i został wybrany najlepszym zawodnikiem HC Vítkovice. - Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że to się może tak potoczyć - przyznał po spotkaniu, które zaczął jako 13. napastnik swojej drużyny.
Zespół Vítkovic przed własną publicznością pokonał wczoraj Bílí Tygři Liberec 4:2 w spotkaniu 7. kolejki rozgrywek ligowych za naszą południową granicą. Maciaś zdobył 2 gole i zaliczył wynik +3 w statystyce +/-, a po spotkaniu wyróżniono go jako najlepszego gracza zespołu.
- Oczywiście cieszę się, że wygraliśmy za 3 punkty, bo to jest najważniejsze. Te punkty do tabeli są bardzo ważne, bo tak jest tam ciasno - powiedział po spotkaniu. - Cieszę się też, gdy mogę w jakikolwiek sposób pomóc drużynie. Czy to tak, czy blokując strzał, czy wybijając krążek z tercji albo jakkolwiek mogę pomóc, to będę się starał robić najlepiej jak potrafię.
Polak we wczorajszym spotkaniu nie znalazł się nominalnie w żadnej z czterech formacji ataku. Był dodatkowym, 13. napastnikiem i w pierwszej części meczu na lód nie wyjeżdżał. Przyznał, że nie mógł się spodziewać, iż ten wieczór w Ostravar Arénie skończy się dla niego tak dobrze.
- Szczerze mówiąc nie, ale też wiedziałem, że jeśli dostanę szansę jako 13. napastnik, to będę próbował ją wykorzystać. Dlatego starałem się być jak najlepiej przygotowanym. Tak, jakbym był normalnie w składzie - powiedział.
Reprezentantowi Polski do strzelenia 2 goli wystarczyło nieco ponad 8 minut, które spędził na lodzie. Przyznał jednak, że nie jest łatwo wejść do gry dopiero w drugiej tercji.
- Jest to oczywiście trudne, ale starałem się jak najlepiej przyglądać się grze, jak to się działo przez te półtorej tercji, gdy nie brałem w grze udziału. Ważne jest, żeby być w tym mentalnie, czuć grę, widzieć, co chłopcy robią i ich wspierać - mówił. - Wtedy jest łatwiej wskoczyć. Głowy i pewności siebie w tych pierwszych sekundach jeszcze brakuje, ale przez to, że się to śledzi i wspiera, człowiek jest w tym cały czas i jest łatwiej.
Maciaś po 5 meczach tego sezonu ma na koncie 2 gole. Jego drużyna zajmuje w tabeli 5. miejsce, a wczoraj po raz pierwszy w obecnych rozgrywkach wygrała u siebie za 3 punkty.
- Cieszymy się, że możemy wygrywać też z naszymi kibicami na trybunach. Przez cały mecz ich słychać. Mam nadzieję, że z każdym meczem będzie ich coraz więcej i że ich będziemy grą przyciągać, żeby przychodzili na nasze mecze - mówi 21-latek.
Nasz reprezentant żałował jednak, że wczorajszego meczu nie mogli obejrzeć z trybun jego rodzice ani brat.
- Niestety nikogo nie było, bo to wtorek, dzień roboczy, więc tata i mama nie mogli przyjechać. Ale w weekendy moi rodzice starając się przyjeżdżać jak najczęściej. Poza tym mój brat grał w tym samym czasie mecz w Katowicach, a to dla nich bliżej - skomentował Polak.
Czescy dziennikarze zauważyli, że po latach spędzonych w Ostrawie polski hokeista świetnie mówi po czesku i zapytali czy czuje się już jak ostrawianin.
- Bardzo dziękuję. Ostrawa oczywiście stała się bliska mojemu sercu, to jest mój drugi dom. Gdyby mnie ktoś spytał, to odpowiem, że hokejowo dorastałem początkowo w Polsce, ale też w Ostrawie. Więc czuję się jak ostrawianin - przyznał.
Trener drużyny Vítkovic Václav Varaďa powiedział po spotkaniu, że wprowadzenie Maciasia na lód było spowodowane chęcią zmiany sytuacji na tafli. Charyzmatyczny szkoleniowiec bardzo pozytywnie ocenił występ polskiego napastnika.
- Miał świetny mecz. Wygrał pojedynek przed pierwszym golem i zmienił tor lotu krążka, drugiego strzelił do pustej bramki. I to też się liczy - skomentował.
Czytaj także: