Mateusz Bepierszcz: Zawsze czułem wsparcie kibiców
W 16. kolejce spotkań TAURON Hokej Ligi GKS Katowice pokonał KH Energę Toruń 3:2. Przed rozpoczęciem meczu uhonorowany przez katowicki klub został Mateusz Bepierszcz, dla którego piątkowe spotkanie w Nowym Targu było dwusetnym meczem w barwach GieKSy. W krótkiej pomeczowej rozmowie z doświadczonym napastnikiem podsumowaliśmy niedzielny występ mistrzów Polski oraz wyjaśniliśmy kwestię, kto spośród warszawiaków jest najbardziej ceniony w Katowicach.
Choć podopieczni Jacka Płachty nie zaznali w obecnym sezonie goryczy ligowej porażki, to zwycięstwo w ostatnim spotkaniu nie przyszło mistrzom Polski bez trudu. GKS Katowice zmuszony był odrabiać stratę, po trafieniu Kamila Kalinowskiego z 11. minuty. Za sprawą dwóch bramek Hampusa Olssona katowiczanie zdołali wyjść na prowadzenie, jednak nie wystrzegając się wykluczeń, dwukrotnie byli zmuszeni bronić podwójnego osłabienia. Kwestia ta, nie umknęła uwadze naszego rozmówcy
– To prawda, zrobiliśmy dzisiaj nieodpowiedzialne kary. Było widać, że zawodnicy z Torunia poczuli krew, mając możliwość gry 5 na 3. Udało nam się jednak wyjść z tego obronną ręką, nie tracąc w tym okresie bramki. Być może nie wyglądało to z perspektywy przebiegu całego spotkania, ale mieliśmy ten mecz pod kontrolą i nie było to jakieś wyszarpane zwycięstwo – wyjaśnił 32-latek.
Obie strony kilkukrotnie miały sposobność do gier w przewagach, jednak w żadnym z tych okresów drużynom nie udało się zdobyć bramek. Jak okresy gier w formacjach specjalnych ocenił Mateusz Bepierszcz ?
– Gra chłopaków którzy odpowiadają za obronę osłabień, wygląda naprawdę dobrze. Świetnie wywiązują się oni ze swoich obowiązków, a przecież w takich momentach, często decydują się losy spotkania. Nasze przewagi być może nie wyglądały do końca tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. „Przewagowo” rozegraliśmy słabszy mecz, ale patrząc na nie z perspektywy całego sezonu, nie uważam, aby gra w przewagach była naszym mankamentem – dodał napastnik
Mateusz Bepierszcz zdobył uznanie katowickiej publiczności swoją walecznością i charakterem, który prezentuje w każdym spotkaniu, niejednokrotnie zostawiając na lodzie sporo zdrowia. Wystarczy przypomnieć sytuację z 5. kolejki obecnego sezonu, kiedy to trafiony krążkiem w okolice krocza Bepierszcz doznał nieprzyjemnej kontuzji. Pomimo bólu, zawodnik pozostał na lodzie do końca spotkania, chcąc pomóc swojej drużynie w odrobieniu strat. Jak się później okazało, uraz był na tyle poważny, że napastnik musiał poddać się operacji.
Pomimo, że 32-latek pochodzi z Warszawy, dla wielu kibiców stał się usposobieniem „śląskiego charakteru” GieKSy. Wzajemne animozje pomiędzy mieszkańcami Górnego Śląska, oraz Warszawy doczekały się nawet swoich ekranizacji. Zadaliśmy zawodnikowi żartobliwe pytanie czy obok bohatera serialu „Święta Wojna” Zbyszka Pyciakowskiego, czuje się najbardziej szanowanym warszawiakiem w Katowicach. Choć „Bepi” z uśmiechem na twarzy przyznał, że nie zna bohaterów serialu, to opowiedział nam o tym, jak czuję się w sercu Górnego Śląska
– Nie ukrywam, że przed moim pierwszym sezonem w Katowicach byłem nieco uprzedzany przed tym, że nie wszędzie przepadają za osobami z Warszawy. Ale po tym czasie, który tutaj spędziłem, muszę to zdementować. Zostałem w Katowicach bardzo ciepło przywitany i przez te wszystkie sezony, zawsze czułem wsparcie kibiców, za które chciałbym bardzo podziękować. Tak samo było, kiedy doznałem kontuzji. Dostałem masę wiadomości, od osób które nas dopingują, to dało mi bardzo dużo siły i sądzę, że przyczyniło się do mojego szybkiego powrotu na lód. Dobrze się na Śląsku czuje. Można powiedzieć, że jestem pół Warszawiakiem, pół Ślązakiem, ponieważ więcej mojej kariery hokejowej spędziłem tutaj niż w Warszawie – zakończył rozmowę jubilat.
Komentarze