„Młodzi za granicą” (5): Krzysztof Maciaś
W piątym odcinku serii „Młodzi za granicą” przybliżymy sylwetkę młodego, perspektywicznego skrzydłowego, który swoje pierwsze kroki hokejowe stawiał w Nowym Targu. Przed państwem, Krzysztof Maciaś!
HOKEJ.NET – Jak zaczęła się twoja przygoda z hokejem?
Krzysztof Maciaś, napastnik HC Vitkovice U20: – Kiedy miałem cztery lata, mój brat zaczął stawiać pierwsze kroki na lodzie. Ja na początku tylko się temu przyglądałem, ale gdy miałem pięć lat rodzice zaproponowali mi, żebym też spróbował. Na początku bałem się, że nie będzie to odpowiednie dla mnie, ale z czasem zacząłem co raz bardziej czuć, że to jest coś, co mi daje radość i fajnie się czułem na lodzie.
Kiedy padła decyzja o wyjeździe za granicę?
– W 2014 roku. W barwach Podhala Nowy Targ, brałem udział w turnieju organizowanym w Tychach. W jednej z drużyn grał chłopak na co dzień wtedy już grający w Czechach i jego rodzice podsunęli pomysł moim, żebym spróbował swoich sił za granicą. Na początku dużo było rozmyślania i niepewności co do tego, zwłaszcza że miałem wtedy niespełna dziesięć lat, więc wyjazd samemu do innego kraju nie wchodził w grę. Zadecydowaliśmy, że do 12. roku życia będę trenował w Nowym Targu i grał mecze w czeskiej lidze, w drużynie z Ostrawy. Po trzech sezonach, w wieku 12 lat wspólnie z rodzicami podjęliśmy decyzję, że wyjadę do Ostrawy z o rok starszym bratem, żebym mógł też trenować w Czechach. I od tamtej pory nieprzerwanie mieszkam w Ostrawie, jedynie na weekendy, w których nie gramy meczów i na święta przyjeżdżam do domu.
Była to wówczas dla ciebie prawdziwa szkoła życia?
– Oczywiście, dla dwunastoletniego chłopaka wyjazd za granicę, bez znajomości tamtejszego języka, był bardzo stresujący. Na szczęście dla mnie. zawsze z bratem byliśmy w kontakcie, wspieraliśmy się w ciężkich chwilach, które oczywiście czasem występowały. Pomogło też na pewno to, że miałem indywidualny tok nauki w szkole przez rok, dzięki czemu nie musiałem chodzić do polskiej szkoły, a za zgodą dyrektora szkoły podstawowej w Ostrawie chodziłem do czeskiej szkoły, tylko żeby się przysłuchiwać i poznać bardziej język, który mi był i jest potrzebny na co dzień. Oczywiście nie wiem jak potoczyłoby się wszystko gdyby nie ogromna pomoc moich rodziców i brata, z którym zawsze byliśmy blisko.
Jak oceniasz różnicę poziomu między czeską ligą a polską?
– Tak naprawdę, to ciężko mi to porównać. Niestety, ale różnice są praktycznie we wszystkim. Wszystko zaczyna się od mentalności zawodników, podejścia do treningów, meczów oraz zaangażowania. Trenerzy tutaj też mają na pewno większe doświadczenie, w praktycznie każdym klubie czeskiej ekstraligi juniorów zajęcia na sucho są równie ważne albo i ważniejsze niż lód w sezonie przygotowawczym, więc przygotowanie fizyczne też jest znacznie lepsze u naszych sąsiadów. W dodatku pracujemy według planu, jaki dla nas przygotował klubowy trener kondycyjny, każdy jest kontrolowany czy daje z siebie sto procent za pomocą urządzeń mierzących tętno. Trenerzy tutaj mają bardzo dużo szkoleń, są bardzo dobrze wyszkoleni. Niestety w Polsce podejście zawodników, oczywiście nie wszystkich, jest zupełnie inne, może to być związane też z brakiem rywalizacji o miejsce w składzie.
Jaki jest zatem klucz do poprawy tej sytuacji w Polsce?
– Szczerze mówiąc, to ciężko mi to stwierdzić. Bardzo ważne jest, żeby była walka o miejsce w składzie, ponieważ zmusza to wszystkich do dawania z siebie stu procent, jednak niestety w polskich ligach młodzieżowych bardzo ciężko o rywalizację. Na pewno im więcej młodych dzieci by zaczęło grać w hokeja, tym większa rywalizacja o miejsce w składzie w późniejszych grupach wiekowych. A jeśliby dołożyć do tego trenerów, którzy by potrafili z chętnych do pracy dzieci wydobyć 110 procent tego, co najlepsze, to wtedy myślę, że z czasem stawalibyśmy się coraz mocniejszym hokejowo krajem. Problem jest jednak taki, że dzieci, które chcą zacząć grać w hokeja nie przybywa, a nakłady finansowe na rozwój i warunki w Polsce są stanowczo za małe.
Jak oceniasz decyzję o szkoleniu się w Czechach zamiast w Polsce?
– Z perspektywy czasu oceniam tę decyzję jako najlepszą, jaką mogłem podjąć. Różnica, podejście, rywalizacja i warunki szkolenia w Czechach spowodowały i powodują cały czas, że mogę się rozwijać dużo bardziej i dużo szybciej niż miałoby to miejsce w Polsce. Jestem pewien, że gdybym nie wyjechał za granicę, nie zrobiłbym takich postępów.
Czy przed Porubą był jeszcze jakiś inny klub?
– Nie, Poruba była moim pierwszym klubem zagranicznym, spędziłem w nim sześć lat i wspominam je bardzo dobrze.
Jak oceniasz właśnie ten czas tam spędzony? Był dla ciebie udany?
– Bardzo udany. Początki były różne, nie trenowaliśmy z chłopakami przez trzy sezony, graliśmy z nimi tylko mecze, więc ciężko było o nowe znajomości. Później, po przeprowadzce do Ostrawy, już bardziej czułem, że jestem częścią tej drużyny, poznałem mnóstwo wspaniałych osób, gra sprawiała mi dużo radości. Był jeden sezon, w którym w trakcie nie udało mi się utrzymać miejsca w składzie w drużynie z o dwa lata starszymi kolegami, ale dało mi to jednak dużo jako zawodnikowi. Zacząłem jeszcze ciężej pracować, żeby już nigdy więcej taka sytuacja się nie zdarzyła. Na pewno te lata spędzone w Porubie będę bardzo długo pamiętał i chętnie do nich wracał.
Skąd decyzja o zmianie klubu na HC Vítkovice?
– W Porubie co prawda spędziłem świetnych sześć lat, ale nie wystarczała mi już gra o utrzymanie. Chciałem spróbować jak to jest grać w drużynie, która bije się o najwyższe cele, a przede wszystkim spędza więcej czasu w ataku niż w obronie. Sezon 2019/20 został przedwcześnie przerwany przez początek pandemii i bardzo tego żałowałem, ponieważ ten sezon był dla mnie bardzo udany mimo tego, że byłem młodszym rocznikiem i grałem z o rok starszymi, to byłem asystentem i miałem najwięcej punktów w drużynie. Trenerzy mocniejszych drużyn zawsze obserwują te słabsze zespoły i często starają się z nich wyciągnąć wyróżniających się zawodników. Nie inaczej było tym razem, trener Vítkovic się ze mną skontaktował i zaproponował mi, żebym przyszedł spróbować swoich sił u nich. Miałem jeszcze dwie inne możliwości, ale stwierdziliśmy wspólnie z rodzicami, że to właśnie Vítkovice powinny być następnym krokiem w mojej karierze.
Czujesz, że w Vítkovicach także odgrywasz ważną rolę?
– Żeby zespół odnosił sukcesy, każdy grający zawodnik musi zaakceptować rolę, jaka do niego należy i każdy zawodnik jest ważny. Pierwszy sezon w Vítkovicach był dla mnie punktowo bardzo udany, dostałem duży kredyt zaufania od trenerów i dużo czasu na lodzie, co, wydaje mi się, że wykorzystałem w odpowiedni sposób. W drugim sezonie 2021/22 nie łapałem się już do kategorii wiekowej do 17 lat, więc musiałem wywalczyć sobie miejsce w składzie w juniorce z rocznikiem 2002. Wywalczyłem sobie miejsce w składzie, dostałem również od trenera szansę gry w przewadze przez cały sezon, więc wydaje mi się, że trener jest zadowolony z mojej postawy w zeszłym sezonie mimo, że mogło być oczywiście dużo lepiej, często skuteczność była moim największym mankamentem. W nadchodzącym sezonie pewnie znowu będę miał trochę inną rolę niż rok temu, nie będę już najmłodszy w drużynie, ale tak jak mówię według mnie każda rola w zespole jest ważna.
Rozumiem, że zostajesz w Vítkovicach na następny sezon?
– Na tę chwilę nie planuję nigdzie odchodzić, czuję się tu bardzo dobrze, jednak życie czasami potrafi być nieprzewidywalne i nigdy tak naprawdę nie wiemy, co się wydarzy. A może się okazać, że uznamy, że coś innego będzie dla nas lepsze. Ale na tę chwilę skupiam się tylko na grze dla Vítkovic.
Jak oceniasz tamtejsze przygotowania do sezonu?
– Przygotowania do sezonu są bardzo ważne i widać, że przykłada się do tego tutaj bardzo dużą wagę. Od 2 maja mamy przygotowania na sucho, ja zacząłem tydzień później ze względu na Mistrzostwa Świata U18. Trener kondycyjny przygotował dla nas plan, którego się trzymamy, jednak dzięki testom i indywidualnemu podejściu do każdego zawodnika każdy pracuje z takim obciążeniem i w takim tempie, jakie jest dla niego optymalne. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z takim podejściem i z takim naciskiem na indywidualne podejście. Na przygotowaniach nie mamy w ogóle treningów na lodzie. Jest to celowy zabieg trenera, który uważa, że teraz musimy się skupić w stu procentach na fizycznym przygotowaniu do sezonu. Treningi są bardzo ciężkie, jednak nad wszystkim czuwa trener i gdy zauważy, że jest jakiś problem, to odpowiednio reaguje.
W tym sezonie wystąpiłeś także w kadrze Polski U18 i U20. Niestety oba Mistrzostwa nie były dla was udane i zajęliście ostatnie miejsce. Twoim zdaniem, które były jednak bardziej udane i gdzie były większe szanse na lepszy rezultat?
– W moim odczuciu w obu mistrzostwach była szansa na dużo lepszy rezultat. Patrząc jedynie na moje indywidualne występy, Mistrzostwa Świata U18 były dużo lepsze, została mi przydzielona rola lidera zespołu, więcej ode mnie zależało i mam nadzieję, że nie zawiodłem, chociaż ciężko o takie stwierdzenie, kiedy przegraliśmy wszystkie mecze. Najbardziej boli przegrana z Włochami, ponieważ w tamtym meczu najbardziej czuliśmy, że rywale są do ogrania. Zabrakło niewiele, ale nie można wygrać meczu tracąc osiem bramek. Natomiast na Mistrzostwach U20 w meczu z Estonią, czyli meczu de facto o utrzymanie - według mnie - byliśmy drużyną dużo lepszą, lecz przegraliśmy jedynie przez własne błędy i będziemy sobie pluć w brodę jeszcze długo, ponieważ sami sobie przegraliśmy wygrany mecz.
Rozmawiał: Mikołaj Hoder
Komentarze