Kto jest kim w KHL. SKA Sankt – Petersburg
Tym razem rzecz będzie o jednym z najbogatszych klubów Ligi, i jednocześnie tradycyjnym już zachodnim pretendencie do Pucharu Gagarina. Waszej uwadze SKA Sankt – Petersburg.
Jeśli w KHL istniałoby pojęcie bliskie północnoamerykańskiemu <<Original Six>>, to drużyna z Petersburga bez wątpienia by do niego pasowała. SKA, choć pod trochę inną nazwą (<<Dom Oficerów>> Leningrad) był pośród tych 12 klubów, które grały w pierwszych mistrzostwach ZSRR. System sportowy w Związku Sowieckim był zorganizowany w taki sposób, że najważniejsze kluby sportowe były pod patronatem określonych resortów i zrzeszeń: Dynamo – milicja, Torpedo – przemysł samochodowy, Łokomotiw – przemysł kolejowy i tak dalej. SKA trafił pod skrzydła Armii Czerwonej. Według praw logiki, w kraju, w którym na budowę przemysłu obronnego pracowała ogromna część społeczeństwa, posiadanie takiego mecenatu oznaczać mogło tylko zostawienie swoich oponentów daleko w tyle. Jeśliby nie jedno <<ale>>. W armijnym systemie hokeja klub znad brzegów Newy nie był pierwszą, założycielską drużyną. Wierzchołkiem tej piramidy był Centralny Sportowy Klub Armii – CSKA Moskwa, główna drużyna kraju. Przez cały okres sowiecki leningradzkim „armiejcom” nie udało się wyjść z cienia starszego brata – jeśli zebrać by wszystkie ich osiągnięcia w całość, to zdobyli tylko dwa brązowe medale. Zresztą niemoskiewskich zdobywców złota przez całe 45 lat istnienia mistrzostw ZSRR w ogóle nie było.
SKA – Brązowy medal (1987)
Czas od upadku ZSRR przyniósł SKA jeszcze jeden brąz (1994), a potem lata zapomnienia na dnie tabeli. Wszystko zmieniło się w roku 2005, kiedy to generalnym sponsorem czerwono – granatowych został gazowy gigant – Gazprom. W mig wczorajszy outsider stał się przedstawicielem hokejowej elity. Do pierwszego sezonu KHL SKA podszedł mając w składzie cały przegląd gwiazd, trenera Amerykanina, oraz– najważniejsze – prezydenta KHL Aleksandra Miedwiediewa na czele zarządu klubu. Fakt połączenia kierowniczych stanowisk w lidzie i w jednym z klubów wywołał falę oburzenia w środowisku rosyjskiego hokeja, chociaż potem Miedwiediew odszedł ze stanowiska prezesa SKA. Tym nie mniej jego przychylność dla petersburskiego klubu nie zniknęła i nie jest dla nikogo tajemnicą.
SKA gra w <<Lodowym Pałacu>>, jednej z lepszych hokejowych budowli Rosji, zbudowanej specjalnie na Mistrzostwa Świata 2001. Mimo to jeszcze nie tak dawno temu arena ta służyła miastu głównie jako sala koncertowa. SKA po prostu nie mógł zebrać 12 tysięcy widzów na swoich meczach, i zmuszony był grać na mniejszej arenie. Sankt – Petersburg to miasto żyjące piłką nożną, i – żeby przyciągnąć ludzi na trybuny – nowi, ambitni właściciele klubu musieli odpowiednio się postarać. Fachowa kampania reklamowa, znani gracze i sukcesy w tabeli dały swój rezultat, i armiejcy mogli w końcu przenieść się do <<Lodowego>>. Właśnie na tej arenie w 2010 roku SKA grał w historycznym meczu pomiędzy drużynami KHL i NHL.
W ciągu niecałych czterech lat istnienia ligi SKA wypracował sobie reputację głównego nieudacznika play – offów. Tradycyjnie już armiejcy kończą regularny sezon w grupie liderów, następnie uzyskują całkowicie wydawałoby się niegroźnego przeciwnika i...przegrywają. Z trzaskiem, przy gromkiej owacji całej ligi. Tak było w 2009 roku ze Spartakiem (3:0 w rundzie, 1/8 finału), w 2010 z ryskim Dynamo (3:1 w rundzie, 1/8 finału). I tylko w 2011 roku SKA udało się w końcu przejść pierwszy etap play – offów, ale w 1/4 finału został zatrzymany przez niepozorny Atłant: 4:3 w rundzie.
Żeby przełamać tę tendencję, przed sezonem 2011/2012 władze czerwono – granatowych zdecydowały się na radykalny krok. Doczekawszy się wyników play-off, SKA zwabił pod swoje skrzydła najlepszego trenera trzeciego sezonu KHL, Milosa Rihę. Warto zauważyć, że właśnie drużyny Rihy eliminowały SKA z mistrzostw w 2009 i 2011 roku, więc tym zaproszeniem bossowie armijców upiekli dwie pieczenie na jednym ogniu: osłabili przeciwnika w konfederacji i zdobyli specjalistę od etapu play-off. Jednak przejście trenera nie poszło tak gładko. Pojawienie się czeskiego specjalisty wśród armiejców doprowadziło do konfliktu w środku klubu. Chodziło o to, że Riha spędził 3 lata w sztabie trenerskim najgorszych wrogów petersburżan – w moskiewskim Spartaku – i to, co dla władz wyglądało jak dobry, strategiczny krok, dla pewnej części ruchu kibiców okazało się poważnym naruszeniem klubowych zasad. W rezultacie obecny sezon przechodzi w SKA pod znakiem największego ideologicznego rozłamu w historii drużyny. Co prawda nie przeszkadza to petersburżanom sprawnie zwyciężać i stać na czele tabeli wyników.
Zasadniczo SKA ma trzech głównych przeciwników, wszystkich z Zachodu. Pierwszy, najważniejszy – Spartak Moskwa. Przyczyn konfliktu jest niemało. Po pierwsze, jest to dawny spór dwóch najsilniejszych hokejowych szkół: spartakowskiej i armijnej. Apogeum tego konfliktu są, oczywiście, derby CSKA-Spartak, jednak i petersburscy armiejcy nie pozostają obojętni wobec historycznego sporu. Druga przyczyny jest całkiem banalna. To konflikt dwóch stolic, przenośnie mówiąc jest to taki rosyjski wariant sporu między Krakowem a Warszawą. Historyczna przewaga zawsze była po stronie Spartaka, lecz w ostatnich latach, na fali kryzysu w moskiewskim hokeju (i odwrotnie – przebudzenia w petersburskim) można zauważyć przełom. W tym sezonie SKA, trafiając w jednym meczu10 razy do bramki czerwono-białych, odniósł największe zwycięstwo w historii sporu tych dwóch klubów.
Drugi zasadniczy przeciwnik drużyny znad Newy to Dynamo Ryga. Ten spór zaczął się już w erze KHL, chociaż Ryga, tak samo jak SKA i Spartak, była jednym z klubów – założycieli mistrzostw ZSRR. Tu przyczyny mają podłoże bardziej polityczne. W kraju poszkodowanym przez sowiecką okupację raczej nie będą lubić drużyny nazwanej w cześć Armii Czerwonej. A propos, w 2011 roku, po globalnym rebrandingu, SKA w końcu pozbył się sowieckiej symboliki w swoim logo. Specyficzny odcień temu pojedynkowi przydało spotkanie w rozgrywkach pucharu Gagarina 2010, w którym to ryskiemu klubowi udało się odeprzeć stuprocentowego faworyta.
Decydujący mecz play-offów 2010, sensacyjne zwycięstwo Rygi.
I trzeci zasadniczy oponent. Przeciwnik w <<wojskowych derbach>>, moskiewski CSKA. Nie patrząc na kryzys, w którym znajdują się moskwiczanie, i w następstwie – różnicę w klasie gry, spotkania tych dwóch drużyn zawsze są widowiskowe. Jednak mecze zawsze odbywają się w bardzo ciepłej atmosferze - kibice pamiętają o wspólnych korzeniach obydwu klubów. Właśnie w meczu CSKA – SKA miał miejsce jeden z najbardziej interesujących PR- kroków w historii Ligii Kontynentalnej: w 2009 roku w składzie moskwiczan na lód wyszedł legendarny sowiecki hokeista Wiaczesław Fetisow, który w tym momencie miał 51 lat. CSKA, nawiasem mówiąc, i tak przegrał to spotkanie.
W KHL więcej nieprzyjaciół niż SKA ma chyba tylko Witiaź. No albo <<zielony>> tandem czempionów ze Wschodu – Ufa i Kazań. Przyczyną tego jest ogromny budżet oraz wsparcie Petersburga przez prezydenta ligi, Aleksandra Miedwiediewa. Jednakże aż chce się wspomnieć, iż praktycznie wszystkie kluby w KHL mają wsparcie dużych kompanii i wcale nie wliczają się w poczet biednych. A drużyn, które prawidłowo wykorzystują powierzone im środki nie jest znowu tak dużo. „Armiejcy” do takich się zaliczają. Od momentu pojawienia się Gazpromu, władze SKA uczyniły z nazwy klubu prawdziwa markę, stworzyły w Petersburgu wspaniałą infrastrukturę i spopularyzowały hokej w typowo futbolowym mieście.
W obecnym sezonie SKA pewnie prowadzi w grupie liderów i, bardzo możliwe, zdobędzie Puchar Kontynentu (trofeum wręczane drużynie, która zajęła pierwsze miejsce w regularnych mistrzostwach). Jednak główna intryga zawiera się w tym, jak SKA zaprezentuje się w etapie play-off. Rozstrzygnięcie Pucharu Gagarina 2012 już całkiem blisko, więc bardzo szybko dowiemy się, czy znajdującemu się pod naciskiem ruchu ultrasów Milosowi Risze uda się przełamać smutną tradycję przegranych w pierwszych stadiach play-offów.
Tłumaczenie: Bogumiła Chodzyńska
Komentarze