Po dwóch zwycięstwach odniesionych na własnym lodzie hokeiści GKS-u Tychy w dobrych humorach udają się do Nowego Targu. – Na pewno czekają nas ciężkie mecze w Nowym Targu – zaznaczył Mark Viitanen, estoński napastnik trójkolorowych, który w drugim meczu ćwierćfinału play-off wpisał się na listę strzelców.
HOKEJ.NET: – Dwa spotkania za Wami i komplet zwycięstw. Jak ocenisz te spotkania?
Mark Viitanen, skrzydłowy GKS-u Tychy: – Tak, dwie wygrane to z pewnością dobry wynik, które daje nam jeszcze większą pewność siebie i wiarę w naszą grę. Obydwa mecze były ciężkie, twarde i ambitne, ale dobrze się bronimy, co daje nam większe szanse na wygrane. Dbamy o to, by nasi przeciwnicy nie mieli wielu szans do strzelenia goli a jednocześnie stwarzamy sobie wiele okazji, by atakować bramkę rywala.
Czy można się do czegoś przyczepić, zwłaszcza w tym pierwszym meczu?
– Uważam, że obydwa spotkania miały podobny przebieg. Rozegraliśmy dobre mecze, zarówno w obronie jak i ataku. Jedynie w pierwszej potyczce nie wykorzystaliśmy szans, które sobie wypracowywaliśmy i wszystko musiało rozstrzygnąć się w dogrywce. Jestem zadowolony z tego, jak ta rywalizacja się toczy. Uważam, że nie ma na co narzekać.
Teraz przenosi się rywalizacja do Nowego Targu. Trudny teren, ale jest poczucia zakończenia szybko tej rywalizacji?
– Na pewno czekają nas ciężkie mecze w Nowym Targu. Rywal będzie u siebie, a to dobra drużyna i z pewnością zrobi wszystko, by wykorzystać atut własnego lodowiska. Będziemy trzymać się założeń taktycznych, zagramy skoncentrowani i uważam, że sobie poradzimy, ale na razie trzeba się skupiać na meczu przed nami.
W dwóch meczach straciliście tylko jedną bramkę. Czy Waszym atutem jest gra w defensywie?
– Tak, w obronie jesteśmy bardzo zwarci, a jak dobrze pilnujemy krążka w tercji obronnej to szybciej możemy z nim wrócić do tercji ataku i kontrolować przebieg gry. Oczywiście, bardzo pomaga nam Tomáš Fučík, który muruje bramkę, więc jeśli zdarza nam się popełnić jakiś błąd, przeciwnik i tak ma niewielkie szanse na zdobycie gola.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Czytaj także: