„Młodzi za granicą” (10): Jakub Ślusarczyk
W dziesiątym odcinku serii „Młodzi za granicą” przybliżymy sylwetkę młodego, perspektywicznego napastnika, który swoje pierwsze kroki hokejowe stawiał w Sosnowcu. Przed państwem, Jakub Ślusarczyk!
HOKEJ.NET: – Jak wspominasz swoje hokejowe początki?
Jakub Ślusarczyk, napastnik HC Vitkovice U20: – Myślę, że wszystko zaczęło się jak miałem półtora roku, może mniej, może więcej. Wtedy pierwszy raz tata z mamą zabrali mnie na lodowisko w Krynicy-Zdroju, nie żeby popatrzeć jak jeżdżą inni, lecz żebym sam spróbował z ich pomocą stanąć na lodzie i pochodzić po nim. Następnie uczestniczyłem w treningach naboru w Sosnowcu, gdzie mieszkaliśmy i tam przez rok uczyłem sie podstaw oraz stawiałem pierwsze kroki samemu. Później na zajęcia przeniosłem sie do Janowa, gdzie były dwa lub trzy treningi w tygodniu i było to lepsze dla mojego rozwoju. Tam również pierwszy raz wyszedłem na lód w kompletnym sprzęcie hokejowym oraz z kijem. Po kilku miesiącach zostałem włączony do drużyny mini hokeja i tak zacząłem przygodę z meczami, turniejami i z moim przyszłym życiem. Tak naprawdę do teraz wspominam bardzo dobrze początki i cieszę się, że rodzice zasiali we mnie ziarno tego sportu, pielęgnowali je i pielęgnują do tej pory. Zawdzięczam im wszystko, bo tak naprawdę tata był moim wzorem od początku.
Chętnie wracasz do Polski na mecze CLJ Zagłębia?
– Oczywiście, jeśli tylko nadarzy się okazja, to po skończonym sezonie w Czechach wracam do Sosnowca. To dla mnie przyjejemność. Chcę grać jak najwiecej, a jeśli mogę reprezentować ten klub i zagrać w nim dodatkowe mecze w sezonie, to czemu miałbym nie skorzystać.
Kiedy i skąd narodził się pomysł o wyjeździe za granicę?
– Jak miałem 11 lat brałem udział w projekcie Metropolia Silesia, dzięki któremu mogłem zagrać dodatkowe mecze przez weekend, a w dodatku w czeskiej lidze. Mimo, że graliśmy z rocznikiem młodszym, to widać było wysoki poziom zawodników zza naszej południowej granicy. Zdarzało się, że przegrywaliśmy 0-20 i wtedy tak naprawdę uświadamiało mi to, że jeśli chcę osiągać więcej i więcej, i być lepszy, to powinienem się szkolić tam, gdzie poziom jest wyższy. Skorzystałem jeszcze z dwóch lat gry w metropolii, żeby nadal grać z Czechami, a nie wyjeżdżać z Polski, a następnie po jakimś czasie postanowiłem porozmawiać z tatą o przeniesieniu się na czeskie tafle już na stałe. Tata pomógł mi dostać się na testy do Poruby (dzielnica Ostrawy - przyp. red.) i tam już dalej kontynuowałem swoją przygodę. Z biegiem czasu uważam, że rozmowy na temat przejścia za granice powinienem poruszyć wcześniej i już wtedy zbierać doświadczenie w Czechach, lecz jestem wdzięczny za to, że doszło to do skutku i za to, co mam.
Jak z perspektywy czasu oceniasz tę decyzję?
– To była najlepsza decyzja z możliwych. Dzięki temu mogę rozwijać się z lepszymi zawodnikami, uczyć się od nich oraz próbować być lepszym niż oni. Jak zaczynałem trenować w Czechach to wyglądało to tak, że mieliśmy najpierw trening na sucho, potem trening na lodzie, a następnie jakieś wybieganie lub regenerację. Przygotowania teraz i rok wcześniej jako junior wyglądały i nadal wyglądają zupełnie inaczej. Jako juniorska drużyna mamy do dyspozycji trenera personalnego, który prowadzi nasze treningi pod okiem pozostałych dwóch trenerów: głównego i asystenta. Teraz w drugiej części przygotowań po krótkiej przerwie przychodzimy rano na trening na siłowni, następnie mamy lód, potem przerwa na obiad oraz relaks, a po południu znów wracamy do siłowni, a następnie jeszcze jeden trening na lodzie. Nie każdy dzień wyglada w ten sposób, ale większość jest podobna. W sezonie tak naprawdę mamy dwa-trzy treningi dziennie. Jeden na siłowni, drugi na lodzie, a ten trzeci zazwyczaj jest wcześnie rano jako trening indywidualnych umiejętności, precyzja strzału, stickhandling oraz poprawianie innych detali. Bardzo podoba mi się podejście trenerów. Chcą przekazać jak najwiecej i jak najlepiej starają się o swoich zawodników i po prostu aż się czuje, że praca z nimi przynosi efekty. Do tego hokej jako sport w Czechach jest zupełnie inaczej postrzegany niż w Polsce. Tutaj czuć tę atmosferę hokejową i widać inne zainteresowanie tym sportem.
Ciężko było się przyzwyczaić do czeskich reali w pierwszym sezonie?
– W pierwszym sezonie reprezentowałem Porube w drugiej najwyższej lidze Dorostu i mimo, że mieliśmy naprawdę mocną drużynę, to było czuć różnice poziomów. Natomiast tak naprawdę największy przełom poczułem jak awansowaliśmy z drużyną do ekstraligi Dorostu i w następnym roku graliśmy przeciwko najlepszym drużynom z naszego okręgu: Vitkovice, Hawierzów, Trzyniec, Kometa Brno. Wtedy poczułem ogromny przeskok poziomów. Gra była o wiele szybsza, zawodnicy mega wyszkoleni i bardzo dobrze zgrani. Tempo gry było zupełnie inne, o wiele szybsze. Potem takim drugim przełomem był (poprzedni) pierwszy sezon w Extralidze juniorów w barwach HC Vitkovice, gdzie tak naprawdę jest to liga nad którą już są tylko ligi seniorskie. Szybkość, kombinacje i podejmowanie decyzji musiało wejść na wyższy poziom i trzeba było wykonywać te rzeczy kilka razy szybciej. To tak naprawdę pozwala się rozwijać.
Jak oceniasz poprzedni sezon w swoim wykonaniu? Jesteś zadowolony z 21 punktów w 48 spotkaniach czy czujesz jednak pewien niedosyt?
– Uważam, że pierwszy sezon w Extralidze juniorów był udany i jestem z niego zadowolony. Zrobiłem wszystko, by sezon wyszedł jak najlepiej i najwidoczniej nie byłem w stanie w tym roku osiągnąć więcej. Zawsze chcę więcej, ale w tym sezonie to był mój maks. Mam nadzieję, że i po nadchodzącym będę również zadowolony.
Jak wpłynęły na ciebie informacje o zawieszeniu rozgrywek przez pandemię COVID-19?
– Kończyliśmy sezon w Porubie i walczyliśmy o utrzymanie na najwyższym poziomie w kategorii Dorostu. Zostało nam do końca może z 5-6 meczów i nagle z dnia na dzień odwołano treningi oraz mecze. Dla każdego ta sytuacja była dziwna i nie wiedzieliśmy jak mamy się zachować, ale liczyliśmy na to, że wrócimy za niedługo do treningów. Niestety tak się nie stało, a pandemia się rozprzestrzeniła i uniemożliwiła trenowanie. Drugi raz stało się tak w następnym sezonie. Po pierwszych 6 meczach odwołano rozgrywki i nałożono na drużyny kwarantannę. Ja przyjechałem do Sosnowca i tutaj trenowałem. Nie miałem innego wyjścia, a doceniałem, że w ogóle mogę trenować podczas tego, gdy moi koledzy siedzą zamknięci w Czechach bez możliwości treningu. Cieszę się, że nie miałem przerwy od hokeja i mogłem rozwijać się dalej mimo pandemii.
Gdzie zatem zobaczymy cię w przyszłym sezonie?
– W nadchodzącym sezonie będę reprezentował barwy Vitkovic w Extralidze juniorów, gdzie będę dalej mógł szlifować swoje umiejętności.
Rozmawiał: Mikołaj Hoder
Komentarze