Brandon Magee zdobył pierwszą historyczną bramkę dla GKS-u Katowice w rozgrywkach Hokejowej Ligi Mistrzów. Jego zespół przegrał jednak z Rögle BK 4:5. – Tak, atmosfera była fantastyczna. Jeszcze zanim krążek poszedł w ruch wszyscy czuliśmy tę niesamowitą energię płynącą z trybun – wyjaśnił kanadyjski napastnik, który ma również polskie i ukraińskie korzenie.
HOKEJ.NET: – Zakończył się pierwszy, historyczny mecz GKS Katowice w Hokejowej Lidze Mistrzów. Jak, na gorąco, ocenisz to spotkanie?
Brandon Magee, napastnik GieKSy: – Myślę, że było ono naprawdę wymagające. Jesteśmy bardzo dobrym zespołem, ale Rögle ma mocny skład. Uważam, że przez większą część spotkania szło nam bardzo dobrze. Szkoda tych dziesięciu minut trzeciej tercji, gdybyśmy się lepiej przyłożyli, końcowy wynik mógłby być zupełnie inny. Na trybunach była fantastyczna atmosfera, mamy świetnych, bardzo głośnych kibiców. To było ogromnie ekscytujące grać przy ich dopingu.
Strzeliłeś historyczną, pierwszą bramkę GKS Katowice w Hokejowej Lidze Mistrzów. Jakie to uczucie?
– Naturalnie wspaniałe. Jest to klub z tradycjami, który ma wiele do powiedzenia i jest obecnym mistrzem Polski. Ja się tu bardzo dobrze czuję i to naprawdę fajne uczucie zostać zawodnikiem, który jako pierwszy otwiera dla Katowic zdobycze bramkowe w Lidze Mistrzów.
Dla ciebie to było bardzo udane spotkanie. Jak myślisz, czego wam zabrakło, żeby wygrać?
– Trzeba było grać na sto procent przez cały mecz. Nasi rywale to bardzo dobry zespół, który potrafi szybko zdobywać wiele bramek, jak to dziś zresztą pokazali, ale wszyscy nasi rywale w Lidze Mistrzów są mocni, więc nie pozostaje nam nic innego jak tylko wyciągnąć wnioski z tego spotkania i grać dalej.
Jaki obrana taktyka ma wpływ na twoją grę? Bo dziś byłeś nie do zatrzymania, rozegrałeś doskonałe spotkanie.
– Cały mecz zagraliśmy razem, strukturalnie, byliśmy zgrani. Musimy pamiętać, żeby nie zwalniać tempa, skutecznie blokować strzały przeciwnika, że musimy być ciągle gotowi do zrywów i gry w tercji ofensywnej.
Ten mecz przeszedł już do historii. Jak zapatrujesz się na przyszłe spotkania?
– Jak już wspomniałem, musimy grać na najwyższych obrotach przez całe sześćdziesiąt minut. Nasi pozostali przeciwnicy to twarde drużyny, które potrafią bezwzględnie wykorzystać błędy przeciwnika, zatem - poza pełną koncentracją od początku do końca spotkań i włożeniem w naszą grę całego serca i duszy - trzeba ściśle przestrzegać założeń taktycznych przygotowanych przez trenera i myślę, że będzie dobrze.
Jesteś w Katowicach już od kilku tygodni, jak podoba ci się miasto?
– Jest świetne! Naturalnie, przyjeżdżając tu nie do końca wiedziałem czego się spodziewać. Mam polsko-ukraińskich dziadków, więc może dzięki temu było mi nieco łatwiej podjąć decyzję o przyjeździe do Polski, a samym pobytem tu jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Miasto jest przyjazne, ma przyjemną atmosferę, rynek i ulicę Mariacką, która jest piękna i tętni życiem. Zeszły rok spędziłem w Czechach i nie było tam aż tak nowocześnie jak w Polsce, co jest tym bardziej miłe jak się przyjeżdża z Ameryki Północnej. Nie mogę się doczekać początku sezonu i liczę na to, że czas spędzę tu pracowicie i miło.
A ja chciałbym cię jeszcze podpytać o tę atmosferę na trybunach. Osobiście miałem gęsią skórkę, gdy wjeżdżaliście na lód.
– Tak, atmosfera była fantastyczna. Jeszcze zanim krążek poszedł w ruch wszyscy czuliśmy tę niesamowitą energię płynącą z trybun. To było moje pierwsze zetknięcie się z katowickimi kibicami, na pewno je zapamiętam i tym mocniej czekam na kolejne spotkania.
Rozmawiali: Sebastian Taborek i Agatha Rae.
Czytaj także: